Kiedy Al Pacino ubiegał się o główną rolę Michaela Corleone w Ojcu chrzestnym, zgodnie z hollywoodzkim folklorem, studio nie chciało go obsadzić. Nie tylko dlatego, że był stosunkowo nieznany (Paramount chciał Warrena Beatty’ego, Roberta Redforda lub Ryana O’Neala, w zależności od tego, komu wierzyć), ale także dlatego, że Pacino był tak daleki od ich tradycyjnego wizerunku idola. Niski, o intensywnym spojrzeniu, młody aktor metodyczny zrobił wrażenie na Broadwayu i w filmie Panika w parku igieł z 1971 roku, bezkompromisowym spojrzeniu na uzależnienie od heroiny, które przyciągnęło oko Francisa Forda Coppoli.
Ale producenci nie byli aż tak zainteresowani Pacino. Był zbyt dziwnie wyglądający, zbyt „anemiczny”. Coppola walczył, by go zatrudnić, mówiąc później: „Jego inteligencja jest tym, co zauważyłem jako pierwsze… ta uderzająca magnetyczna jakość, ta tląca się atmosfera.” Reszta, oczywiście, była już historią. Prawie 50 lat po tym, jak Pacino rozpoczął swoją hollywoodzką karierę, w nowojorskim kinie Quad Cinema odbędzie się jego retrospektywa, w której przedstawi hity, klapy i jego ewolucję od tlącej się nowej talenty, przez gwiazdę z listy A, po uwielbianą, często satyryzowaną, większą niż życie legendę.
Łuk kariery Pacino jest fascynującym odzwierciedleniem rozwoju i regresu przemysłu filmowego od lat 70-tych, kiedy to ruch New Hollywood eksplodował do komercyjnego mainstreamu, a następnie skostniał w coś szerszego i bardziej skupionego na blockbusterach. Pacino był gwiazdą, którą można było kupić, spłukanym szynkiem, luminarzem i żywym dowcipnisiem – i nadal konsekwentnie pracuje w wieku 77 lat. Przejrzenie całej jego filmografii to satysfakcjonująca podróż przez wzloty i upadki amerykańskiego kina; oto kilka (ledwie wyczerpujących) najważniejszych momentów z obu stron.
Ojciec chrzestny (1972)
Pacino kontynuował swoją niesamowitą pracę jako szef mafii Michael Corleone w Ojcu chrzestnym II z 1974 roku, ale w hollywoodzkim kanonie nie ma wielu równie hipnotyzujących występów jak ten, który dał w pierwszym filmie. Podróż Michaela od idealistycznego weterana II wojny światowej do gangstera o twardym sercu jest emocjonalnym sednem sagi kryminalnej Coppoli, a Pacino sprzedaje to dzięki temu, że nigdy nie wybucha gniewem, ani nie robi niczego, co sprawiłoby, że przemiana byłaby oczywista. Michael dominuje w każdym pomieszczeniu, w którym się znajduje, mówiąc bardzo niewiele i władając każdym słowem i poleceniem jak bronią.
More Stories
To tytaniczny występ – jest jednocześnie przerażająco boski i rozpoznawalnie ludzki – ale jest to jeden z tych, których Pacino nie dał już z powodzeniem, poza innymi Ojcami Chrzestnymi. Dzięki tej roli pomógł zdefiniować mroczniejszy, bardziej wewnętrzny ideał męskości w Hollywood, odróżniając się od idoli WASP-ów, których pokonał w walce o rolę. Pacino, wraz ze swoimi kohortami z Metodego, takimi jak Robert De Niro i Dustin Hoffman, był zupełnie innym rodzajem gwiazdy i szybko zbudował swoją silną ekranową osobowość w takich filmach, jak Serpico (1973) Sidneya Lumeta i Strach na wróble (1973) Jerry’ego Schatzberga, a następnie ugruntował ją w Ojcu chrzestnym II.
