Twoje bezpłatne artykuły
Przeczytałeś jeden z czterech bezpłatnych artykułów na ten miesiąc.
Możesz przeczytać cztery bezpłatne artykuły miesięcznie. Aby mieć pełny dostęp do tysięcy artykułów filozoficznych na tej stronie, proszę
Pytanie Miesiąca
Każda poniższa odpowiedź otrzymuje książkę. Przepraszamy wielu uczestników, którzy nie zostali uwzględnieni.
Pomimo że Heidegger określił to jako fundamentalne pytanie metafizyki, odpowiedź jest dość prosta u podstaw, jeśli ściśle badamy porównanie między czymś a niczym. Jest coś, ponieważ dosłownie nie ma czegoś takiego jak nic (w ogóle), i prawdopodobnie nigdy nie było. Spinoza i Einstein, wśród wielu innych wielkich myślicieli, podpisali się pod tym poglądem, że niemożliwe jest, aby nie było niczego. Nic jest tylko zawsze brak czegoś w szczególności, ale to nigdy nie jest naprawdę nic, ponieważ sama etykieta „nic” implikuje „coś”.
To, co uważamy za pustą przestrzeń w naszym wszechświecie nie jest w rzeczywistości niczym; zawiera energię, promieniowanie i cząstki, które przelatują w i z istnienia. Ma właściwości: może się rozszerzać i kurczyć, wypaczać i wyginać. Nawet próba wyobrażenia sobie nicości jest niemożliwa dla ludzkiego umysłu. Buddyjski mnich może twierdzić, że jest w stanie oczyścić swój umysł z myśli podczas medytacji, ale nawet pusta tablica wciąż jest czymś. Nawet pustka wciąż ma jakieś parametry wokół niego, aby zawierać „nic” w nim.
Given nieistnienia niczego, podobne, ale bardziej trafne pytanie może być „Dlaczego coś – nasz wszechświat – istnieje jak to robi, i jak to się stało?”. Z pewnością trudno jest odpowiedzieć na to pytanie z jakąkolwiek pewnością. Jako agnostyk nie mogę zgodzić się z Leibnizem i innymi, że wszechświat istnieje, ponieważ Bóg go tak stworzył. Jednak zmagam się równie” z naukowym poglądem, „e Wielki Wybuch stworzył wszechświat z niczego, poniewa” ju” ustaliliśmy, „e nie ma „niczego”. Bardziej zniuansowane wyjaśnienie Lawrence’a Kraussa na temat pochodzenia wszechświata sugeruje, „e w rzeczywistości było coś na początku, mianowicie grawitacja i kwantowa „próżnia”, z której narodził się wszechświat. Ale oczywiście my wtedy wić się w circular reasoning ad infinitum z pytaniem, gdzie pre-universe materiały powstały z… Teoria, że może być multiverses, które konkurują ze sobą o istnienie podobne do naturalnej selekcji, z jeden (s) zawierające najlepsze warunki dla życia powstać przynosząc się do istnienia dla świadomych istot, również nie odnosi się do kwestii pochodzenia tych multiverses w pierwszej kolejności.
Inni twierdzą, że wszechświat jest niewytłumaczalne i nigdy nie będzie odpowiedzi na pytanie. Ale twierdzenie Bertranda Russella, że „powinienem powiedzieć, że wszechświat po prostu jest i to wszystko” jest ostatecznie niesatysfakcjonującą i rozczarowującą odpowiedzią. Jak możemy, jako rozumne i samoświadome istoty, nie zadawać pytań o to, jak powstał nasz wszechświat i dlaczego w ogóle istnieje? Jest to fascynujące i zaginające umysł wzajemne oddziaływanie fizyki, teologii i filozofii, nad którym niewątpliwie rasa ludzka będzie się długo zastanawiać.
Rose Dale, Floreat, Australia Zachodnia
Cztery przemyślenia i jedno rozwiązanie. (1) Pytanie zakłada 'nic’ jako domyślną pozycję. Załóżmy, że nie ma nic. Czy wtedy (co jest niemożliwe) zapytalibyśmy „Dlaczego nic nie ma?”. To pytanie nie ma tej samej wagi. 'Nic’ nie wydaje się wymagać wyjaśnienia: 'Po prostu nie ma nic’ wydaje się być wystarczające. Ale jeśli tak jest, to dlaczego 'Po prostu jest coś’ nie jest adekwatną odpowiedzią na nasze pierwotne pytanie?
