Pewnego ranka we wrześniu ubiegłego roku mój mąż zwlókł się z łóżka o 5 rano i pojechał rowerem do pobliskiego przedszkola. Oświetlony księżycem blok był pusty, z wyjątkiem pierwszych ziaren sennej kolejki tworzącej się przed drzwiami szkoły – on był szóstą osobą, która do niej dołączyła. Do godziny 8 rano kolejka ciągnęła się przez całą przecznicę i znikała za rogiem. W końcu mój mąż został zaproszony do środka, gdzie wręczył nieznajomej osobie podanie i czek na 50 dolarów, po czym szybko wyszedł. Tak rozpoczął się proces ubiegania się naszego syna o przyjęcie do przedszkola na rok szkolny 2013/2014, z 12-miesięcznym wyprzedzeniem.
To nie byłby Nowy Jork, gdyby przyjęcie do przedszkola, lub jakiekolwiek przyjęcie, było łatwe. Ale całoroczne przedprzedszkolne festiwale stresu ogarniają teraz cały naród, a rodzice z wyższej klasy średniej układają rankingi szkół i głowią się nad tym, która „filozofia” edukacyjna jest odpowiednia dla ich dziecka, nawet jeśli badania sugerują, że jeśli masz czas i pieniądze, aby kłócić się o zalety przedszkola waldorfskiego kontra montessoriańskiego, mała Emma nie ucierpi w żaden sposób. W rzeczywistości, ona prawdopodobnie nie musi w ogóle chodzić do przedszkola. Dzieci, które naprawdę potrzebują wczesnej edukacji, mają rodziców, którzy niestety nie mogą sobie na nią pozwolić.
Trudno jest wyodrębnić wpływ przedszkola na dziecko. Częścią problemu jest samoselekcja: W porównaniu z dziećmi, które opuszczają przedszkole, dzieci, które do niego uczęszczają, mają zazwyczaj bardziej zamożnych, zachęcających rodziców, którzy czytają i układają z nimi puzzle w domu. Dzieci, które nie chodzą do przedszkola, pochodzą zazwyczaj z rodzin gorzej sytuowanych, co oznacza, że oglądają dużo telewizji i częściej na nie krzyczą niż je chwalą, co zdaniem niektórych badaczy może zahamować rozwój poznawczy.
Nie robię tutaj argumentu krzywej dzwonowej; obiecuję. Ale badania sugerują, że rodzice, którzy są finansowo wygodne mają tendencję do poświęcenia więcej zasobów i czasu dla swoich dzieci, w części, ponieważ mogą. W pracy przeprowadzonej na Uniwersytecie w Kansas i opisanej w książce Meaningful Differences in the Everyday Experience of Young American Children, Betty Hart i Todd Risley nagrywali przez dwa i pół roku pełną godzinę codziennych rozmów między rodzicami i dziećmi z 42 amerykańskich rodzin z różnych klas społecznych. Dzieci z zawodowymi rodzicami usłyszały około 30 milionów słów zanim skończyły 3 lata, w porównaniu z 20 milionami w rodzinach z klasy robotniczej i 10 milionami w rodzinach z opieki społecznej. Ponadto, stosunek rodzicielskich zachęt do nagan wynosił około 6 do 1 w rodzinach zawodowych, 2 do 1 w klasie robotniczej i 1 do 2 w domach opieki społecznej. Te różne doświadczenia były ściśle związane z późniejszymi wynikami akademickimi i intelektualnymi dzieci, a inne badania potwierdziły te ustalenia.
Ale co to wszystko ma wspólnego z przedszkolem? Badania sugerują, że przedszkole przynosi korzyści dzieciom z rodzin znajdujących się w niekorzystnej sytuacji (w szczególności rodzin, które znajdują się poniżej progu ubóstwa, których matki są niewykształcone lub które są mniejszościami rasowymi). Może to być spowodowane tym, że przedszkole działa jak swego rodzaju „wyrównywacz”, zapewniając, że przynajmniej przez kilka godzin dziennie, dzieci te mają taką samą wysokiej jakości interakcję z dorosłymi, jak dzieci w lepszej sytuacji, co pomaga wyrównać szanse rozwojowe.
Na przykład, w badaniu opublikowanym w zeszłym roku, University of Texas psycholog Elliot Tucker-Drob ocenił szereg różnych cech w grupie ponad 600 par bliźniąt. Patrzył na wyniki, jakie dzieci uzyskały w wieku 2 lat na testach zdolności umysłowych; czy chodziły do przedszkola, czy nie; jak „stymulujące” były interakcje ich matek z nimi; ich status społeczno-ekonomiczny i rasę; i wreszcie, jak dobrze wypadły na testach czytania i matematyki w wieku 5 lat. Ponieważ porównywał to, co stało się z identycznych bliźniaków, którzy dzielą wszystkie swoje geny, i bliźniaków braterskich, którzy średnio dzielą połowę (ale oba zestawy zazwyczaj dorastają razem), Tucker-Drob mógł domu w na skutki środowiska i genetyki na wyniki dzieci.
