Wojna przeciwko papieżowi Franciszkowi

Papież Franciszek jest jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi na dzisiejszym świecie. Ci, którzy nienawidzą go najbardziej, to nie ateiści, protestanci czy muzułmanie, ale niektórzy z jego własnych wyznawców. Poza Kościołem jest on ogromnie popularny jako postać o niemal ostentacyjnej skromności i pokorze. Od momentu, gdy kardynał Jorge Bergoglio został papieżem w 2013 roku, jego gesty przykuły wyobraźnię świata: nowy papież jeździł Fiatem, nosił własne torby i sam regulował rachunki w hotelach; pytał o gejów: „Kim jestem, żeby osądzać?” i obmywał stopy muzułmańskim uchodźczyniom.

Ale wewnątrz kościoła Franciszek wywołał gwałtowny odwet konserwatystów, którzy obawiają się, że ten duch podzieli kościół, a nawet może go rozbić. Tego lata, jeden z wybitnych angielskich księży powiedział mi: „Nie możemy się doczekać jego śmierci. To, co mówimy prywatnie, jest nie do wydrukowania. Kiedykolwiek spotyka się dwóch księży, rozmawiają o tym, jak okropny jest Bergoglio … jest jak Kaligula: gdyby miał konia, zrobiłby go kardynałem”. Oczywiście, po 10 minutach płynnej skargi, dodał: „Nie wolno wam nic z tego drukować, bo zostanę zwolniony.”

Ta mieszanka nienawiści i strachu jest powszechna wśród przeciwników papieża. Franciszek, pierwszy papież spoza Europy w czasach nowożytnych i pierwszy w historii papież jezuita, został wybrany jako outsider watykańskiego establishmentu i spodziewano się, że narobi sobie wrogów. Ale nikt nie przewidział, jak wielu ich sobie przysporzy. Od jego szybkiej rezygnacji z przepychu Watykanu, co dało do zrozumienia 3,000-osobowej służbie cywilnej Kościoła, że zamierza być jego panem, do jego wsparcia dla migrantów, jego ataków na globalny kapitalizm i, przede wszystkim, jego posunięć do ponownego zbadania kościelnych nauk o seksie, skandalizował reakcjonistów i konserwatystów. Sądząc po wynikach głosowania na ostatnim światowym spotkaniu biskupów, prawie jedna czwarta Kolegium Kardynałów – najwyższego rangą duchowieństwa w Kościele – uważa, że papież flirtuje z herezją.

Krytyczny punkt nastąpił w walce o jego poglądy na temat rozwodów. Zrywając z wielowiekową, jeśli nie tysiącletnią, teorią katolicką, papież Franciszek próbował zachęcić katolickich księży do udzielania komunii niektórym rozwiedzionym i ponownie poślubionym parom lub rodzinom, w których rodzice niebędący w związku małżeńskim żyją w konkubinacie. Jego wrogowie próbują zmusić go do porzucenia i wyrzeczenia się tego wysiłku.

Ponieważ tego nie zrobi, i spokojnie wytrwał w obliczu rosnącego niezadowolenia, teraz przygotowują się do bitwy. W zeszłym roku jeden z kardynałów, wspierany przez kilku emerytowanych kolegów, podniósł możliwość formalnego ogłoszenia herezji – rozmyślnego odrzucenia ustalonej doktryny Kościoła, grzechu karanego ekskomuniką. W zeszłym miesiącu, 62 niezadowolonych katolików, w tym jeden emerytowany biskup i były szef banku watykańskiego, opublikowało list otwarty, w którym oskarżyło Franciszka o siedem konkretnych zarzutów heretyckiego nauczania.

Oskarżenie urzędującego papieża o herezję jest opcją nuklearną w argumentacji katolickiej. Doktryna utrzymuje, że papież nie może się mylić, kiedy wypowiada się w centralnych kwestiach wiary; więc jeśli się myli, nie może być papieżem. Z drugiej strony, jeśli ten papież ma rację, to wszyscy jego poprzednicy musieli się mylić.

Kwestia ta jest szczególnie trująca, ponieważ jest prawie całkowicie teoretyczna. W praktyce, w większości krajów świata, rozwiedzionym i ponownie poślubionym parom rutynowo oferuje się komunię. Papież Franciszek nie proponuje rewolucji, ale biurokratyczne uznanie systemu, który już istnieje, a nawet może być niezbędny dla przetrwania Kościoła. Gdyby przepisy były stosowane dosłownie, nikt, kogo małżeństwo się nie udało, nie mógłby już nigdy uprawiać seksu. To nie jest praktyczny sposób na zapewnienie istnienia przyszłych pokoleń katolików.

Nowomianowany papież Franciszek w Watykanie w 2013 r.
Nowomianowany papież Franciszek w Watykanie w 2013 r. Fot: Osservatore Romano/Reuters

Ale ostrożne reformy Franciszka wydają się jego przeciwnikom zagrażać przekonaniu, że Kościół naucza ponadczasowych prawd. A jeśli Kościół katolicki nie naucza wiecznych prawd, pytają konserwatyści, to jaki jest jego sens? Bitwa o rozwód i ponowne małżeństwo doprowadziła do punktu kulminacyjnego dwie głęboko przeciwstawne koncepcje tego, po co jest Kościół. Papieskie insygnia to dwa skrzyżowane klucze. Piotra, które symbolizują władzę związywania i rozwiązywania: ogłaszania, co jest grzechem, a co jest dozwolone. Ale która władza jest ważniejsza, i bardziej pilna teraz?