(2) Porównaj starotestamentową historię płonącego krzewu i odpowiedź Jahwe na pytanie Mojżesza o to, kim On jest: „Jestem tym, czym jestem”. Zostało to potraktowane jako odpowiedź głęboka i znacząca. Dlaczego nie przyznamy tej samej swobody wszechświatowi i nie potraktujemy „Jest tym, czym jest” jako równie głębokiej i znaczącej odpowiedzi na pytanie, dlaczego coś istnieje? Być może istnienie jest faktem brutalnym – wszechświat po prostu jest, i to jest wystarczające wyjaśnienie.
(3) W rzeczy samej, jakiego rodzaju wyjaśnienie mogłoby być? Wyjaśnić istnienie jakiejś rzeczy to pokazać, jaka inna rzecz lub rzeczy powodują, że ona istnieje. Ale jak możemy wyjaśnić istnienie całości rzeczy? Z definicji nie ma żadnych innych rzeczy, za pomocą których można by wyjaśnić całość rzeczy. Domaganie się odpowiedzi, gdy żadna nie jest możliwa, wydaje się daremne.
(4) Trudno uniknąć podejrzeń, że jest to podchwytliwe pytanie postawione przez teistów, którzy, gdy wpadasz w kłopoty próbując na nie odpowiedzieć, próbują cię zbyć kartą Boga: „Ah ha!”, mówią, „Nie możesz tego wyjaśnić, więc jedynym wiarygodnym wyjaśnieniem czegokolwiek istniejącego musi być to, że Bóg to stworzył!”
Rozwiązanie: moja własna droga wyjścia z butelki na muchy jest na skrzydłach prawdopodobieństwa. Chociaż istnieje tylko jedno możliwe „nic”, istnieje nieskończona liczba możliwych „rzeczy”. Stąd początkowe prawdopodobieństwo, że nie ma nic zamiast czegoś, wynosi jeden podzielone przez nieskończoność, co jest bliskie zeru, wirtualne zero. I na odwrót, prawdopodobieństwo, że coś jest, jest tak bliskie jedności, jak tylko można. Dlaczego więc jest raczej coś niż nic? Poniewa” zawsze by „o to pewne. To jest to, gdzie są mądre pieniądze.
Ian Robinson, Cowes, Australia
To jest prawdopodobnie najbardziej fundamentalne pytanie w filozofii. Kiedyś usłyszałem, jak pewien szanowany filozof powiedział, że jest to „złe pytanie”, nie proponując „dobrego pytania”. Uznałem to za wykręt, nie mówiąc już o niezbyt subtelnym uniku. Ale są dwa główne aspekty tego pytania, a większość prób odpowiedzi dotyczy tylko jednego z nich.
Mieszkamy we wszechświecie, który według nas ma około czternastu miliardów lat. Proto-ludzka świadomość powstała dopiero około sześć milionów lat temu, a Homo sapiens pojawił się na scenie dopiero niedawno – około 200 000 lat temu. Ale chodzi o to, że bez świadomej istoty, która mogłaby postrzegać Wszechświat, równie dobrze mogłoby nie być nic.
