Jeżeli przyjmiesz wiarę w ten gohonzon i będziesz intonował nam-myoho-renge-kyo nawet przez krótką chwilę, żadna modlitwa nie pozostanie bez odpowiedzi, żadna obraza nie zostanie odpokutowana, żadne szczęście nie zostanie obdarzone i żadna prawość nie zostanie niesprawdzona.
— Nichikan, 26-ty najwyższy kapłan Nichiren Shoshu
Można śmiało powiedzieć, że wielu z tych zebranych w salonie Bonnella nie wie dokładnie co śpiewa. Nie dlatego, że są świadomie ignorantami lub ślepo podporządkowują się, ale dlatego, że słowa są w starożytnym języku chińskim, z japońską wymową. Można również bezpiecznie powiedzieć, że pomimo braku dosłownego tłumaczenia, wielu w tym pomieszczeniu zna te starożytne chińskie słowa na pamięć. Utrwalili je w pamięci poprzez miesiące nauki i powtarzanie dwa razy dziennie, rytuał zwany gongyo, który praktykują w domu. (Ta grupa śpiewa razem w domu Bonnella tylko raz w tygodniu.)
Gongyo jest intonowaniem drugiego i szesnastego rozdziału Sutry Lotosu, najwyższego nauczania Buddy Siakjamuniego, indyjskiego księcia, któremu przypisuje się ustanowienie buddyzmu około 2500 lat temu. Gongyo praktykuje się raz rano i raz w nocy. To właśnie z tych dwóch rozdziałów Nichiren wywiódł ideę, że każdy, nie tylko kapłani, może osiągnąć stan niezniszczalnego szczęścia, czyli stan Buddy. Inne sekty buddyjskie wierzyły, że potrzeba wielu żyć, aby osiągnąć doskonały stan oświecenia, więc pomysł Nichirena był dość rewolucyjny 700 lat temu.
I dobra wiadomość jest taka, że nie musisz siedzieć na górze przez lata, aby osiągnąć stan buddy. Nichiren wierzył, że możesz zacząć działać za pomocą jednego prostego zdania: nam-myoho-renge-kyo. Jest to zdanie, które ludzie w tym pokoju będą powtarzać tysiące razy, kiedy będą potrzebować wskazówek w swoich małżeństwach, kiedy ich samochody się zepsują, kiedy ich wątroby będą szwankować, lub kiedy zagrozi im wojna.
Nam-myoho-renge-kyo. To jest tak proste jak to. Śmiało, spróbuj przez pięć lub dziesięć minut. Zobacz czy nie poczujesz się lepiej. Nie musisz nawet być wierzący.
Bonnell opowiada historię pewnego sceptyka, który przyłączył się do Soka Gakkai, aby poprawić humor swojej dziewczynie. Potajemnie śpiewał o złotą rybkę i dał praktyce dwa tygodnie na spełnienie prośby. Czternaście dni później nie było rybki. Myśląc, że to już koniec, mężczyzna kąpał się pewnej nocy po pracy, kiedy jego dziewczyna weszła i wrzuciła złotą rybkę do wanny. „W drodze do domu mijała sklep zoologiczny” – mówi Bonnell – „i rozdawali złote rybki. Jakaś kobieta wepchnęła jej jedną do ręki, gdy przechodziła obok.”
Bezpośrednio tłumacząc, nam-myoho-renge-kyo oznacza „oddanie uniwersalnemu prawu przyczyny i skutku poprzez nauki Buddy.” Zwrot ten jest również nazywany daimoku, co oznacza tytuł, odnosząc się do Sutry Lotosu.
Nie potrzebujesz gohonzon, aby intonować daimoku, ale to pomaga. Gohonzon jest zwojem umieszczonym wewnątrz butsudanu, czyli szafki. Członkowie Soka Gakkai otrzymują gohonzon od kościoła, gdy ćwiczą przez kilka miesięcy i udowodnią, że traktują to poważnie. Każdy gohonzon pochodzi z Japonii i jest bezpośrednim odciskiem pochodzącym z gohonzonu, który został zapisany przez najwyższego kapłana. Na środku gohonzonu, w sanskrycie, znajduje się fraza nam-myoho-renge-kyo. Flankujące słowa po każdej stronie są postaciami reprezentującymi dziesięć sfer, lub stanów życia: piekło, głód, zwierzęcość, wojowniczość, ludzkość, niebo, nauka, urzeczywistnienie, bodhisattwa i stan Buddy.