Obecny kryzys jest najpoważniejszy od czasu liberalnych reform z lat 60-tych, które pobudziły grupę twardych konserwatystów do oderwania się od kościoła. (Ich przywódca, francuski arcybiskup Marcel Lefebvre, został później ekskomunikowany). W ciągu ostatnich kilku lat, konserwatywni pisarze wielokrotnie podnosili widmo schizmy. W 2015 roku amerykański dziennikarz Ross Douthat, nawrócony na katolicyzm, napisał dla magazynu Atlantic artykuł zatytułowany Will Pope Francis Break the Church?; blog Spectator autorstwa angielskiego tradycjonalisty Damiana Thompsona straszył, że „papież Franciszek jest teraz w stanie wojny z Watykanem. Jeśli wygra, Kościół może się rozpaść”. Poglądy papieża na rozwody i homoseksualizm, według arcybiskupa z Kazachstanu, pozwoliły „dymowi szatana” wejść do kościoła.

Kościół katolicki spędził większą część minionego stulecia na walce z rewolucją seksualną, podobnie jak walczył z demokratycznymi rewolucjami XIX wieku, i w tej walce został zmuszony do obrony niemożliwego do obrony absolutystycznego stanowiska, zgodnie z którym wszelka sztuczna antykoncepcja jest zakazana, wraz z wszelkim seksem poza jednym małżeństwem na całe życie. Franciszek przyznaje, że w rzeczywistości ludzie nie zachowują się w ten sposób. Duchowni o tym wiedzą, ale oczekuje się od nich, że będą udawać, że tak nie jest. Oficjalne nauczanie nie może być kwestionowane, ale nie może być też przestrzegane. Coś musi ustąpić, a kiedy to nastąpi, wynikła eksplozja może rozerwać Kościół.

Właściwie, czasami gorzkie nienawiści wewnątrz Kościoła – czy to w sprawie zmian klimatycznych, migracji czy kapitalizmu – doszły do głosu w gigantycznej walce o implikacje jednego przypisu w dokumencie zatytułowanym Radość miłości (lub, w jego właściwej, łacińskiej nazwie, Amoris Laetitia). Dokument ten, napisany przez Franciszka, jest podsumowaniem aktualnej debaty na temat rozwodów, i to właśnie w tym przypisie czyni on pozornie łagodne stwierdzenie, że rozwiedzione i ponownie poślubione pary mogą czasami przyjmować komunię.

Z ponad miliardem wyznawców, Kościół katolicki jest największą globalną organizacją, jaką kiedykolwiek widział świat, a wielu z jego wyznawców to rozwiedzeni lub niezamężni rodzice. Aby prowadzić swoją działalność na całym świecie, zależy od dobrowolnej pracy. Jeśli zwykli wierni przestaną wierzyć w to, co robią, cała sprawa się zawali. Franciszek wie o tym. Jeśli nie uda mu się pogodzić teorii z praktyką, Kościół może zostać wszędzie opróżniony. Jego przeciwnicy również uważają, że Kościół stoi w obliczu kryzysu, ale ich recepta jest odwrotna. Dla nich rozdźwięk między teorią a praktyką jest właśnie tym, co nadaje Kościołowi wartość i znaczenie. Jeśli wszystko, co Kościół oferuje ludziom, to coś, bez czego mogą sobie poradzić – uważają przeciwnicy Franciszka – to z pewnością upadnie.

Nikt tego nie przewidział, kiedy Franciszek został wybrany w 2013 roku. Jednym z powodów, dla których został wybrany przez swoich kolegów kardynałów, było uporządkowanie sklerotycznej biurokracji Watykanu. To zadanie było już dawno spóźnione. Kardynał Bergoglio z Buenos Aires został wybrany jako względny outsider z możliwością usunięcia niektórych blokad w centrum Kościoła. Ale ta misja wkrótce zderzyła się z jeszcze bardziej zajadłym rozłamem w Kościele, który zwykle opisuje się w kategoriach walki między „liberałami”, jak Franciszek, a „konserwatystami”, jak jego przeciwnicy. Jest to jednak śliska i myląca klasyfikacja.

Główny spór toczy się między katolikami, którzy wierzą, że Kościół powinien ustalać program dla świata, a tymi, którzy uważają, że świat musi ustalać program dla Kościoła. To są typy idealne: w rzeczywistym świecie każdy katolik będzie mieszanką tych orientacji, ale w większości z nich jedna będzie dominować.

