Gwałtowny wzrost ekonomiczny drugiej połowy XIX wieku przekształcił Chicago w czołową metropolię kraju. Mężczyźni i kobiety z rozkwitającej miejskiej klasy średniej starali się pokazać swój dobrobyt poprzez zatrudnianie służby domowej, która zajmowała się gotowaniem, sprzątaniem i opieką nad dziećmi. Do 1870 roku jedno na pięć gospodarstw domowych w Chicago zatrudniało pomoc domową, która stanowiła 60 procent zarabiających kobiet w mieście. Przez następne pół wieku służba domowa była głównym zajęciem kobiet w Chicago i w całym kraju.
Do przełomu XIX i XX wieku praca domowa niewiele się zmieniła, zarówno pod względem treści, jak i statusu. Kiedy w 1901 roku dziennikarka z Chicago pracowała pod przykrywką jako służąca, zgłosiła, że haruje 15 godzin dziennie i wykonuje wszystkie obowiązki domowe z wyjątkiem prania, które było wysyłane na zewnątrz. Zarabiała 2,75 dolara tygodniowo plus pokój i wyżywienie. Chociaż jej płaca była o półtora dolara niższa od średniej, podobne warunki zmusiły niektóre pracownice domowe do utworzenia w tym samym roku Amerykańskiego Stowarzyszenia Kobiet Pracujących (Working Women’s Association of America – WWAA). Wspomagana przez reformatorów, takich jak Jane Addams, grupa naciskała na pracodawców, by podnieśli płace, obniżyli godziny pracy, zezwolili na wizyty domowe i zgodzili się na ustaloną procedurę składania skarg. Jednak spersonalizowana i zdecentralizowana natura pracy domowej utrudniała organizowanie się i WWAA rozwiązała się po tym, jak zapisało się do niej zaledwie 300 z 35 000 pomocy domowych w mieście. Późniejsze próby zrzeszenia się pracowników domowych również okazały się nieudane.
W następstwie I wojny światowej zmiany w gospodarce narodowej i na rynku pracy spowodowały transformację struktury pracy domowej i osób, które ją wykonywały. Nowe możliwości dla białych kobiet w rozwijającym się sektorze urzędniczym i handlowym, ograniczenia w imigracji europejskiej oraz wielka migracja Afroamerykanek do miast na Północy znacząco zmieniły rynek pracy dla prac domowych. Już w 1900 roku Afroamerykanki, stanowiące zaledwie 4 procent zarabiającej populacji kobiet w mieście, stanowiły 30 procent pracowników domowych, a ich liczba rosła przez następne 40 lat.
Rasowo wykluczone z większości zawodów, czarne kobiety wkrótce zdominowały sektor usług domowych w Chicago. Pomimo ograniczonych możliwości, czarne pracownice domowe wciąż doświadczały poprawy płac w porównaniu z podobnymi stanowiskami na Południu, gdzie potrzeba było trzech tygodni, aby zarobić tyle samo, co w ciągu jednego tygodnia w Chicago w latach 1910. W przeciwieństwie do wcześniejszej pomocy domowej, czarne kobiety były często mężatkami z dziećmi i dlatego wolały pracę w ciągu dnia niż mieszkanie. Do 1920 roku więcej pracownic domowych mieszkało w domu niż mieszkało w internacie u pracodawcy. Zmniejszając liczbę godzin, w których pracownicy domowi byli dostępni do osobistej obsługi, praca dzienna sprzyjała wprowadzeniu elektrycznych urządzeń oszczędzających pracę w domach klasy średniej, co jeszcze bardziej zmieniło charakter pracy w gospodarstwie domowym.
Choć Chicago było krokiem naprzód pod względem ekonomicznym w stosunku do Południa, to jednak przedstawiło nowo przybyłym afroamerykańskim pracownikom domowym trudne warunki. Jeszcze w latach trzydziestych XX wieku służba domowa skarżyła się na pracodawców oferujących pracę w ciągu dnia najniższym oferentom w osławionych „zagrodach niewolników” na rogu ulic Halsted i Twelfth. Podczas gdy samotne białe kobiety często wykorzystywały pracę domową jako tymczasowy przystanek na drodze do awansu, większość Afroamerykanek była zmuszona do robienia kariery jako pracownice domowe lub praczki.
W okresie po II wojnie światowej praca domowa straciła na znaczeniu jako przywilej rodzin z klasy średniej i opcja zawodowa dla kobiet z klasy robotniczej. Komercyjne placówki poza domem coraz częściej wykonywały większość prac domowych, jak w przypadku centrów opieki nad dziećmi, domów opieki i restauracji typu fast-food. Nawet trwała praktyka pracy dziennej została zlecona agencjom sprzątającym, które mogły wysyłać pracownika raz lub dwa razy w tygodniu do konkretnego domu. Mimo że struktura pracy domowej uległa zmianie, związane z nią niskie płace i status pozostały niezmienne. W swoim dochodzeniu z 1999 roku dziennikarka Barbara Ehrenreich stwierdziła, że korporacyjne firmy sprzątające płaciły średnio od 5 do 6 dolarów za godzinę. A w Chicago, podobnie jak w innych miejscach w Stanach Zjednoczonych, sprzątanie, gotowanie i opieka nad dziećmi za wynagrodzeniem nadal były wykonywane przez biedne, imigrantki i kobiety nie będące białymi.
Daniel A. Graff
.