The Secret Majesty of ABBA: They Were the Feminine Pop Opera of Their Time

ABBA występująca jako nieznany zespół, zanim stała się sławnaABBA występująca w Folkets Park w Karlskoga, Szwecja - 17 Jun 1973
I.B.L./REX/

Popularny w Variety

Szwedzkie supergwiazdy lat 70. były ogromnie popularne, a jednocześnie niedoceniane w swojej epoce, ponieważ ich tematem były romantyczne marzenia kobiet.

W latach 70-tych, zawsze miałeś tendencję do słyszenia dwóch rzeczy o ABBA: że byli najbardziej stratosferycznie udaną grupą pop od czasu Beatlesów (co było prawdą); i że muzycznie, byli błyszczącym żartem – kwintesencją bąbelkowej trywialności, czterech uśmiechniętych szwedzkich trubadurów w kosmicznych garniturach dyskotekowych z poliestru, śpiewających radosne dżingle słodyczy. Nie wszyscy tak uważali, oczywiście; ludzie, którzy kupili te wszystkie płyty ABBA, najwyraźniej je polubili. Jednak nie jest przesadą stwierdzenie, że ABBA, w czasach swojej świetności, była znienawidzona przez prasę głównego nurtu, i że jeśli próbowałeś przedstawić argumenty za traktowaniem ich poważnie, prawdopodobnie zostałbyś wyśmiany z sali.

W przypadku ABBA, tak było przez długi czas, choć dla mnie jest to dość zdumiewające stwierdzenie. Zawsze, gdy myślę o ABBIE, przychodzą mi na myśl następujące słowa: pure, pop, luscious, irresistible, incandescent. W pewnym sensie sprowadza się to do czegoś podstawowego: Jak można zmierzyć chwałę melodii? Akordu? Haka? Harmonicznej zbieżności? Wspaniała piosenka ABBA, taka jak „Super Trouper”, „Dancing Queen” czy „SOS” to coś więcej niż tylko „chwytliwy” kawałek piosenki. Zapewnia ona uderzenie słuchowo-lirycznej endorfiny, przypływ wzniosłości. To wznosi cię do wyższego miejsca.

Ale to wymowne, że było takie skrajne uprzedzenie wobec ABBA podczas własnej ery grupy. Czy to dlatego, że lata 70. były tak rockowo zorientowanym czasem? Raczej nie. Jedną z emblematycznych postaci tego okresu był Elton John, który przy całej swojej błyszczącej, campowej krzykliwości zawsze cieszył się wiarygodnością. On, wraz z ABBĄ, był wielką popową maszyną lat 70-tych, a jednak Elton John tworzył piosenki, które były uważane za natychmiastowe klasyki, podczas gdy ABBA, przy całym swoim sukcesie na listach przebojów, spędziła dziesięciolecia na ugruntowaniu swojego prestiżu w popowym panteonie.

Dlaczego tak jest? Odpowiedź, jak na ironię, jest związana z jednym z charakterystycznych wymiarów siły ABBA jako grupy. W latach 70-tych ABBA była szczytowym wyrazem kobiecej świadomości w muzyce pop, wypełniając lukę pomiędzy dziewczęcymi grupami z Motown lat 60-tych, a powstaniem Madonny, która zrewolucjonizowała przemysł muzyczny – nie wspominając o całym świecie – na początku lat 80-tych. Znajdując się pomiędzy tymi dwoma epokami, ABBA królowała jako Top 40 bardów kobiecego romantycznego pożądania, złamanego serca, zdrady i oddania.

I to, mówiąc wprost, jest powód, dla którego prawie nikt nie traktował ich poważnie. Jasne, były silne kobiece głosy w rockowym krajobrazie lat 70-tych, od Joni Mitchell przez Donnę Summer po Lindę Ronstadt. Blondie, według mnie, była najwspanialszym zespołem nowej fali, a Heart, w tamtym czasie, byli pionierami szokującego pomysłu, że kobieta może trzymać gitarę elektryczną. Ale to ABBA, i tylko ABBA, przekształciła zawiłości kobiecej pasji i tęsknoty w ekstatycznie podtrzymywaną i większą niż życie pop-operę. A fakt, że było to wielkie, popowe i kobiece uczynił to, w tamtym czasie, „nie do przyjęcia”.