Einstein sławnie powiedział: „Najbardziej niezrozumiałą rzeczą we Wszechświecie jest to, że jest on zrozumiały”. Wielu naukowców, jeśli nie większość, wierzy, że Wszechświat i nasz status w nim jest dziwnym wypadkiem. Paul Davies w swojej erudycyjnej książce The Goldilocks Enigma nazywa tę interpretację „absurdalnym wszechświatem”. Ich standardowa odpowiedź na tę zagadkę brzmi, że istnieje wiele, być może nieskończona liczba wszechświatów. Jeśli tak jest, to istnieje nieskończona liczba ciebie i mnie. Hipoteza multiwersum mówi, „e wszystkie mo „liwości są jednakowo wa „ne, co nie wyjaśnia niczego, poza stwierdzeniem, „e dziwaczny przypadek naszego istnienia mo „e być zrozumiany jedynie w nieskończonym morzu wszystkich mo „liwych egzystencji. Wielu fizyków i kosmologów zwróciło ponadto uwagę na to, że istnieją stałe odnoszące się do fundamentalnych praw fizycznych, których wielkość pozwala na ewolucję złożonych form życia. Nawet niewielkie odchylenia w tych liczbach, w górę lub w dół, mogłyby sprawić, że Wszechświat stałby się pozbawiony życia. Jak zauwa „ył kosmolog John Barrow, Wszechświat musiałby mieć tak zdumiewającą skalę, jaką obserwujemy, aby dać czas na ewolucję zło „onych form ycia – czyli nas. Na podstawie tych idei Brandon Carter ukuł i zdefiniował dwie zasady antropiczne. Słaba zasada antropiczna mówi, że tylko wszechświat, który zawiera obserwatorów, może być obserwowany (co jest tautologią). Silna zasada antropiczna mówi, że może istnieć tylko taki wszechświat, który pozwala na pojawienie się obserwatorów. Aby być samourzeczywistnionym, wszechświat wymaga świadomości, w przeciwnym razie jest efektywnie nieistniejący; w ten sam sposób, w jaki zaginiony rękopis Szekspira byłby nieistniejący.
Paul P. Mealing, Melbourne, Australia
As to why this something exists, we may consider the four types of causes identified by Aristotle: the material, formal, efficient, and final causes (in The Great Philosophers, Brian Magee suggested we could think of these as 'be-causes’). Stąd istnieje coś z powodu jego materiałów. Materiałom tym można nadać strukturę poprzez przyczynę formalną – o której być może możemy myśleć jako o definicji tego, co sprawia, że coś jest właśnie tym czymś – poprzez przyczynę sprawczą – to znaczy poprzez proces lub czynnik – w jakimś celu – ostatnia z nich to Arystotelesowska przyczyna ostateczna. Przekonani religijnie byli skłonni szukać przyczyny wszystkich takich przyczyn – „pierwszej przyczyny”, przywołującej na myśl nadprzyrodzone bóstwo, którego konieczne istnienie i wszechmoc można postrzegać jako rozwiązanie problemu istnienia raczej czegoś niż niczego.
Dla nas „dlaczego” przede wszystkim sugeruje cel, intencję i motyw, które są wyraźnie subiektywne, ludzkie skłonności. W porównaniu z tym, „jak” odnosi się niezależnie od nich, obiektywnie, do materialnych i efektywnych przyczyn, dzięki którym coś istnieje. Z rozkwitem nauki empirycznej, takie wyjaśnienia pochodzenia stają się podkreślane, ponieważ dowody sugerują, że rzeczy naturalnie „po prostu są”, a nie są świadomie zamierzone.
Jeśli chodzi o rolę „niczego”, w skrajnym przypadku, według redaktora naczelnego New Scientist Jeremy Webb, między innymi, przestrzeń i czas powstały tylko po Wielkim Wybuchu, a przed tym ani jedno, ani drugie nie istniało (Nic, 2013, s.6). Pytanie o to, co wydarzyło się przed osobliwością Wielkiego Wybuchu, jest, zdaniem Stephena Hawkinga, jak pytanie o to, co znajduje się na południe od bieguna południowego. Co więcej, Brian Cox i Andrew Cohen (Wonders of the Universe, 2011, s.239) utrzymują, e po 10100 latach w odniesieniu do tego Wszechświata „nic się nie dzieje i nie dzieje się wiecznie”. Po tym niewyobrażalnie długim czasie będzie więc raczej nic niż coś – wieczność nicości. Jednak w międzyczasie, nawet jeśli zdrowy rozsądek kusi nas, aby wierzyć, że materia nie może spontanicznie powstać z pustej przestrzeni, „kiedy pozwolimy na dynamikę grawitacji i mechaniki kwantowej… nie jest to już prawdą” (Lawrence Krauss, A Universe from Nothing, 2012, s.151).
Colin Brookes, Loughborough, UK
Wydaje się, że istnieją trzy sposoby odpowiedzi na to pytanie postawione przez Gottfrieda Leibniza: (1) „Coś” – wszechświat – istniało zawsze; (2) Byt konieczny (coś, co nie mogłoby nie istnieć) powołał do istnienia wszystko inne; (3) „Coś” – wszechświat – powstało spontanicznie.