Dog Day Afternoon (1975)
Jeśli Ojciec chrzestny pozostaje najsłynniejszym występem Pacino (w momencie premiery był najlepiej zarabiającym filmem w historii, pokonując Przeminęło z wiatrem), jego portret amatora napadającego na bank w Dog Day Afternoon Sidneya Lumeta jest jego najbardziej „Pacino” występem, pełnym nerwowej energii i szalonych okrzyków. Konfrontacja z „Attyką!” (która została wypowiedziana ad-libem) jest przykładem tego, jak bardzo Pacino rozwinie się w późniejszych latach. Powoli dochodzi do tego wybuchu, pozwalając, by lęki Sonny’ego Wortzika narastały, aż przerodzą się w gniew i paranoję. Chce zakorzenić widzów w wadach swojego bohatera, wiedząc, że dzięki temu każdy zaskakujący zwrot akcji będzie czuł się naturalnie. Pacino, praktycznie nieznany w 1971 roku, otrzymał swoją czwartą nominację do Oscara za Psie popołudnie; od Parku Igielnego po ten film jest w pełni niedoścignionym wzorem pracy aktorskiej w historii Hollywood.
Bobby Deerfield (1977)
Po tym filmie Pacino zrobił sobie dwa lata przerwy, zanim połączył siły z innym znaczącym reżyserem (Sydney Pollack) w celu nakręcenia dramatu romantycznego osadzonego w świecie wyścigów samochodowych, u boku Marthe Keller, z którą się wtedy umawiał. Była to kolosalna bomba, dziwnie wyciszone dzieło, które tak naprawdę niewiele miało wspólnego z wyścigami i zostało powszechnie wyśmiane przez krytyków jako nieudolna facsimile współczesnego europejskiego kina artystycznego. Deerfield jest interesujący, a nawet satysfakcjonujący, kiedy ogląda się go ponownie (to jedna z tych klap, które zdaniem Pacino powinny znaleźć się w retrospektywie), częściowo dlatego, że jest to jeden z niewielu momentów, kiedy aktor zbliża się do intensywności Michaela Corleone. „To nie było przedstawienie, które rzucało się w oczy, ale to było coś osobistego i to było widać” – powiedział Pacino, który przez lata doceniał ten film. „Widziałeś coś ujawnionego w tej postaci, nisko-kluczowego – coś, przez co przechodziłem w moim życiu w tamtym czasie.”
Cruising (1980)
Bobby Deerfield pojawił się w tym samym roku, w którym Gwiezdne Wojny wzięły Hollywood szturmem, a era blockbusterów była właściwie w toku. Pacino, który we wczesnych latach swojej kariery był prawdziwym wołem roboczym, zaczął sporadycznie pojawiać się na ekranie, zdobywając w latach 80. tylko jedną nominację do Oscara (za rolę wściekłego obrońcy w filmie Normana Jewisona …I sprawiedliwość dla wszystkich). Niektóre filmy, a zwłaszcza Rejs Williama Friedkina, mogły przypaść mu do gustu właśnie ze względu na to, jak bardzo były transgresyjne i odstręczające dla mainstreamowej publiczności. Oto Pacino wyzywająco zaginał, gdy Hollywood wracało do sci-fi i epopei akcji.
Dramat o tajnym gliniarzu (Pacino) infiltrującym nowojorską scenę gejowskich fetyszy na polowaniu na seryjnego mordercę, Cruising jest szokująco dosadny i momentami głęboko głupi; został namierzony przez aktywistów gejowskich podczas produkcji i szeroko potępiony po wydaniu jako homofobiczny. Pacino powiedział, że nauczyło go to większej dbałości o zrozumienie szerszego znaczenia ról, które wybiera: „Musisz wiedzieć, co reprezentujesz, co robisz i jak to wpływa na świat wokół ciebie. Trochę trzeba to wiedzieć” – powiedział w tym roku w wywiadzie dla Village Voice. Po ponownym obejrzeniu filmu, Cruising wydaje się być bardziej niezdarny niż złośliwy, jest to inne spojrzenie na świat, który nawet Friedkin zdaje się ledwo rozumieć. Ale Pacino wypada w filmie jako nieco zagubiony, zredukowany do beznamiętnego przyglądania się, gdy film oferuje tylko najdrobniejsze wskazówki na temat seksualności i zmieniającego się stanu psychicznego jego bohatera (jest też zakręcone zakończenie, które myląco sugeruje, że Pacino mógł być zabójcą przez cały czas).
Blizna z twarzy (1983)
Lata 80. były spokojne dla Pacino (nakręcił tylko pięć filmów, w tym wielkie klapy: Cruising i Revolution), ale dały mu też Bliznę z twarzy, gangsterską epopeję Briana De Palmy, która przetrwała jako kultowy klasyk dla kolejnych pokoleń studentów college’u i naćpanych nastolatków. Może jestem sprzedając Scarface krótki, ale komik John Mulaney raz doskonale wyśmiewany pojęcie, że ktoś powie, że jego ulubione filmy były Ojciec chrzestny i Scarface, jak gdyby dwa były zdalnie podobny kaliber: „O tak? Cóż, moje ulubione jedzenie to homar… i Skittles. To są równe w moich oczach!”