Franciszek jest bardzo czystym przykładem katolika „ukierunkowanego na zewnątrz” lub ekstrawertycznego, szczególnie w porównaniu z jego bezpośrednimi poprzednikami. Jego przeciwnicy są introwertykami. Wielu z nich zostało najpierw przyciągniętych do Kościoła przez jego dystans od trosk świata. Zaskakująca liczba najbardziej prominentnych introwertyków to konwertyci z amerykańskiego protestantyzmu, niektórzy z nich powodowani płytkością zasobów intelektualnych, w których się wychowali, ale o wiele bardziej przez poczucie, że liberalny protestantyzm umiera właśnie dlatego, że nie oferuje już żadnej alternatywy dla otaczającego go społeczeństwa. Chcą tajemnicy i romantyzmu, a nie sterylnego zdrowego rozsądku czy konwencjonalnej mądrości. Żadna religia nie mogłaby rozkwitnąć bez tego impulsu.

Ale nie może też żadna globalna religia nastawić się całkowicie przeciwko światu. We wczesnych latach sześćdziesiątych, trzyletnie zgromadzenie biskupów z każdej części Kościoła, znane jako Sobór Watykański II, „otworzyło okna na świat”, według słów papieża Jana XXIII, który wprawił je w ruch, ale zmarł zanim jego praca dobiegła końca.

Sobór wyrzekł się antysemityzmu, przyjął demokrację, ogłosił powszechne prawa człowieka i w dużej mierze zniósł łacińską mszę. Ten ostatni akt, w szczególności, oszołomił introwertyków. Pisarz Evelyn Waugh, na przykład, nigdy nie poszedł na angielską mszę po tej decyzji. Dla ludzi takich jak on, uroczyste rytuały nabożeństwa odprawianego przez księdza odwróconego plecami do zgromadzonych, mówiącego wyłącznie po łacinie, zwróconego twarzą do Boga na ołtarzu, były samym sercem kościoła – oknem do wieczności, w którym odbywało się każde przedstawienie. Rytuał był centralnym elementem kościoła w takiej czy innej formie od jego założenia.

Symboliczna zmiana, jaką przyniosła nowa liturgia – zastąpienie introwertycznego kapłana stojącego przed Bogiem na ołtarzu ekstrawertyczną postacią zwróconą do zgromadzenia – była ogromna. Niektórzy konserwatyści wciąż nie pogodzili się z tą reorientacją, wśród nich gwinejski kardynał Robert Sarah, który przez introwertyków jest wskazywany jako możliwy następca Franciszka, oraz amerykański kardynał Raymond Burke, który stał się najbardziej publicznym przeciwnikiem Franciszka. Obecny kryzys, według słów angielskiej dziennikarki katolickiej Margaret Hebblethwaite – zagorzałej partyzantki Franciszka – to nic innego jak „ponowny powrót Vaticanum II”.

Kardynał Raymond Burke (w środku), jeden z najbardziej prominentnych wrogów papieża Franciszka
Kardynał Raymond Burke (w środku), jeden z najbardziej prominentnych wrogów papieża Franciszka. Fot: Franco Origlia/Getty Images

„Musimy być inkluzywni i gościnni dla wszystkiego, co ludzkie” – powiedział Sarah na watykańskim zgromadzeniu w zeszłym roku, w potępieniu propozycji Franciszka – „ale to, co pochodzi od Nieprzyjaciela, nie może i nie powinno być asymilowane. Nie można połączyć Chrystusa i Beliala! Czym był nazi-faszyzm i komunizm w XX wieku, tym są dziś zachodnie ideologie homoseksualne i aborcyjne oraz fanatyzm islamski.”

W latach bezpośrednio po soborze zakonnice zrzuciły habity, księża odkryli kobiety (ponad 100 tys. opuściło kapłaństwo, by wyjść za mąż), a teologowie zrzucili kajdany introwertycznej ortodoksji. Po 150 latach opierania się i odpychania świata zewnętrznego, kościół znalazł się wszędzie z nim związany, aż introwertykom wydawało się, że cały gmach runie w gruzy.

W świecie zachodnim frekwencja w kościołach gwałtownie spadła, podobnie jak w innych wyznaniach. W USA w 1965 roku 55% katolików regularnie chodziło na mszę, w 2000 roku już tylko 22%. W 1965 r. w USA ochrzczono 1,3 mln katolickich dzieci, a w 2016 r. już tylko 670 tys. Czy była to przyczyna czy korelacja, pozostaje przedmiotem zażartych sporów. Introwertycy obwiniali to o porzucenie odwiecznych prawd i tradycyjnych praktyk; ekstrawertycy czuli, że Kościół nie zmienił się wystarczająco daleko lub szybko.

W 1966 roku papieski komitet 69 członków, z siedmioma kardynałami i 13 lekarzami wśród nich, w którym świeccy, a nawet niektóre kobiety były również reprezentowane, głosował przytłaczająco za zniesieniem zakazu sztucznej antykoncepcji, ale papież Paweł VI unieważnił je w 1968 roku. Nie mógł przyznać, że jego poprzednicy się mylili, a protestanci mieli rację. Dla pokolenia katolików spór ten stał się symbolem oporu wobec zmian. W krajach rozwijających się kościół katolicki został w dużej mierze wyparty przez wielkie zielonoświątkowe odrodzenie, które oferowało świeckim, a nawet kobietom, zarówno showmanizm jak i status.