Leibniz sam uważał, że „wystarczającej przyczyny istnienia wszechświata nie można znaleźć w serii rzeczy warunkowych” w świecie, dlatego „ostatecznym korzeniem świata musi być coś, co istnieje z metafizycznej konieczności.” Konkluduje on, że „ostateczną przyczyną rzeczy jest Bóg”. Ten argument nie jest zbyt przekonywujący dla niewierzących, ponieważ nasuwa pytanie: Dlaczego istnieje raczej Bóg niż nic?
W swojej błyskotliwej książce A Universe from Nothing, Lawrence Krauss rozwija ideę samo-tworzących się wszechświatów. Po pierwsze, kwestionuje on samo pytanie. Sugeruje, że ludzie, którzy zadają to pytanie, zazwyczaj mają na myśli „Jak to możliwe, że coś istnieje? (pytanie naukowe), a nie „Dlaczego coś jest? (pytanie metafizyczne). Następnie opisuje, jak kwantowa teoria grawitacji pozwala na spontaniczne pojawianie się wszechświatów z kwantowej próżni, z ich własnym czasem i przestrzenią. Wszechświaty te, choć maleńkie, mogą zawierać materię i promieniowanie, tak długo jak ich całkowita energia (energia kinetyczna i masowa minus grawitacja) wynosi zero. Te dziecięce wszechświaty trwają zwykle nieskończenie krótko. Jednak inflacja – siła, która pierwotnie napędzała nasz własny wszechświat – może spowodować ekspansję niektórych z nich w postępie geometrycznym i przekształcić je we wszechświaty, niektóre z nich mogą być podobne do naszego, ale niektóre mogą mieć zupełnie inne cząsteczki i prawa fizyczne. Krauss argumentuje dalej, że powstanie „czegoś” jest nieuniknione, ponieważ „nic” jest niestabilne.
Czy argument Kraussa oferuje zadowalające wyjaśnienie, dlaczego lub jak istnieje coś? Czy nie można nadal zastanawiać się zasadnie, dlaczego istnieje kwantowa energia próżni i inflacja, a nie nic w ogóle? W każdym razie wydaje się, że to nauka znajdzie odpowiedź, a filozofia może tylko stać z boku i podwójnie sprawdzać argumenty!
Michael Brake, Epsom, UK
Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Można by odpowiedzieć, że po prostu dlatego, że jest. Istnieje wiele zawiłych ścieżek prowadzących do tego punktu. Jeśli wszechświat nie miał początku, zatem zawsze coś istniało – jego nieistnienie jest zatem niemożliwe. Idea ta jest wspierana przez badania, które przewidują, że wszechświat nie miał początku, ale istniał wiecznie jako rodzaj potencjału kwantowego, zanim zapadł się w Wielki Wybuch. Inne podejście wykorzystuje ideę „tęczowej grawitacji” do poparcia tezy, że wszechświat nie miał początku, a czas rozciągał się w nieskończoność. Inne poglądy stwierdzają, że czas nie istniał przed Wielkim Wybuchem.
Jednakże ludzka natura i wcześniejsze doświadczenia prowadzą nas do oczekiwania, że wszystko ma swoją przyczynę – stąd potrzeba wiary w Boga. Jednak przyczyna może nie zawsze być konieczna, nawet do powstania wszechświata, co jest poza naszą wiedzą; jeśli rzeczywiście istniał punkt wyjścia wszechświata w ogóle. Oczywiście, gdybyśmy znaleźli sprawdzoną przyczynę dla powstania wszechświata, ta przyczyna sama w sobie potrzebowałaby przyczyny – wrócilibyśmy do punktu wyjścia, szukając tej wspomnianej nowej przyczyny. Jest to prawdą, ponieważ każda przyczyna musi mieć swoją własną przyczynę; nie ma prostej i zamkniętej przyczyny, dlaczego ciało działa, jeśli jest to z powodu naszych organów, to nasze organy działają z powodu naszych tkanek, tkanki z powodu krwi, i tak dalej, aż w końcu dojdziemy do czegoś, czego nie możemy wyjaśnić. Jeśli naprawdę istnieje przyczyna dla wszechświata, odpowiedź musi być coś, co istnieje przede wszystkim bez własnej przyczyny – więc dlaczego wszechświat sam nie może istnieć bez przyczyny?