W swojej książce Soka Gakkai w Ameryce, autor Phillip Hammond pisze, „Intonowanie daimoku tworzy most dźwięku i wibracji pomiędzy jednostką a gohonzonem, tak, że podmiot i przedmiot stają się jednym. Dlatego niektórzy członkowie Soka Gakkai donoszą o mistycznych doświadczeniach podczas śpiewania.”
Jeśli ktokolwiek miał mistyczne doświadczenie w domu Bonnella, nie mówi o tym. Ale wielu jest szczęśliwych, aby zaoferować swoje własne świadectwa cudownego uzdrowienia, wzmocnienia, a nawet zbawienia szkolnego.
Jedna kobieta mówi grupie, że walczyła z depresją bezskutecznie przez całe swoje życie. „Odkąd zaczęłam ćwiczyć, a minęło dopiero kilka miesięcy, po raz pierwszy w życiu czuję, że mogę wszystko” – przyznaje. „Chcę mówić ludziom na ulicy: 'Musisz tego spróbować; to jest takie wspaniałe!’. Po prostu chciałam się tym podzielić.”
Oklaski od jej kohorty.
Heather Adir, administratorka linii lotniczych, mówi, że śpiew pomógł jej ostatnio poradzić sobie z napiętą sytuacją w biurze. „Dostałam zły raport,” mówi. „Byłam spanikowana. Powiedziałam, że do diabła z tym; pójdę tam i porozmawiam z moim szefem.”
Zamiast zostać zbesztana przez swojego przełożonego, facet pochwalił Adir za to, że miała odwagę wypowiedzieć swoje zdanie. „Wyszłam, a moje nastawienie się zmieniło” – wspomina. „Środowisko zaczęło pracować ze mną, zamiast przeciwko mnie. W momencie, gdy zmieniłam swoje nastawienie, nie miałam już strachu.”
Zwycięstwo, tak. Ale nieskończenie małe w porównaniu z opowieścią o uzdrowieniu oferowanym przez Dona Burroughsa, 40-letniego programistę komputerowego o ziemistym wyglądzie Johna Denvera. Sześć miesięcy temu Burroughs zachorował na coś, co później zostało zdiagnozowane jako zapalenie płuc. „Zanim zorientowali się, co mi jest, już nie reagowałem”, mówi. „Pogorszyło mi się dość szybko”. Trzy miesiące później znalazł się na intensywnej terapii. „W zasadzie powiedzieli, 'Cóż, ten facet umrze'”
Podczas choroby Burroughs pozwolił, aby jego praktyka Soka Gakkai wymknęła się spod kontroli. Pewnego dnia odwiedziła go jego siostra i przyrzekła, że zacznie śpiewać w jego imieniu. Następnego dnia poczuł się lepiej. Nie mógł śpiewać na głos z powodu rurki w tchawicy, która pomagała mu oddychać, więc Burroughs śpiewał w myślach. Cztery tygodnie później wyszedł ze szpitala. „Mój pulmonolog mówi, że jestem osobą, której używa jako referencji, kiedy odnawia swoją licencję, ponieważ jestem jedyną osobą, którą kiedykolwiek całkowicie wyleczył”, mówi Burroughs.
Behroz Nowrojee, czternastoletnia uczennica Palmetto Middle School, mówi, że śpiewy pomogły jej uniknąć pobicia. Nowrojee dowiedziała się, że duża grupa dziewczyn planuje ją pobić po szkole, więc śpiewała przez cały dzień. „Śpiewałam, śpiewałam i śpiewałam” – wspomina. „Okazało się, że około godziny 15:00 jedna z dziewczyn podeszła do mnie i powiedziała: 'Przepraszam, że się ciebie czepiam’.”
Firoza Shivers, pochodząca z Bombaju, a obecnie mieszkająca w Miami, myślała, że jej czteroletni syn, Hormazd, umrze, kiedy lekarze w Indiach zdiagnozowali u chłopca wrodzoną wadę serca. Operacja usunięcia wady kosztowałaby 12 milionów rupii, czyli około 20 tysięcy dolarów. Ona nie miała pieniędzy. Skandowała więc. „Chciałam, aby mój syn żył” – mówi. „Jeden cud za drugim się zdarzał i w ciągu dwóch miesięcy zebrałam pieniądze”.
Szczęście nie jest określane przez zewnętrzne pozory.