Introwertycy zemścili się wraz z wyborem papieża (obecnie papieża świętego) Jana Pawła II w 1978 roku. Jego polski Kościół był definiowany przez swój sprzeciw wobec świata i jego potęg od czasu, gdy naziści i komuniści podzielili kraj w 1939 roku. Jan Paweł II był człowiekiem o ogromnej energii, sile woli i dramatycznych zdolnościach. Był również głęboko konserwatywny w sprawach moralności seksualnej i już jako kardynał dostarczył intelektualnego uzasadnienia dla zakazu kontroli urodzeń. Od momentu wyboru zaczął przemieniać Kościół na swoje podobieństwo. Jeśli nie mógł nadać mu własnego dynamizmu i woli, to mógł, jak się wydawało, oczyścić go z ekstrawersji i ponownie ustawić jak skałę przeciwko prądom świeckiego świata.

Ross Douthat, katolicki dziennikarz, był jedną z niewielu osób w partii introwertyków, która była gotowa otwarcie mówić o obecnym konflikcie. Jako młody człowiek był jednym z konwertytów wciągniętych do kościoła papieża Jana Pawła II. Teraz mówi: „Kościół może być w rozsypce, ale ważne jest to, że jego centrum jest zdrowe, a od centrum zawsze można coś odbudować. Sens bycia katolikiem polega na tym, że masz gwarancję ciągłości w centrum, a wraz z tym nadzieję na odtworzenie katolickiego porządku.”

Jan Paweł II był ostrożny, aby nigdy nie odrzucić słów Vaticanum II, ale pracował nad opróżnieniem ich z ekstrawertycznego ducha. Zaczął narzucać surową dyscyplinę duchowieństwu i teologom. Maksymalnie utrudnił księżom odejście i zawarcie małżeństwa. Jego sprzymierzeńcem w tych działaniach była Kongregacja Nauki Wiary (CDF), znana kiedyś jako Święte Oficjum. CDF jest najbardziej instytucjonalnie introwertycznym ze wszystkich watykańskich departamentów (lub „dykasterii”, jak są one znane od czasów imperiów rzymskich; jest to szczegół, który sugeruje wagę instytucjonalnego doświadczenia i inercji – jeśli nazwa była wystarczająco dobra dla Konstantyna, po co ją zmieniać?).

Dla CDF jest aksjomatem, że rolą Kościoła jest nauczanie świata, a nie uczenie się od niego. Ma długą historię karania teologów, którzy się z tym nie zgadzają: Na początku pontyfikatu Jana Pawła II CDF opublikował Donum Veritatis (Dar Prawdy), dokument wyjaśniający, że wszyscy katolicy muszą praktykować „poddanie woli i intelektu” temu, czego naucza papież, nawet jeśli nie jest to nieomylne; i że teologowie, choć mogą się z nim nie zgadzać i wyjawić swoją niezgodę przełożonym, nigdy nie mogą robić tego publicznie. To było używane jako groźba, a czasami jako broń, przeciwko każdemu, kto był podejrzany o liberalną niezgodę. Franciszek jednak zwrócił te uprawnienia przeciwko tym, którzy byli ich najbardziej entuzjastycznymi zwolennikami. Katoliccy księża, biskupi, a nawet kardynałowie, wszyscy służą z woli papieża i w każdej chwili mogą zostać zwolnieni. Konserwatyści mieli się o tym przekonać pod rządami Franciszka, który zwolnił co najmniej trzech teologów z CDF. Jezuici domagają się dyscypliny.

W 2013 roku, krótko po swoim wyborze, kiedy jeszcze surfował na fali niemal powszechnego uznania dla śmiałości i prostoty swoich gestów – zamieszkał w kilku skromnie umeblowanych pokojach na terenie Watykanu, a nie w wystawnych apartamentach państwowych, z których korzystali jego poprzednicy – Franciszek dokonał czystki w małym zakonie poświęconym praktyce mszy łacińskiej.

Franciszkanie Niepokalanej, grupa licząca około 600 członków (mężczyzn i kobiet), została objęta dochodzeniem przez komisję w czerwcu 2012 roku, za czasów papieża Benedykta. Oskarżano ich o łączenie coraz bardziej skrajnie prawicowej polityki z nabożeństwem do łacińskiej Mszy św. (Ta mieszanka, często widziana obok deklaracji nienawiści do „liberalizmu”, rozprzestrzeniała się również poprzez internetowe punkty sprzedaży w USA i Wielkiej Brytanii, takie jak blog Daily Telegraph’s Holy Smoke, redagowany przez Damiana Thompsona.)

Kiedy komisja złożyła raport w lipcu 2013 r., reakcja Franciszka zszokowała sztywnych konserwatystów. Powstrzymał braci od publicznego używania łacińskiej mszy i zamknął ich seminarium. Nadal wolno im było kształcić nowych księży, ale nie odseparowanych od reszty Kościoła. Co więcej, zrobił to bezpośrednio, bez przechodzenia przez wewnętrzny system sądowniczy Watykanu, kierowany wówczas przez kardynała Burke’a. W następnym roku Franciszek zwolnił Burke’a z jego wpływowej posady w wewnętrznym systemie sądowniczym Watykanu. Czyniąc to, uczynił sobie nieprzejednanego wroga.