Aby odpowiedzieć na pytanie „dlaczego”, trzeba zdać sobie sprawę, że odpowiedź może leżeć w sobie, że świat może być „konieczne bycie”, trzymając swój własny powód istnienia w sobie. Przykładem tego może być arytmetyka, której podstawowe prawa istnieją same z siebie. Tak więc wracamy do uproszczonego powodu, że jest raczej coś niż nic, tylko dlatego, że jest.
Alanna Blackshaw, Morden, UK
Najprostszym sposobem pokazania, że musi być raczej coś niż nic, jest próba zdefiniowania niczego. Nic nie może mieć żadnych właściwości: Żadnych rozmiarów. Żadnego kształtu. Żadnego położenia. Żadnej masy-energii, sił, form falowych, ani niczego innego, co można sobie wyobrazić. Nie ma czasu, nie ma przeszłości, nie ma teraźniejszości, nie ma przyszłości. I wreszcie, brak istnienia. Dlatego coś musi istnieć. I to jest to.
Larry Curley, Sawtry, Huntingdon, UK
Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Ręczę za 'zabawę’. Zrozum mnie. Sartre w Bycie i nicości pisze, że doskonała nicość sama by się nihilowała. To tak, jakby w nicości było coś, co musi się czymś stać. Wyobraźmy więc sobie, jeśli można, kosmiczną nudę sprzed Wielkiego Wybuchu. Teraz wyobraź sobie, że w jakiś fundamentalny sposób dąży ona do stania się czymś. To implikuje rodzaj eksperymentu, czy zabawy, dla samego zobaczenia, co się stanie. A jak może być jakiekolwiek „widzenie” bez świadomości, która jest tak daleka od niczego, jak tylko cokolwiek może być?
Wszystko wydaje się istnieć dla samego bycia postrzeganym. Rozważmy, na przykład, wtórne jakości, takie jak światło i dźwięk. Podczas gdy możemy sobie łatwo wyobrazić wszechświat formy i rozszerzenia – pierwotne jakości – bez świadomości (konkretnie, bez bycia postrzeganym), wtórne jakości są inne. Jeśli drzewo upada w lesie i nie ma nikogo w pobliżu, kto mógłby to usłyszeć, nie wydaje ono dźwięku, a jedynie zakłóca powietrze. To samo dotyczy światła: ani kolor, ani dźwięk nie istnieją bez bycia postrzeganym.
Dlaczego więc to wszystko zamiast niczego? Aby zobaczyć, co się stanie? Eksperymenty, być może? Zabawa? W tym sensie, wszystkie postrzegające rzeczy mogą być uważane za oczy i uszy Boga. Ma to dwie główne implikacje. Po pierwsze, istnieją etyczne implikacje dotyczące tego, jak traktujemy inne postrzegające rzeczy, imperatyw minimalizowania cierpienia. To wywołuje oczywisty sprzeciw: ból i cierpienie wydają się sprzeczne z zabawą. Ale eksperymenty często się nie udają. A przeciwstawianie cierpienia i katastrofy eksperymentom byłoby myleniem ich z jakąś celowością o ustalonym pozytywnym wyniku, kierowaną być może przez jakąś wyższą świadomość. Chodzi mi o coś bardziej bezosobowego. Po drugie, świadomość oddala nas od niczego. Możemy więc założyć, że im bardziej się rozwija, tym bardziej oddala się od tego niczego. Dlatego im wyższe formy zabawy, w które się angażujemy (sztuka, filozofia, nauka, itd.), tym większy dystans. Więc co lepszego moglibyśmy zrobić z naszym skrawkiem czegoś niż zobaczyć, co może zrobić świadomość? I co mogłoby nas odciągnąć od tej kosmicznej nudy bardziej niż zabawa?