— Soka Gakkai prezydent Daisaku Ikeda
Florida Nature and Culture Center jest o tak daleko na zachód jak rozwinięta Południowa Floryda dostaje, położony jak to jest off Highway 27, osiem mil na północ od linii Miami-Dade County. Pół mili lub tak poza Citgo truck stop i Chickee Hut restauracja, można skręcić na wschód na SW 36th Street, lub po prostu szukać znaku Weekley Trucking i skręcić tam. Nie ma wiele na SW 36th z wyjątkiem ciężarówek żwiru, farma drzew, i buddystów.
Około milę w dół drogi, przeszłości różowy palisada straży niedokończonego rozwoju mieszkaniowego, będziesz natknąć się na szeroki zamiat manicured trawnik prowadzący do niskiej betonowej ścianie. Podjedź do budki strażnika, a jeśli jesteś jednym z wiernych (lub jeśli jeden z wiernych podał strażnikowi twoje imię), bramy nirwany z kutego żelaza rozstąpią się przed tobą.
Podążaj krętą drogą obok niskich wzgórz usianych palmami i kwiatami, a dotrzesz do Miami Community Center, gdzie członkowie Soka Gakkai z hrabstw Miami-Dade, Broward i Palm Beach zbierają się na comiesięczne spotkania modlitewne. Centrum jest dużą, nowoczesną budowlą w stylu śródziemnomorskim, w której znajduje się sala konferencyjna na 300 miejsc. Wszystkie siedzenia są zwrócone do przodu w kierunku piętnastometrowego butsudanu, który otwiera się po naciśnięciu przycisku, aby odsłonić sześciostopowy gohonzon. Obok znajduje się sklep, w którym członkowie mogą kupić paciorki modlitewne i książki do nauki. Ściany są ozdobione gauzy zdjęcia krajobrazu wykonane przez lidera Soka Gakkai Daisaku Ikeda, znakomitego fotografa, który robi swoje zdjęcia trzymając aparat do serca zamiast do oka.
Te wykopaliska są znacznie lepsze od starego domu kultu Soka Gakkai. „Kiedyś byliśmy za Aventura Mall, a nasze stare miejsce prawdopodobnie zmieściłoby się w jednym rogu tego pokoju,” mówi Stephen Bonnell.
Miami Community Center jest tylko małą częścią kompleksu. Reszta jest używana do organizowania konferencji SGI-USA, od czwartku do niedzieli, które odbywają się w tempie około trzech miesięcznie i dotyczą takich tematów jak różnorodność, ekologia i relacje międzyludzkie. Członkowie SGI z całego kraju przyjeżdżają na Południową Florydę, aby wziąć w nich udział, zatrzymują się w dobrze wyposażonych akademikach i jedzą w kafeterii wielkości szkoły średniej. Grają również w koszykówkę na sali gimnastycznej, przepływają okrążenia w basenie i spacerują po terenie. Niektóre z sal konferencyjnych mieszczą 1000 osób.
W sumie dwanaście budynków kompleksu zajmuje tylko 35 akrów. Pozostałe 90 jest poświęcone sztucznemu jezioru i rezerwatowi przyrody odtworzonemu jako ekosystem Everglades. Zgodnie z umową zawartą z South Florida Water Management District, SGI-USA nie może korzystać z tych terenów, a członkowie nie mają na nich wstępu.
Jest tu spokój, który jest po części wspaniałością natury, po części pustką. Kiedy konferencje nie są w sesji, to czuje się jak kampus uniwersytecki bez studentów, lub kurort bez gości.
SGI-USA ma 70 domów społecznych w całych Stanach Zjednoczonych. Większość z nich ma charakter podobny do ośrodka w Miami, służąc jako lokalne miejsca kultu. SGI-USA zbudowało i prowadzi również uniwersytet w Los Angeles i jest w trakcie budowy drugiego, 100-akrowego kampusu w Aliso Viejo w Kalifornii, którego ukończenie planowane jest na sierpień 2000 roku. Grupa wydaje tygodniową gazetę, World Tribune, oraz dwa magazyny, Living Buddhism i SGI Quarterly.