Burke, barczysty Amerykanin, przywdziewający koronkowo haftowane szaty i (przy oficjalnych okazjach) ceremonialną szkarłatną pelerynę, tak długą, że potrzebuje pachołków do noszenia jej końca, był jednym z najbardziej widocznych reakcjonistów w Watykanie. W sposobie bycia i w doktrynie, reprezentuje on długą tradycję ciężkiej wagi amerykańskich brokerów władzy białego etnicznego katolicyzmu. Hieratyczny, patriarchalny i uwikłany kościół łacińskiej mszy jest jego ideałem, do którego wydawało się, że kościół pod rządami Jana Pawła II i Benedykta powoli powraca – dopóki Franciszek nie rozpoczął pracy.

Kombinacja antykomunizmu, dumy etnicznej i nienawiści do feminizmu kardynała Burke’a wychowała sukcesję wybitnych prawicowych świeckich postaci w USA, od Pata Buchanana przez Billa O’Reilly i Steve’a Bannona, obok mniej znanych katolickich intelektualistów, takich jak Michael Novak, którzy niestrudzenie shillowali dla amerykańskich wojen na Bliskim Wschodzie i republikańskiego rozumienia wolnych rynków.

To kardynał Burke zaprosił Bannona, wtedy już ożywczego ducha Breitbart News, do wygłoszenia przemówienia na konferencji w Watykanie, za pośrednictwem łącza wideo z Kalifornii, w 2014 roku. Przemówienie Bannona było apokaliptyczne, niespójne i historycznie ekscentryczne. Nie dało się jednak pomylić z pilnością jego wezwania do świętej wojny: Druga wojna światowa, powiedział, była naprawdę „judeochrześcijańskim zachodem kontra ateistami”, a teraz cywilizacja była „w początkowej fazie globalnej wojny z islamskim faszyzmem … bardzo brutalnym i krwawym konfliktem … który całkowicie zlikwiduje wszystko, co otrzymaliśmy w spadku przez ostatnie 2000, 2500 lat … jeśli ludzie w tym pokoju, ludzie w kościele, nie … walczą o nasze przekonania przeciwko temu nowemu barbarzyństwu, które się zaczyna.”

Wszystko w tym przemówieniu jest anatemą dla Franciszka. Jego pierwsza oficjalna wizyta poza Rzymem, w 2013 roku, była na wyspie Lampedusa, która stała się punktem przyjazdu dla dziesiątek tysięcy zdesperowanych migrantów z północnej Afryki. Podobnie jak obaj jego poprzednicy, jest zdecydowanym przeciwnikiem wojen na Bliskim Wschodzie, choć Watykan niechętnie poparł likwidację kalifatu Państwa Islamskiego. Sprzeciwia się karze śmierci. Nienawidzi i potępia amerykański kapitalizm: po zaznaczeniu swojego poparcia dla migrantów i gejów, pierwszym dużym oświadczeniem politycznym jego kadencji była encyklika, czyli dokument nauczania, skierowany do całego Kościoła, który ostro potępił działanie globalnych rynków.

Franciszek (wtedy jeszcze kardynał Bergoglio) obmywający stopy narkomanom w Buenos Aires w 2008 roku
Franciszek (wtedy jeszcze kardynał Bergoglio) obmywający stopy narkomanom w Buenos Aires w 2008 roku. Fot: AP

„Niektórzy nadal bronią teorii trickle-down, które zakładają, że wzrost gospodarczy, stymulowany przez wolny rynek, nieuchronnie zdoła doprowadzić do większej sprawiedliwości i inkluzywności w świecie. Ta opinia, która nigdy nie znalazła potwierdzenia w faktach, wyraża prymitywną i naiwną wiarę w dobroć tych, którzy sprawują władzę ekonomiczną, oraz w uświęcone działanie panującego systemu gospodarczego. Tymczasem wykluczeni wciąż czekają.”

Przede wszystkim Franciszek jest po stronie imigrantów – lub emigrantów, jak ich postrzega – wypędzonych ze swoich domów przez bezgranicznie pazerny i niszczycielski kapitalizm, który zapoczątkował katastrofalne zmiany klimatyczne. W USA jest to kwestia zarówno rasowa, jak i głęboko upolityczniona. Ewangelicy, którzy głosowali na Trumpa i jego mur, są w przeważającej większości biali. Podobnie jest z kierownictwem amerykańskiego kościoła katolickiego. Ale świeccy to w około jednej trzeciej Latynosi, a odsetek ten rośnie. W zeszłym miesiącu Bannon twierdził, w wywiadzie w CBS’s 60 Minutes, że amerykańscy biskupi byli za masową imigracją tylko dlatego, że to utrzymywało ich kongregacje – chociaż to idzie dalej niż nawet najbardziej prawicowi biskupi publicznie powiedzieliby.