Nic z tego nie przyszło mi do głowy, jako krótkowzrocznemu mężczyźnie, kiedy po raz pierwszy słuchałem ABBA, całkiem przypadkowo, w późnych latach 70-tych. Posiadałem dokładnie jeden z ich albumów, zatytułowany „ABBA: The Album” i od czasu do czasu wyjmowałem go, żeby posłuchać „Take a Chance On Me” lub „The Name of the Game”. (Resztę piosenek uważałem za wypełniacze). Muzyka na tych utworach była gorąca i porywająca, a ja włączałem je tuż obok Talking Heads, Supertramp, The Clash czy Earth, Wind & Fire, nigdy nie zwracając uwagi na teksty.

Efemeryda, która zmieniła mnie w ćpuna ABBA, nastąpiła dopiero w 1992 roku, i czułem się prawie jak absurdalny wypadek. Oglądałem „Prime Suspect 2”, drugi sezon świetnego, mrocznego serialu detektywistycznego Scotland Yardu z Helen Mirren. W tym konkretnym odcinku, alfons grany przez Davida Thewlisa znajdował się w eleganckim sklepie odzieżowym w centrum handlowym, a muzyka w systemie dźwiękowym – była w tle, nie głośna i w stylu Scorsese, ale słyszalna z daleka, jako część atmosfery sklepu – brzmiała „Lay All Your Love On Me”. Była to piosenka, którą znałem, ale nigdy tak naprawdę nie zastanawiałem się nad nią ani nie reagowałem na nią. Głównie myślałem, że tekst był trochę żartobliwy, w ten Top-40-goes-to-Berlitz-klasa ABBA sposób (lay all your love on me? Brzmiało to jak podryw ze strony „SNL” Wild and Crazy Guys).

Ale teraz, gdy usłyszałem to przez blaszane głośniki brzydkiego sklepu z ubraniami w brytyjskiej telewizji, usłyszałem… majestat. Połączenie pulsującego rytmu i kaskadowej harmonii, które teraz czułem jak słodki tlen wypełniający moją duszę. I tak, pasja tych słów. Lay all your love on me. Jak można było powiedzieć to bardziej bezpośrednio? Było to tak wymowne w samej swojej niezręczności. Erotyczna konotacja słowa „lay” była zbyt oczywistym podwójnym entendre, ale był to również doskonały sposób na przekształcenie romantycznej piosenki w seksualną piosenkę, która nadal była romantyczną piosenką. Dwóch mężczyzn, Benny Andersson i Björn Ulvaeus, mogło napisać ten tekst, ale został on wytłoczony przez wokalistki, Agnethę Fältskog i Anni-Frid Lyngstad, które przekazały żarliwe pożądanie naznaczone migotliwym podtekstem melancholii. Kto by się przejmował, gdyby brzmiało to tak, jakby zostało przetłumaczone z esperanto? W tej piosence, jak teraz słyszałem, kobieta deklarowała: „Oto, czego chcę, i (poniżej) oto, jak bardzo złamane będzie moje serce, jeśli tego nie dostanę”. To nie jest przesłanie, które można usłyszeć od męskich gwiazd rocka. I ABBA, na swój sposób, uczynił to epickie.

Następnego dnia, poszedłem do Tower Records i chodził do sekcji ABBA, gdzie zdecydowałem się kupić ich box set. To był deluxe, ale idiosynkratyczne jeden: prostokąt, który zawierał cztery płyty CD, z każdej piosenki, które nagrali, tylko wyświetlane z niewielkim uwzględnieniem, jak utwory zostały zorganizowane na swoich albumach. Lata później zdobyłem zremasterowane wersje oryginalnych płyt ABBA, ale ten box set, pozbawiając piosenki „tożsamości albumowej” (było to dosłownie 100 utworów pod rząd), okazał się idealnym sposobem na przyswojenie katalogu ABBA. Teraz dostrzegłam, że był to jeden wielki, rozległy album, seria cukierkowych arii składających się na jedną historię. Tą historią było doświadczenie zakochanych kobiet. Fakt, że dwóch mężczyzn z fryzurami w stylu astro chipmunk było odpowiedzialnych za maszynerię (pisanie piosenek, produkcję, nawet teksty), a dwie kobiety stały na czele grupy, zarówno na koncertach, jak i w teledyskach, jako rozmarzone muzy gwiazd filmowych, był bardzo charakterystyczny dla tamtych czasów. Można powiedzieć, że Andersson i Ulvaeus utrzymywali ten sam artystyczny związek ze swoimi partnerkami, Lyngstad i Fältskog (z którymi, w różnych momentach, byli małżeństwem), jaki reżyser George Cukor miał z aktorkami, które prowadził przez jedne z największych komedii romantycznych w historii. W każdym przypadku to mężczyźni kontrolowali środki produkcji. To kobiety miały głos.