D.E. Tarkington, Bellevue, Nebraska, USA
To, że istnieje raczej coś niż nic, uważam za udowodnione przez fakt postawienia pytania. Natura nicości jest bardziej problematyczna. Jeśli przez „nicość” rozumiemy wieczną pustkę niezdolną do zmiany, nie mamy dowodów, że taki stan mógłby istnieć. Nawet próżnia, w którą obecnie wierzymy, ma skłonność do generowania czegoś dzięki prawom mechaniki kwantowej. Prawa te najwyraźniej określiły również naturę podstawowych składników materii i pól energetycznych, które pojawiły się 13,7 miliarda lat temu w Wielkim Wybuchu, który zapoczątkował „coś” naszego Wszechświata. Te z kolei wykazują skłonności do interakcji w specyficzny, definiowalny i powtarzalny sposób ze sobą, powodując dynamikę zmian tego czegoś, z której może rozwinąć się rosnąca złożoność. Jednym z rezultatów tej rosnącej złożoności, w co najmniej jednym regionie Wszechświata, w którym proces ten powstał, jest rozwój samoreplikujących się zespołów materii, co pod wpływem konkurencji o podstawowe materiały, z których można się replikować, skutkuje z czasem dalszą złożonością. Wniosek z tego, ponad 300.000 lat temu, było pojawienie się formy życia, która około 2.500 lat temu była zdolna do rejestrowania pytań z rodzaju tych, na które ta odpowiedź stara się odpowiedzieć. Od tego czasu rozwinęliśmy zdolność do oferowania wiarygodnych odpowiedzi na takie pytania. Używając unikalnej kombinacji narzędzi, obserwacji oraz umiejętności rozumowania dedukcyjnego i indukcyjnego, rozwinęliśmy niezwykłe zrozumienie, które właśnie opisałem. Niestety, wielu przedstawicieli naszego gatunku nadal będzie kwestionować to zrozumienie. Mogą przyznać, że chociaż ta linia argumentacji może dotyczyć tego, „jak” coś jest raczej czymś niż niczym, to nie jest w stanie dostarczyć powodu, celu lub przyczyny, którą sugeruje słowo „dlaczego” w oryginalnym pytaniu. Obawiam się jednak, że przypisywanie celu prawom natury nie pozwala docenić rodzaju rzeczy, jakimi są te prawa i Wszechświat, który z nich wynika. Poszukiwanie celu dla wszystkich rzeczy, przez pytających, którymi się staliśmy, odzwierciedla nie coś tam w tym, co doprowadziło do naszego stworzenia, ale coś wewnętrznego, czego używamy, aby zorganizować nasze krótkie życie w ramach tego wspaniałego stworzenia.
Mike Addison, Newcastle Upon Tyne, UK
To jest jedno z tych pytań, które, jak mówi Budda w przypisywanym mu kazaniu, „nie zmierza w kierunku zbudowania”, jeśli przez zbudowanie rozumiemy osiągnięcie ostatecznej odpowiedzi. Być może taka odpowiedź jest możliwa, ale próby odpowiedzi na to pytanie poprzez odwołanie się do zasady racji dostatecznej szybko obracają się w nieskończony regres: Bóg stworzył wszystko, ale kto stworzył Boga? Odwołując się do kosmologii wielowersyjnej, możemy powiedzieć, że tak się składa, iż żyjemy we wszechświecie precyzyjnie dostrojonym do istnienia pewnych cząstek, a zwłaszcza gwiazd. Inne wszechświaty mogą być nieobecne. Ale co stworzyło multiwersum?
Prawdopodobnie wtedy pytanie nie zmierza w kierunku budowania, w kierunku ostatecznej odpowiedzi; ale zadawanie go może jednak być budujące, ponieważ pod zapytaniem wydaje się być postawa podziwu, że są rzeczy i tutaj są i tutaj jesteśmy jako rzeczy też, wśród innych. Czy mielibyśmy rację mówiąc, że świadomość i zanurzenie się w tej „oczywistości” (lub haecceity) – nie wśród samych rzeczy jako walczących o esencje lub pojęcia, ale wśród rzeczy jako żyjących z nimi, ze wszystkimi ich cechami szczególnymi w całym tym zawrotnym zakresie i precyzji – jest podstawą Freudowskiego „uczucia oceanicznego”? Jest to pokrewieństwo, jakie jaźnie odczuwają wobec tego, co rzeczywiste i większe od nich samych. Poeci byli szczególnie dobrzy w opisywaniu tego, czyż nie?