Kiedy Trump po raz pierwszy ogłosił, że zbuduje mur, aby zatrzymać migrantów, Franciszek był bardzo bliski zaprzeczenia, że ówczesny kandydat może być chrześcijaninem. W wizji Franciszka na temat zagrożeń dla rodziny, transgenderowe toalety nie są najpilniejszym problemem, jak twierdzą niektórzy wojownicy kulturowi. To, co niszczy rodziny, napisał, to system ekonomiczny, który zmusza miliony biednych rodzin do rozdzielenia się w poszukiwaniu pracy.

Oprócz walki ze starymi praktykami łacińskiej mszy, Franciszek rozpoczął szeroko zakrojoną ofensywę przeciwko starej gwardii wewnątrz Watykanu. Pięć dni po swoim wyborze w 2013 roku wezwał honduraskiego kardynała Óscara Rodrígueza Maradiagę i powiedział mu, że ma być koordynatorem grupy dziewięciu kardynałów z całego świata, których misją jest posprzątanie tego miejsca. Wszyscy zostali wybrani ze względu na swoją energię i na fakt, że w przeszłości byli skłóceni z Watykanem. Było to popularne posunięcie wszędzie poza Rzymem.

Jan Paweł II spędził ostatnią dekadę swojego życia coraz bardziej sparaliżowany przez chorobę Parkinsona, a energii, która mu pozostała, nie spożytkował na biurokratyczne zmagania. Kuria, jak znana jest watykańska biurokracja, rosła w siłę, pogrążając się w stagnacji i korupcji. Bardzo niewiele działań podjęto przeciwko biskupom, którzy udzielali schronienia księżom molestującym dzieci. Watykański bank był niesławny z powodu usług, jakie oferował osobom wyłudzającym pieniądze. Proces czynienia świętymi – coś, co Jan Paweł II robił w niespotykanym dotąd tempie – stał się niezwykle kosztownym procederem. (Włoski dziennikarz Gianluigi Nuzzi oszacował, że cena za kanonizację wynosi 500 000 euro za aureolę). W finansach samego Watykanu panował horrendalny bałagan. Sam Franciszek odniósł się do „strumienia korupcji” w kurii.

Zepsuty stan kurii był powszechnie znany, ale nigdy nie mówiono o nim publicznie. W ciągu dziewięciu miesięcy od objęcia urzędu, Franciszek powiedział grupie zakonnic, że „w kurii są także święci ludzie, naprawdę, są święci ludzie” – rewelacją było to, że założył, iż jego słuchacze będą zszokowani odkryciem tego faktu.

Kuria, powiedział, „widzi i dba o interesy Watykanu, które są nadal, w większości, interesami doczesnymi. Ten watykańsko-centryczny pogląd lekceważy świat wokół nas. Nie podzielam tego poglądu i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by go zmienić”. powiedział włoskiemu dziennikowi „La Repubblica”: „Głowy Kościoła często były narcyzami, schlebiającymi i ekscytującymi się swoimi dworzanami. Dwór jest trądem papiestwa.”

„Papież nigdy nie powiedział nic miłego o księżach” – powiedział ksiądz, który nie może się doczekać jego śmierci. „On jest antyklerykalnym jezuitą. Pamiętam to z lat 70-tych. Mówili: 'Nie mów do mnie Ojcze, mów do mnie Gerry’ – takie bzdury – a my, uciskani duchowni parafialni, czujemy, że grunt został nam wycięty spod nóg.”

W grudniu 2015 roku Franciszek wygłosił swoje tradycyjne bożonarodzeniowe przemówienie do kurii i nie przebierał w słowach: Oskarżył ich o arogancję, „duchowego Alzheimera”, „hipokryzję typową dla miernot i postępującą pustkę duchową, której nie mogą wypełnić stopnie akademickie”, a także pusty materializm i uzależnienie od plotek i obmowy – nie takie rzeczy chcesz usłyszeć od szefa na imprezie w biurze.

Jeszcze cztery lata po swoim pontyfikacie, bierny opór Watykanu wydaje się triumfować nad energią Franciszka. W lutym tego roku na ulicach Rzymu w ciągu jednej nocy pojawiły się plakaty z pytaniem: „Franciszku, gdzie jest twoje miłosierdzie?”, atakujące go za sposób, w jaki potraktował kardynała Burke. To mogło pochodzić tylko od niezadowolonych elementów w Watykanie, i są to zewnętrzne oznaki upartej odmowy oddania władzy lub przywilejów reformatorom.

Ta bitwa, jednakże, została przyćmiona, jak wszystkie inne, przez walkę o moralność seksualną. Walka o rozwód i ponowne małżeństwo koncentruje się na dwóch faktach. Po pierwsze, że doktryna kościoła katolickiego nie zmieniła się od prawie dwóch tysiącleci – małżeństwo jest na całe życie i jest nierozerwalne; to jest absolutnie jasne. Ale jest też drugi fakt: katolicy rozwodzą się i ponownie zawierają związki małżeńskie mniej więcej w tym samym stopniu co reszta społeczeństwa, a kiedy to robią, nie widzą w swoim postępowaniu nic niewybaczalnego. Tak więc kościoły zachodniego świata są pełne rozwiedzionych i ponownie żonatych par, które przyjmują komunię ze wszystkimi innymi, mimo że oni i ich księża doskonale wiedzą, że jest to niedozwolone.