Historia dojścia kubańskiego gangstera do władzy i upadku z łaski, Człowiek z blizną jest świetna do oglądania, ale to definitywny początek fazy Pacino „Skittles”, takiej, w której żaden wybór nie był zbyt oburzający, gdzie krzyczenie w prawo do kamery było praktycznie sprawą oczywistą. To Pacino, którego wielu młodszych widzów zna lepiej. „Czasami myślę, że poszedłem tam, ponieważ widzę siebie jako tenora,” powiedział Pacino. „A tenor musi raz na jakiś czas uderzyć w te wysokie tony. Nawet jeśli są one błędne. Więc czasami się mylą… Postrzegałem tę postać jako większą niż życie; nie widziałem jej jako trójwymiarowej.”
Sea of Love (1989)
Po czteroletniej przerwie od aktorstwa ekranowego, Pacino powrócił na scenę w thrillerze Harolda Beckera, grając policjanta polującego na seryjnego mordercę, który morduje ludzi za pomocą ogłoszeń osobistych. Pacino był spłukany i mówił, że potrzebuje pieniędzy, ale spodobał mu się scenariusz powieściopisarza Richarda Price’a, który przyciągnął go do tego konkretnego projektu. Ja też zawsze lubiłem „Morze miłości”; to nowojorski film z prawdziwym poczuciem Upper West Side w latach 80-tych, dzielnicy, która wciąż wahała się między ekskluzywnością a niebezpieczeństwem. Na szczęście Pacino w swoim wielkim powrocie na ekran nie idzie na łatwiznę – grany przez niego detektyw Frank Keller jest uroczym, aczkolwiek szamoczącym się nieudacznikiem, doskonałym bohaterem noir w tym, co sprowadza się do solidnego ćwiczenia z gatunku. To ustanowiło wzór dla jego lat 90-tych, które były wypełnione pulpowymi filmami klasy B, takimi jak Dick Tracy (1990), Carlito’s Way (1993), City Hall (1996) i The Devil’s Advocate (1997).
Glengarry Glen Ross (1992)
Droga Carlita może być najlepszym występem Pacino w latach 90-tych, ponieważ jest to naturalna ewolucja jego bombastycznego bohatera z poprzednich dekad w kogoś zużytego przez ekscesy epoki. Ja jednak jestem zwolennikiem jego roli drugoplanowej w Glengarry Glen Ross, adaptacji sztuki Davida Mameta w reżyserii Jamesa Foleya, w której Pacino został nominowany do Oscara za swoją kreację szybko mówiącego sprzedawcy Ricky’ego Roma. Pacino w końcu zdobył swojego Oscara, ale za inny film z 1992 roku, „Zapach kobiety”, który reprezentuje szczyt jego aktorskich pobłażliwości. Podczas gdy tamta kreacja jest całkowicie wykrzyczana do kamery i graniczy z żenadą od pierwszej minuty, jego praca w Glengarry jest o wiele subtelniejsza i bardziej pamiętna.
Gorąco (1995)
Jeśli chcę wielkiego Pacino, to właśnie tu się zwracam – do znakomitej epopei kryminalnej Michaela Manna z Los Angeles, opowieści o gliniarzach i złodziejach, która sprawia wrażenie walki między niebiańskimi bogami. Przedpremierowy szum wokół filmu kręcił się wokół połączenia ikon lat 70-tych – Pacino (w roli porucznika policji Vincenta Hanny) i De Niro (jako zawodowy złodziej Neil McCauley), ale oczywiście dzielą oni ze sobą tylko jedną ważną scenę, rozmowę przy kawie, w której wchodzą i wychodzą jak równy z równym. De Niro jest w „Heat” opanowany i chłodny, podczas gdy Pacino zagrał swoją postać tak, jakby zawsze był naćpany kokainą. Ale jest to jeden z tych filmów, w których tenor rzeczywiście uderza w wysokie tony, a nie tylko po nie sięga; filmy Manna mają przecież symfoniczną jakość, a bombastyczność Pacino idealnie do nich pasuje.