Piekło dużo matematyki później, Tucker-Drob poinformował, że środowiska domowego dzieci, które nie uczęszczają do przedszkola mają znacznie większy wpływ na zdolności akademickie przedszkola niż zrobić środowiska domowego przedszkolaków. Innymi słowy, zła sytuacja domowa staje się znacznie mniejszym problemem, gdy dziecko idzie do przedszkola; gdy ma się dobre środowisko domowe, przedszkole nie ma większego znaczenia. (Przyznaje się, że dzieci z biednych rodzin mają tendencję do chodzenia do gorszej jakości przedszkoli niż dzieci zamożne, ale dla nich złe przedszkole jest zazwyczaj lepsze niż nic).
To nie znaczy, że rodzice, którzy mają pieniądze mogą robić wszystko, co chcą, a ich dzieci będą w porządku. Wszyscy znamy mnóstwo okropnych dorosłych, którzy byli kiedyś bogatymi dziećmi. Ale jak to ujął Tucker-Drob, rodzice z klasy średniej wyższej „mają tendencję do wybierania pomiędzy wszystkimi bardzo dobrymi opcjami”.
Więc jeśli przedszkole nie ma znaczenia dla uprzywilejowanych dzieci, to rodzaj przedszkola ma jeszcze mniejsze znaczenie. Waldorf, Montessori, Reggio Emilia, szkoła katolicka? Równie dobrze można rzucić monetą. Niektóre podejścia mogą oczywiście lepiej pasować do pewnych osobowości: Szkoły waldorfskie, które uczą poprzez naśladownictwo i wyobraźnię i nigdy nie przeprowadzają testów, mogą dobrze współgrać z dziećmi artystycznymi (i antyszczepionkowcami, ponieważ szkoły waldorfskie mają zadziwiająco niski wskaźnik szczepień); podejście Reggio Emilia jest filozofią opartą na projekcie, w której dzieci spędzają dni, tygodnie, a nawet miesiące na badaniu konkretnego tematu, jak muszelki; a metoda Montessori uczy umiejętności poprzez użycie specjalnych materiałów manipulacyjnych, być może dobra dla przyszłego inżyniera (choć nie jestem pewna, czy jakikolwiek rodzic wie, jakim „to-be” jest jego dziecko w wieku 3 lat).
Niektóre nowe badania sugerują, że niektóre szkoły Montessori mogą zapewnić przewagę naukową nad konwencjonalnymi przedszkolami, nawet wśród uprzywilejowanych dzieci. Badania na temat Montessori są ogólnie rzecz biorąc mieszane – niektóre badania sugerują, że dzieci radzą sobie w nich lepiej, podczas gdy inne badania sugerują coś wręcz przeciwnego. Dlatego w zeszłym roku Angeline Lillard, psycholog rozwojowy z Uniwersytetu w Wirginii, przeprowadziła badanie, aby spróbować dowiedzieć się prawdy. Szkoły Montessori można podzielić na dwa rodzaje: klasyczne Montessori i to, co Lillard nazywa „uzupełnionym” Montessori. Klasyczne podejście ściśle trzyma się zasad założyciela, pozwalając tylko na pewne rodzaje materiałów w klasie i grupując dzieci w różnym wieku razem. Uzupełnione Montessori, które jest bardziej powszechne w Stanach Zjednoczonych, zazwyczaj dzieli dzieci według wieku i uzupełnia tradycyjną, opartą na narzędziach naukę Montessori o działania takie jak zabawa w udawanie i bezpośrednie instrukcje.
Kiedy Lillard porównała wyniki testów dzieci z uprzywilejowanych rodzin, które spędziły rok szkolny w konwencjonalnych przedszkolach z tymi, które spędziły rok w dwóch rodzajach szkół Montessori, odkryła, że dzieci w klasycznych programach Montessori radziły sobie znacznie lepiej niż obie pozostałe grupy. Pod koniec roku szkolnego wykazywały one lepszą pamięć roboczą, umiejętność planowania, czytania i słownictwa, a także wykazywały lepsze zrozumienie zasad sprawiedliwości i chęć dzielenia się z innymi. Poprzednie badania nad programami Montessori nie rozróżniały klasycznego i uzupełnionego podejścia, co może wyjaśniać, dlaczego wyniki były tak mieszane. Ale nikt jeszcze nie wie, czy te korzyści są trwałe, i rzeczywiście, niektóre badania sugerują, że akademicka „przewaga”, którą niektóre dzieci uzyskują w przedszkolu, z czasem zanika. (Istnieją podobne spory na temat trwałych efektów Head Start; programy w całym kraju różnią się drastycznie, więc trudno powiedzieć, dlaczego niektóre wydają się pomagać, a inne nie).
Co więc ma zrobić rodzic typu A? Jeśli zapewniasz swojemu dziecku stymulujące środowisko w domu – a jeśli przeczytałeś tak daleko, prawdopodobnie tak jest – nie stresuj się przedszkolem. Do diabła, pomiń cały ten cholerny cyrk, jeśli chcesz. (Mój mąż zacytuje mnie później). Albo złóż podanie, ale jeśli mały Aiden nie dostanie się do swojego (er, twojego) pierwszego wyboru, nie martw się. Zamiast tego weź sobie do serca dosadne, uspokajające słowa psychologa społecznego Richarda Nisbetta, współdyrektora programu Culture and Cognition na Uniwersytecie Michigan. Kiedy zapytałem go, jak ważne jest posłanie dziecka do najlepszego przedszkola, odpowiedział mi, że z tego, co wie (a wydaje się, że wie bardzo dużo), „nie ma to najmniejszego znaczenia”.