Bogaci i wpływowi zawsze wykorzystywali luki prawne. Kiedy chcą pozbyć się żony i ponownie się ożenić, dobry prawnik znajdzie jakiś sposób, by udowodnić, że pierwsze małżeństwo było błędem, nie było zawarte w duchu, jakiego wymaga Kościół, a więc można je wymazać z rejestru – w żargonie, unieważnić. Dotyczy to zwłaszcza konserwatystów: Steve Bannon zdołał rozwieść się ze wszystkimi trzema swoimi żonami, ale być może najbardziej skandalicznym współczesnym przykładem jest Newt Gingrich, który przewodził republikańskiemu przejęciu Kongresu w latach 90. i od tego czasu wymyślił siebie na nowo jako sojusznika Trumpa. Gingrich zerwał ze swoją pierwszą żoną, gdy ta leczyła się na raka, a w czasie małżeństwa z drugą żoną miał ośmioletni romans z Callistą Bisek, gorliwą katoliczką, po czym poślubił ją w kościele. Ona ma wkrótce objąć stanowisko nowego ambasadora Donalda Trumpa w Watykanie.

Nauczanie o ponownym małżeństwie po rozwodzie nie jest jedynym sposobem, w jaki katolicka nauka seksualna zaprzecza rzeczywistości, jak doświadczają jej świeccy, ale jest najbardziej szkodliwa. Zakaz stosowania sztucznej antykoncepcji jest ignorowany przez wszystkich, gdziekolwiek jest ona legalna. Wrogość wobec gejów jest podważana przez powszechnie uznawany fakt, że duża część kapłaństwa na Zachodzie jest homoseksualna, a niektórzy z nich są dobrze przystosowanymi celibatariuszami. Odrzucenie aborcji nie jest problemem tam, gdzie aborcja jest legalna, a w każdym razie nie jest charakterystyczne dla kościoła katolickiego. Ale odmowa uznania drugiego małżeństwa, chyba że para obieca, że nigdy nie będzie uprawiać seksu, podkreśla absurdalność kasty mężczyzn w celibacie regulujących życie kobiet.

Papież Franciszek w Watykanie w Wielki Piątek tego roku.
Papież Franciszek w Watykanie w Wielki Piątek tego roku. Fot: Alberto Pizzoli/EPA

W 2015 i 2016 roku Franciszek zwołał dwie duże konferencje (lub synody) biskupów z całego świata, aby to wszystko przedyskutować. Wiedział, że nie może ruszyć z miejsca bez szerokiego porozumienia. Sam milczał i zachęcał biskupów, by się sprzeczali. Szybko jednak stało się jasne, że opowiada się za znacznym rozluźnieniem dyscypliny wokół komunii po ponownym małżeństwie. Ponieważ to jest to, co i tak dzieje się w praktyce, trudno jest osobie z zewnątrz zrozumieć namiętności, jakie to wzbudza.

„To, co mnie obchodzi, to teoria” – powiedział angielski ksiądz, który wyznał swoją nienawiść do Franciszka. „W mojej parafii jest wiele rozwiedzionych i ponownie żonatych par, ale wiele z nich, gdyby usłyszeli, że pierwszy małżonek zmarł, pospieszyliby się, by wziąć ślub kościelny. Znam wielu homoseksualistów, którzy robią różne rzeczy, które są złe, ale wiedzą, że nie powinni tego robić. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ale musimy zachować intelektualną integralność wiary katolickiej.”

Przy takim sposobie myślenia, fakt, że świat odrzuca twoje nauczanie, dowodzi jedynie, jak bardzo jest ono słuszne. „Kościół katolicki powinien być kontrkulturowy w obliczu rewolucji seksualnej”, mówi Ross Douthat. „Kościół katolicki jest ostatnim pozostałym miejscem w zachodnim świecie, które mówi, że rozwód jest zły.”

Dla Franciszka i jego zwolenników, wszystko to jest nieistotne. Kościół, mówi Franciszek, powinien być szpitalem, albo apteczką pierwszej pomocy. Ludziom, którzy się rozwiedli, nie trzeba mówić, że to coś złego. Muszą dojść do siebie i poskładać swoje życie na nowo. Kościół powinien stać obok nich i okazywać miłosierdzie.

Na pierwszym synodzie biskupów w 2015 r. był to jeszcze pogląd mniejszościowy. Przygotowano dokument liberalny, ale został odrzucony przez większość. Rok później konserwatyści byli w wyraźnej mniejszości, ale bardzo zdeterminowanej. Franciszek sam napisał podsumowanie tych rozważań w Radości miłości. Jest to dokument długi, refleksyjny i starannie niejednoznaczny. Dynamit jest ukryty w przypisie 351 do rozdziału ósmego i nabrał ogromnego znaczenia w późniejszych konwulsjach.

Przypis ten dołącza fragment, który warto zacytować zarówno ze względu na to, co mówi, jak i na to, jak mówi. To, co mówi, jest jasne: niektóre osoby żyjące w drugich małżeństwach (lub cywilnych związkach partnerskich) „mogą żyć w łasce Bożej, mogą kochać i mogą również wzrastać w życiu łaski i miłości, otrzymując w tym celu pomoc Kościoła”.

