The Dominican and the Franciscan – An Argument Waiting to Happen or Two Paths to the Same Place?

X

Privacy & Cookies

Ta strona używa plików cookies. Kontynuując, wyrażasz zgodę na ich użycie. Dowiedz się więcej, w tym jak kontrolować pliki cookie.

Got It!

Reklamy
StsDominicFrancis

Painting of St. Dominic (on left) and St. Francis by Angelo Lion (1597-1621)

Popeusz Franciszek opuścił Stany Zjednoczone po gorączkowym tygodniu. Być może słyszeliście o tym. W zeszłym tygodniu napisałem swego rodzaju wprowadzenie do papiestwa. W tym artykule odniosłem się do sporu wśród amerykańskich katolików, który wydaje się podążać za politycznymi liniami podziału między lewicą a prawicą. Chociaż jest to niedoskonały opis tych dwóch grup, moi niekatoliccy czytelnicy z pewnością rozumieją ideę.

Jest to temat, o którym myślałem przez pewien czas. Od czasu wejścia do Kościoła, a zwłaszcza od czasu, gdy zaczęłam się nim poważnie interesować, amerykańska kultura katolicka (wśród tych, którzy poważnie traktują swoją wiarę) wydaje się dzielić na dwie duże grupy. Jedna grupa szuka parafii, w których głoszona jest zdrowa doktryna, a kwestie życiowe są podkreślane. Druga grupa szuka parafii, w których marginalizowani czują się mile widziani i gdzie kładzie się nacisk na kwestie społeczne. Chociaż te grupy mogą nie być w pełni zanurzone w szerszych wojnach kulturowych, czasami wydają się nie mieć wspólnego światopoglądu.

Przyszło mi do głowy, że innym sposobem opisania tych ludzi jest określenie ich jako dominikanów lub franciszkanów. Dominik de Guzman i Franciszek z Asyżu byli rówieśnikami na początku trzynastego wieku. Znali się i szanowali, a każdy z nich założył zakon księży i braci. Każdy z nich został też później uznany za świętego. Ale mimo wszystkich podobieństw, istniały pewne uderzające różnice w sposobie, w jaki przeżywali swoją wiarę.

Dominika niepokoiło rozpowszechnienie herezji, zwłaszcza albigensów. Albigensizm, w skrócie, twierdził, że życie składa się z dwóch rzeczy – duchowej (która jest dobra) i materialnej (która jest zła). Filozofia ta zaprzeczała boskości Chrystusa, argumentując, że bóstwo nigdy nie mogło stać się człowiekiem, ponieważ ludzie są materialni, a materiał jest zły. Dominik i założony przez niego zakon (zwany Zakonem Kaznodziejów) widzieli, że ludzie nie byli nauczani autentycznej wiary chrześcijańskiej, lecz zachęcani do zagłodzenia się na śmierć, ponieważ jedzenie i picie były złe. Dominik i jego Kaznodzieje niestrudzenie pracowali nad rozwiązaniem problemów niedbałego i źle wykształconego kleru poprzez rygorystyczną edukację, nieustanne głoszenie Ewangelii i czynienie tego w miłosiernym ubóstwie.

Franciszek natomiast widział świat, w którym było wiele chorób, cierpienia i ubóstwa. Zakon, który Franciszek założył (Zakon Braci Mniejszych) był znany z prostoty swoich członków, troski o chorych i ubogich oraz szacunku dla świata przyrody. Stwierdzenie: „Zawsze głosić Ewangelię. Kiedy to konieczne, używaj słów” podsumowuje ideał franciszkański, choć Franciszek mógł tego nie powiedzieć. Jeśli nie wiedzieliście o tym wcześniej, to prawdopodobnie zrozumieliście, dlaczego biskup Bergoglio wybrał imię Franciszek, kiedy został papieżem.

Ważne jest, aby zauważyć, że pomimo różnych podejść i misji, zakony Dominika i Franciszka były częścią tego samego Kościoła i głosiły wspólną wiarę. Po prostu robili to na różne sposoby. Czy jeden był/jest lepszy od drugiego? Tylko w tym sensie, że do niektórych prac młotek jest lepszy od piły, podczas gdy piła jest lepsza do innych.

