Większość dni, nie mam nic przeciwko byciu singlem. Tak naprawdę to całkiem świetna sprawa. Jest wspaniała wolność, która pochodzi z bycia całkowicie i całkowicie niezaangażowanym. Jednakże, w niektóre dni, przeszkadza mi to. To staje się samotny. I dziś jest jeden z tych dni, więc zamierzam o tym porozmawiać.
*Tutaj wskazówka dla tych, którzy zamierzają powiedzieć, że muszę przestać 'narzekać’ i zrobić coś, jeśli samotność tak bardzo mi przeszkadza – śmiało, zrób swój komentarz i ruszaj dalej ze swoim dniem.
Znalezienie partnera i budowanie życia jest takim podstawowym oczekiwaniem, które każdy ma na temat starzenia się, i myślę, że dlatego możemy czuć się tak pusto, kiedy tego nie mamy. Jesteśmy uwarunkowani, aby wierzyć, że wszystko inne w życiu jest drugorzędne. Budowanie kariery, posiadanie hobby, znalezienie spełnienia. Wszystko to przychodzi po ślubie i urodzeniu dzieci. I może tak właśnie powinno być. Nie wiem. Ale wiem, że to nakłada cholernie dużą presję na randkowanie. I to jest przerażające dla ludzi takich jak ja, którzy po prostu nie mogą, z jakiegokolwiek powodu, poradzić sobie z tą całą randkową sprawą.
Podsumowanie mojej romantycznej historii:
10 lat: Chłopak LUBIŁ-lubił mnie przez dwa miesiące. Był popularny (w drużynie koszykówki *swoon*). Przez około tydzień, koledzy z klasy w mojej klasie czytelniczej gorąco debatowali, czy będzie trzymał mnie za rękę, czy nie, pomiędzy naukami społecznymi a zespołem. (Spoiler alert: nie zrobił tego.)
21-latek: Bardzo pijany mężczyzna zaprosił mnie na imprezę urodzinową, którą miał następnego dnia. Nazwał mnie piękną. To był zarówno pierwszy, jak i ostatni raz, kiedy mi się to przytrafiło.
Czy wszyscy się połapaliśmy? Fantastycznie.
Tak jak ja to widzę, są dwa możliwe powody, dla których jestem samotna i zawsze byłam.
Opcja 1:
Jestem ohydnym potworem trollem i sam mój widok fizycznie odpycha mężczyzn.
Opcja 2:
Moja osobowość jest wielka T, wielka W Najgorsza i mężczyźni nie mogą wytrzymać w mojej obecności dłużej niż 5 minut, zanim zapragną wydłubać sobie bębenki tępym widelcem.
Z tych dwóch opcji, wolałabym, żebym była samotna, bo jestem ohydnym potworem trollem. Mogę to zmienić. Mogę iść pobiegać (*płacze w pustkę na samą myśl*), zrezygnować z ciasteczek i ravioli (*krzyczy na próżno, bo wszystkie dźwięki są przenoszone przez wiatr*), i faktycznie spróbować opanować sztukę makijażu (*wzrusza ramionami, tak, to da się zrobić*).
Ale dlaczego? Powiedzmy, że nabiorę formy i będę nosić makijaż, i zostanę zaatakowana przez te wszystkie mityczne męskie istoty, o których słyszałam, że mogą istnieć. Czy mam żyć w strachu, że w momencie, gdy przytyję kilka kilogramów lub zrezygnuję z makijażu, nagle znów stanę się niekochana?
Nigdy nie lubię badać drugiej opcji. Że to tylko ja. Ludzie mnie nie lubią.
Jest wyjątkowy rodzaj ciosu, jaki przyjmuje twoja pewność siebie, kiedy przez całe życie byłaś praktycznie niewidzialna dla płci przeciwnej. Kiedy bramkarz w barze uśmiecha się i mówi twojej przyjaciółce, że jej zdjęcie nie oddaje jej sprawiedliwości, a chwilę później ledwie rzuca ci pierwsze spojrzenie, kiedy macha ci na pożegnanie. Kiedy faceci przychodzą do ciebie po radę, jak zaprosić twoją przyjaciółkę na randkę. Kiedy jedynymi ludźmi, którzy pytają o Twój numer telefonu są kasjerzy CVS próbujący zastosować Twoją zniżkę członkowską. (Po jasnej stronie, jestem dość pewny, że mógłbym popełnić każde przestępstwo i ujść z tym na sucho.)
Jak każdy rok mija i nic się nie zmienia, coraz bardziej się do tego przyzwyczajasz. Żartujesz, że dostaniesz kota i zaoszczędzisz mnóstwo pieniędzy na prezentach walentynkowych i rocznicowych, jednocześnie pogrążając się w smutku. Żal, bo nie dostałeś tej młodej miłości. Nie było bezsennych nocy spędzonych na pisaniu smsów do tej osoby, która przyprawiała cię o motyle z każdym wysłanym listem. Nie udało ci się wymknąć z domu rodziców i spotkać się z nimi w „twoim miejscu”. Nie dostałeś, aby trzymać kogoś za rękę po raz pierwszy i być pierwszą osobą, która trzyma ich za rękę, i czuć podniecenie i przerażenie bulgoczące w twoim żołądku od bycia na tak niezbadanym terytorium.
Nie dostałeś nic z tego, a teraz jesteś w wieku, w którym zaczepianie jest powszechne i wciąż masz nadzieję, że może ktoś chce trzymać cię za rękę kiedyś.
W najlepsze dni, jest to dokuczliwe zmartwienie z tyłu twojego umysłu, jak ten kabaczek w twojej lodówce, którego ciągle zapominasz ugotować. W najgorsze dni, jest to przytłaczające.
Dochodzisz do punktu, w którym wszystkie te kamienie milowe, na które inni ludzie patrzą z sympatią, są dla ciebie ciężarem. Musisz albo pogrzebać pomysł, że twój pierwszy pocałunek będzie „wyjątkowy” i po prostu „mieć to już za sobą”, żebyś była trochę mniej inna niż wszyscy twoi przyjaciele, albo możesz trzymać się nadziei, że pewnego dnia ktoś się pojawi i będzie w porządku z przyjmowaniem wszystkiego tak szybko lub tak wolno, jak tego potrzebujesz.
A może jestem po prostu uparta. Może wszystko komplikuję bardziej niż trzeba. To jest bardzo możliwe. Miałam dużo czasu, żeby przemyśleć absolutnie wszystko.
Nie chcę jakiejś bajki, ale chcę, żeby ktoś mnie polubił za to, kim jestem. Nie zamierzam zmieniać siebie, aby dopasować się do jakiejś formy, która czuje się nieautentyczna i obca i pozostawia skorupę osoby, której nawet ja nie mogę rozpoznać w lustrze. To jest to, kim jestem. Ohydny potwór troll z brodawkami i w ogóle. Jeśli to oznacza, że będę zdana na siebie, dopóki moje koty i ja nie zmienimy się w gwiezdny pył, to niech tak będzie. Jestem tym, kim jestem, i przez większość dni to wystarcza.