Słuchając ABBA dzisiaj, jestem uderzony przez ciekawy i wspaniały sposób, że ich piosenki się zestarzały. Piosenki brzmią teraz bardziej odkrywczo i oświeceniowo, bardziej nieokiełznane w swojej pasji, bardziej śmiałe w swojej nawigacji po agoniach i ekstazach miłości niż wtedy. I to ma związek z tym, jak współczesny krajobraz pop jest znacznie mniej nieustraszony romantyczne miejsce niż kiedyś.

Pomyśl, jak odważne, a nawet lekkomyślne, tekst piosenki jak „Mamma Mia!” brzmi dzisiaj. Jasne, myślimy o niej jako o wesołym, upbeatowym hicie głównego nurtu, na tyle popularnym, że użyczył swojego tytułu do długo trwającego hitu na Broadwayu, przebojowej hollywoodzkiej wersji musicalu i, w ten weekend, jego udanego sequela. Ale spójrzcie tylko na to, co „Mamma Mia!” mówi. To piosenka o tym, jak piosenkarka upiera się przy pozostaniu z mężczyzną, który nie przestaje się na nią nabierać, bo bez względu na to, co robi, bez względu na to, jak bardzo została „oszukana przez ciebie”, nie może nie wrócić. Nie może się powstrzymać! Chodzi o uczucie, które płonie w jej wnętrzu:

„Spójrz na mnie teraz, czy kiedykolwiek się nauczę?/Nie wiem jak, ale nagle tracę kontrolę/There’s a fire within my soul/Just one look and I can hear a bell ring/One more look and I forget everything…”

W dzisiejszych czasach, moglibyśmy potraktować to jako masochistyczną opowieść o kompulsywnym, jeśli nie obraźliwym, związku. Ale czy to znaczy, że teksty „Mamma Mia!” odzwierciedlają po prostu przestarzałe postawy odległych czasów? Czy też oznacza to, że jest to rodzaj rzeczy, które (tak bardzo, jak chcielibyśmy temu zaprzeczyć) czasami się zdarzają, i że głos kobiety wyznający to w samym środku piosenki pop, posiadający romantyczny przymus tego, jest na swój sposób formą wzmocnienia, ponieważ jest to forma nagiej ekspresji?

Oczywiście, to nie jest tak, że każda piosenka ABBA obraca się wokół miłosnej wersji syndromu sztokholmskiego. Grupa potrafi, od czasu do czasu, zaserwować piosenki o rozpaczy („Knowing Me, Knowing You”), ale są też piosenki o nieokrzesanym pożądaniu („Gimme! Gimme! Gimme! (A Man After Midnight)”), piosenki o poruszającym duszę oddaniu („Super Trouper”), piosenki o radosnym poddaniu się („Waterloo”), piosenki o czułej porażce („The Winner Takes It All”), piosenki o wojowniczości („Under Attack”), piosenki o rozrachunku („SOS”), pieśni feministycznego protestu („Money, Money, Money”), pieśni feministycznej przygody („Head Over Heels”), pieśni nostalgii („Our Last Summer”), pieśni egzystencjalnej błogości („On and On and On”) i pieśni o czystej, przyprawiającej o dreszcze magii dorastania („Dancing Queen”). To piosenki o kobietach – ale jeśli otworzysz serce i posłuchasz, to tak naprawdę są to piosenki o nas wszystkich. W głębi duszy stawiają pytanie, które wielki pop zawsze stawiał. Mianowicie: „Kto może bez niej żyć, pytam z całą szczerością? Czym byłoby życie? Bez piosenki czy tańca, czym jesteśmy?”

.