Donnie Brasco (1997)
Chociaż tak wiele jego filmów z tej epoki, w tym The Insider i Any Given Sunday (oba z 1999 roku), ukazuje Pacino jako szefa wydającego rozkazy swoim kolegom, Donnie Brasco Mike’a Newella jest niedocenioną pozycją w kanonie filmów mafijnych aktora. Jako prawdziwy żołnierz mafii, Benjamin „Lefty” Ruggiero, Pacino gra kogoś, kto jest na średnim szczeblu zarządzania i próbuje zaskarbić sobie przychylność przełożonych, przedstawiając im złodzieja klejnotów Donniego Brasco (Johnny Depp). Niewiele wie Lefty, Donnie jest w rzeczywistości tajnym agentem FBI, i choć Depp jest głównym bohaterem filmu, Pacino daje Donnie Brasco melancholijne poczucie upływającego czasu i starych aktorów weteranów, takich jak on, którzy są przewyższani przez młodsze gwiazdy.
Insomnia (2002)
Tragiczne poczucie upływu czasu utrzymuje się w znakomitym, twardym thrillerze detektywistycznym Christophera Nolana, który sprawia wrażenie, jakby śledził losy postaci Pacino z filmu Heat, zaledwie kilkadziesiąt lat po jego najlepszych dniach jako policjanta. Will Dormer jest wyblakłą gwiazdą detektywistyczną, sprowadzoną na Alaskę do pracy nad nietypowym zabójstwem, która przypadkowo strzela do swojego partnera, a następnie zostaje wciągnięta w grę w kotka i myszkę z zabójcą, na którego poluje (granym przez lodowatego Robina Williamsa). To Pacino w swoim najbardziej wyciszonym stylu w latach 2000, grający postać, która staje się coraz bardziej zmęczona w niekończącym się słońcu północnej Alaski (akcja filmu rozgrywa się latem, kiedy zawsze jest jasno), aż do momentu, kiedy jedyne, czego pragnie, to sen. Jest to rzadki występ, w którym Pacino wykorzystuje swoją słabnącą sławę, jednocześnie przyznając, że pracuje z uszczuplonym zestawem sztuczek.
Aniołowie w Ameryce (2003)
W XXI wieku wiele z najbardziej pamiętnych występów Pacino dano w telewizji, wszystkie dla HBO, często grając kontrowersyjne postacie z najnowszej historii Ameryki, takie jak Jack Kevorkian, Phil Spector i Joe Paterno (w nadchodzącym filmie Barry’ego Levinsona Paterno, który pojawi się na antenie 7 kwietnia). Zdecydowanie najlepsza była jego rola Roya Cohna w miniserialu Mike’a Nicholsa, będącym adaptacją Aniołów w Ameryce Tony’ego Kushnera. To z pewnością przerośnięty Pacino, ale monologi Cohna w tej sztuce genialnie satyryzują amerykańską idolkę, idealny temat dla Pacino, by zatopić w nim zęby.
Jack i Jill (2011)
A cóż może być lepszym kontrapunktem dla Aniołów w Ameryce niż dziwaczny występ Pacino w roli drugoplanowej w Jack i Jill Dennisa Dugana, sprośnej komedii rodzinnej, w której Adam Sandler gra zarówno wyluzowanego szefa reklamy z L.A., Jacka, jak i jego siostrę bliźniaczkę, Jill, dętą Żydówkę z Bronksu. Pacino zakochuje się w Jill i próbuje ją zdobyć coraz bardziej bezczelną taktyką, w końcu przebiera się za Don Kichota i śpiewa „The Impossible Dream” z Człowieka z La Manchy; jest też sekwencja, w której rapuje slogan reklamowy Dunkin’ Donuts. Film traktuje Pacino z pietyzmem, ale aktor nie boi się wykorzystywać własnej buńczuczności jako puenty.
Przez wszystkie swoje wzloty i upadki kariery, Pacino zachował niesamowite poczucie siebie niebywałe dla takich ikon, co najlepiej widać w przemyślanych wywiadach, których udzielił w związku z retrospektywą Quad. Jest tak samo niezwykły teraz, jak i wtedy, gdy wchodził do branży, i nigdy nie unikał obnażania swoich niepewności poprzez występy. W miarę jak Nowe Hollywood skostniało w bardziej tradycyjny, oparty na gwiazdach i studiach system, który istnieje obecnie, Pacino zachował niezależność i realizował nowe, ambitne projekty; w tym roku po raz pierwszy będzie współpracował z Martinem Scorsese w nadchodzącym dramacie Netflixa The Irishman. Być może czeka nas nowa, odważna era dla Pacino.