Wyznam, że bardziej identyfikuję się z dominikanami. To uczucie jest szczere, ponieważ mój najstarszy syn jest dominikańskim bratem-studentem, który ma nadzieję, że za kilka lat zostanie wyświęcony na katolickiego księdza dominikańskiego. Dowiedziałem się trochę o Dominiku i jego Zakonie, a jego nacisk na uczenie się i nauczanie przemawia do mojej leworęcznej natury. Jednakże spędziłem również czas na myśleniu, że powinienem spędzić więcej czasu na kultywowaniu cnót franciszkańskich, a także na zamartwianiu się, że nie zrobiłem tego tak dobrze w tym względzie.

Ale krótko przed napisaniem tego, natknąłem się na myśli blogera, który posługuje się pseudonimem DFXC, który po odwołaniu się do analogii Pawła, że jesteśmy wieloma różnymi częściami tego samego ciała, zwraca uwagę na to, że chociaż jesteśmy tylko częścią ciała, mamy swoją własną pracę do wykonania – nie jest dobrze, gdy palec chce być ramieniem. Albo, mówiąc bardziej konkretnie, kolano i łokieć są potrzebne, ale z różnych powodów. Być może ci z nas, którzy są bardziej dominikańscy w swoim spojrzeniu, powinni skoncentrować się na tym, aby lepiej wykonywać pracę bycia jak dominikanin, zamiast próbować być także jak franciszkanin. I co ważniejsze, powinienem przestać oczekiwać, że ci o bardziej franciszkańskiej konstytucji będą bardziej podobni do mnie. Oczywiście takie dzielenie świata na dominikanów i franciszkanów jest grubym uproszczeniem, bo im bardziej rzeczywiście upodabniasz się do jednego z nich, tym bardziej zaczynasz upodabniać się również do drugiego. Z mojego doświadczenia wynika, że protestanckie kongregacje są o wiele bardziej skłonne do „autoselekcji” poprzez poszukiwanie innych, którzy podzielają ich ulubione punkty nacisku, nawet jeśli nie ma poważnych problemów doktrynalnych. Wszelkie różnice zdań co do akcentu lub tonu częściej skutkują przeniesieniem się do innej wspólnoty wyznaniowej, chociaż przenoszenie się z jednej parafii katolickiej do innej z podobnych powodów nie jest czymś niespotykanym.

Należy poczynić ostatnią uwagę. Ci, którzy zaprzeczają prawdom wiary w błędnej próbie bycia duszpasterzami i afirmującymi, nie żyją w sposób prawdziwie franciszkański, a ci, którzy wywyższają doktrynę dla niej samej, a nie dla miłości do rodziny ludzkiej, nie czczą drogi św. Oba te sposoby myślenia (które niestety są dzisiaj zbyt powszechne) są poza tym, o czym tutaj mówimy. Ale po zastanowieniu się nad tym, nie sądzę, aby było czymś złym starać się być lepszym dominikaninem, podczas gdy ktoś inny stara się być lepszym franciszkaninem.

Przy pierwszym spotkaniu ze świętym Franciszkiem z Asyżu, święty Dominik podobno powiedział: „Ty jesteś moim towarzyszem i musisz iść ze mną. Jeśli bowiem będziemy trzymać się razem, żadna ziemska siła nie zdoła nas pokonać”. Chociaż głupotą jest twierdzić, że Dominik i Franciszek stanowią całość Kościoła Katolickiego, nie można nie zgodzić się z twierdzeniem, że każdy z nich reprezentuje część Kościoła, która uzupełnia i dopełnia drugiego. Tak więc niezależnie od tego, czy identyfikujemy się z czarno-białym strojem Dominika, czy z prostym brązowym habitem Franciszka, powinniśmy starać się być dobrej myśli i wiedzieć, że wszyscy gramy w tej samej drużynie na słusznej pozycji. I myślę, że papież Franciszek by się z tym zgodził.

Ogłoszenia