Nawet przypis, który mówi, że takie pary mogą przyjmować komunię, jeśli wyznały swoje grzechy, podchodzi do sprawy z rezerwą: „W pewnych przypadkach może to obejmować pomoc sakramentów”. Stąd „chcę przypomnieć księżom, że konfesjonał nie może być salą tortur, ale raczej spotkaniem z miłosierdziem Pana”. Oraz: „Chciałbym również zaznaczyć, że Eucharystia 'nie jest nagrodą dla doskonałych, ale potężnym lekarstwem i pokarmem dla słabych’.”

„Myśląc, że wszystko jest czarno-białe – dodaje Franciszek – niekiedy zamykamy drogę łaski i wzrostu.”

To właśnie ten drobny fragment połączył wszystkie inne bunty przeciwko jego władzy. Nikt nie konsultował się ze świeckimi, aby dowiedzieć się, co oni o tym myślą, a w każdym razie ich opinie nie interesują introwertyków. Ale wśród biskupów, od jednej czwartej do jednej trzeciej biernie opiera się zmianie, a niewielka mniejszość robi to aktywnie.

Przywódcą tej frakcji jest wielki wróg Franciszka, kardynał Burke. Zwolniony najpierw z pozycji na watykańskim dworze, a następnie z komisji liturgicznej, skończył w radzie nadzorczej Rycerzy Maltańskich – charytatywnej instytucji prowadzonej przez stare katolickie arystokracje Europy. Jesienią 2016 r. zwolnił szefa tego zakonu za to, że rzekomo pozwolił zakonnicom rozprowadzać prezerwatywy w Birmie. Jest to coś, co zakonnice robią dość powszechnie w rozwijającym się świecie, aby chronić bezbronne kobiety. Człowiek, który został zwolniony, odwołał się do papieża.

Wynik był taki, że Franciszek przywrócił człowieka, którego Burke zwolnił, i mianował innego człowieka, który przejął większość obowiązków Burke’a. Była to kara za całkiem nieprawdziwe twierdzenie Burke’a, że papież był po jego stronie w pierwotnym sporze.

W międzyczasie Burke otworzył nowy front, który zbliżył się tak bardzo jak tylko mógł do oskarżenia papieża o herezję. Wraz z trzema innymi kardynałami, z których dwóch już nie żyje, Burke przygotował listę czterech pytań mających na celu ustalenie, czy Amoris Laetitia jest sprzeczna z wcześniejszym nauczaniem. Zostały one wysłane w formie oficjalnego listu do Franciszka, który je zignorował. Po tym jak został zwolniony, Burke upublicznił te pytania i powiedział, że jest gotów wydać formalną deklarację, że papież jest heretykiem, jeśli nie odpowie na nie w sposób zadowalający Burke’a.

Oczywiście, Amoris Laetitia stanowi zerwanie z poprzednim nauczaniem. Jest to przykład Kościoła uczącego się na podstawie doświadczeń. Ale to jest trudne do przyswojenia dla konserwatystów: historycznie, takie wybuchy nauki zdarzały się tylko w konwulsjach, w odstępie wieków. Ten przyszedł zaledwie 60 lat po ostatnim wybuchu ekstrawersji, z Vaticanum II, i tylko 16 lat po tym, jak Jan Paweł II powtórzył starą, twardą linię.

„Co to znaczy dla papieża zaprzeczać poprzedniemu papieżowi?” pyta Douthat. „To niezwykłe, jak blisko Franciszek zbliżył się do spierania się ze swoimi bezpośrednimi poprzednikami. To było tylko 30 lat temu, że Jan Paweł II ustanowił w Veritatis Splendor linię, której wydaje się, że Amoris Laetitia zaprzecza.”

Papież Franciszek świadomie zaprzecza człowiekowi, którego sam ogłosił świętym. To go raczej nie zmartwi. Ale śmiertelność może. Im bardziej Franciszek zmienia linię swoich poprzedników, tym łatwiej jest następcy odwrócić jego linię. Choć nauczanie katolickie oczywiście się zmienia, jego siła polega na iluzji, że tak nie jest. Stopy mogą tańczyć pod sutanną, ale sama szata nigdy nie może się poruszyć. Oznacza to jednak również, że zmiany, które miały miejsce, mogą zostać cofnięte bez żadnego oficjalnego ruchu. Tak właśnie Jan Paweł II uderzył przeciwko Vaticanum II.

Aby zagwarantować, że zmiany Franciszka będą trwałe, Kościół musi je zaakceptować. To jest pytanie, na które nie będzie odpowiedzi za jego życia. Ma teraz 80 lat i tylko jedno płuco. Jego przeciwnicy mogą modlić się o jego śmierć, ale nikt nie może wiedzieć, czy jego następca będzie próbował mu się przeciwstawić – a od tego zależy przyszłość Kościoła katolickiego.

Śledźcie Long Read na Twitterze pod adresem @gdnlongread, lub zapiszcie się na cotygodniowy e-mail tutaj.