Więc zadając metafizyczne pytanie „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”, być może możemy zrezygnować z pozornie niemożliwej odpowiedzi na rzecz tego, jak samo pytanie jest z natury etyczne. Znajomość relacji „ja – ty” zaczyna się tutaj.
Nie interesuje mnie więc próba uzasadnienia odpowiedzi na pozornie bezzasadne pytanie. Twierdzę, że motywy, dla których je zadajemy, oznaczają, że jesteśmy zachwyceni światem materialnym – światem, który zbyt wielu filozofów, począwszy od Platona, oczerniało, ze szkodą dla rozumu, zrozumienia, współczucia, szacunku i sprawiedliwości.
Christopher Cokinos, University of Arizona, USA
Moja mała córeczka zaczyna gaworzyć. Wkrótce wypowie swoje pierwsze słowo, a potem… Cóż, potem przyjdą pytania. Będzie pytać, dlaczego to i dlaczego tamto, więc moja wiedza i cierpliwość zostaną rozciągnięte do nowych granic. Próbowałam przygotować się na to najbardziej zagadkowe pytanie ze wszystkich: Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Ona bez wątpienia sformułuje je inaczej, ale ja będę wiedział, o co jej chodzi. Zamykam oczy i zaczynam sobie wyobrażać, co powiedzieliby mędrcy…
Profesor Broot mówi: „Po prostu jest”; a profesor Endelez, że „Wszechświat powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu, a przed nim był Wielki Wybuch, i tak dalej.” Moja córka wciąż naciska na swoje „dlaczego”, mimo że pierwszy z nich odrzucił pytanie, a drugi uniknął go, zamieniając nic na nieskończoność. Nie podoba się to ani mnie, ani mojej córce. Moja córka zalewa więc parę potokiem „dlaczego”, a ja zauważam, że profesor Broot zaczyna się wiercić i szarpać za wąsy, i wiem, że już czas na nas. Przechodzimy do profesora Gottluva, który mówi nam, że „Wszystko we wszechświecie ma swoją przyczynę, a ostateczna przyczyna musi, z konieczności uniknięcia absurdalnego regresu, być niezawiniona, a my nazywamy tę rzecz Bogiem”. Jednak moja córka nadal pyta dlaczego, tak jak i ja. Brzmi to tak, jakby nasza koncepcja niczego została teraz zamieniona na rodzaj nieskończoności zwanej Bogiem. W międzyczasie krążą plotki o naszym przedsięwzięciu. Wokół nas roi się teraz mnóstwo profesorów, a my jesteśmy zasypywani coraz bardziej egzotycznymi definicjami nicości i czasu oraz pedanterią dotyczącą sformułowania pytania.
Dość! Idziemy w jakieś zaciszne miejsce, siadamy i łamiemy się chlebem. Tutaj chrupiemy nad problemem, który nurtuje nas przez cały czas. Wydaje się, że nigdy nie ma sposobu na satysfakcjonujące zakończenie pytania o powody. Wszystkie odpowiedzi, pomijając wyjścia z sytuacji, w jakiś sposób kończą się albo okrężnie, albo żółwim tempem, albo dogmatycznie ucinają się w jakimś arbitralnym punkcie. Pytam moją córkę: „Co o tym wszystkim myślisz?”. Z kawałkami sera na brodzie mówi: „Dish shammich ish sho good!”. Tak to jest, kochanie, tak to jest… dobry oracz dla zwykłych ludzi ze zdrowym rozsądkiem. Amen!
Eneree Gundalai, Hannover, Niemcy
Następne pytanie miesiąca
Następne pytanie brzmi: What Are The Moral Limits To Free Speech And/Or Action? Proszę podać i uzasadnić swoją odpowiedź w mniej niż 400 słowach. Nagrodą jest pół-losowa książka z naszej góry książkowej. W temacie należy zaznaczyć „Pytanie miesiąca” i należy je otrzymać do 11 czerwca 2018 roku. Jeśli chcesz mieć szansę na otrzymanie książki, prosimy o dołączenie swojego adresu fizycznego. Zgłoszenie jest pozwoleniem na reprodukcję Twojej odpowiedzi.