SGI jest uznawane jako kościół zarówno tutaj jak i w Japonii, więc prawie niemożliwe jest zmierzenie jego finansów. Członkowie są proszeni o wpłacanie minimum 20 dolarów miesięcznie lub tyle, na ile ich stać. Bill Aiken, rzecznik SGI-USA z siedzibą w Waszyngtonie, D.C., mówi, że większość amerykańskich członków nie wnosi żadnych wkładów finansowych. „Powiedziałbym, że jedna trzecia naszych członków, a dwie trzecie nie”, informuje Aiken. „Chcielibyśmy, aby to wzrosło.”
Oczywiście ekonomiczny mięsień kościoła pochodzi z Japonii, gdzie członkowie są uderzani za większe i częstsze datki. W artykule z 1995 roku zatytułowanym „Potęga Soka Gakkai”, reporter magazynu Time, Edward W. Desmond, oszacował światowe aktywa grupy na 100 miliardów dolarów.
Jak na religię, Soka Gakkai jest świeżo upieczona. Została założona w 1930 roku przez japońskiego edukatora Tsunesaburo Makiguchi jako próba zreformowania szkół w Japonii. W tamtym czasie dominującą filozofią edukacyjną w tym kraju było uczenie się na pamięć i posłuszeństwo. Pod wpływem zachodnich ideałów Makiguchi dążył do stworzenia systemu, który kładłby nacisk na kreatywność, szczęście i osobiste korzyści. Wierzył, że uczniowie powinni mieć pozytywny wpływ na społeczeństwo, stąd nazwa jego grupy: Soka Kyoiku Gakkai, czyli Value-Creating Education Society.
W kolejnych latach Makiguchi i jego przyjaciel Josei Toda zgromadzili niewielką grupę zwolenników, składającą się głównie z pedagogów. Wkrótce zwrócili na siebie uwagę japońskich władz, które nie były zadowolone z ich sprzeciwu wobec narzuconej przez państwo religii Shinto. Japonia stawała się coraz bardziej militarystyczna, a Shinto (forma kultu cesarza) było nakazem. Makiguchi potępił japoński wysiłek wojenny i został aresztowany w 1943 roku wraz z innymi przywódcami Soka Gakkai. Był przesłuchiwany i torturowany, ale odmówił kompromisu w sprawie swoich przekonań. Rok później zmarł w więzieniu.
Toda został zwolniony w 1945 roku i rozpoczął odbudowę sekty. W religijnej próżni stworzonej przez klęskę Japonii i następującą po niej amerykańską okupację, nowe religie wyrosły jak chwasty. Usunął słowo „edukacja” z nazwy grupy, tak że stała się ona Towarzystwem Tworzenia Wartości, czyli Soka Gakkai. W 1951 roku Toda został drugim prezydentem Soka Gakkai; po jego śmierci w 1958 roku grupa liczyła około 750 000 wyznawców. Daisaku Ikeda został mianowany trzecim prezydentem w 1960 roku, w wieku 32 lat. Chociaż jest teraz honorowym prezydentem, Ikeda pozostaje, dla wszystkich intencji i celów, prawdziwym przywódcą Soka Gakkai.
Filozof, autor, artysta i podróżnik po świecie, Ikeda zawsze lubił robić sobie zdjęcia z przywódcami świata, w tym Fidelem Castro, Margaret Thatcher i Nelsonem Mandelą. Członkowie Soka Gakkai prawie zawsze mają błysk w oku, gdy o nim mówią. Potrafią cytować go z pamięci i opowiadać anegdoty, które ilustrują jego ciepło, urok i charyzmę. „To człowiek, którego naprawdę uważamy za naszego mentora, naszego lidera” – mówi Stephen Bonnell. „To nie jest tak, że go czcimy czy coś, ale on jest naszym nauczycielem”.
Nigdy nie wolno nam się rozluźnić w naszej walce ze złem. Nigdy nie wolno nam opuścić gardy. Nie wolno nam nigdy zapomnieć o naszej determinacji w obronie tego, co słuszne – dopóki korzenie zła nie zostaną wyplenione.
— Daisaku Ikeda
We wrześniu 1963 roku magazyn Look opublikował artykuł zatytułowany „Japonia: Dobrobyt, piękno, brzydota i niepokojąca nowa religia, która chce podbić świat”. Sam artykuł był jeszcze bardziej zdumiewający. „Soka Gakkai uważa siebie nie tylko za jedyną prawdziwą religię buddyjską, ale za jedyną prawdziwą religię na Ziemi”, napisał Richard Okamoto. „Jej głównym celem jest propagowanie swojej ewangelii na całym świecie, poprzez przymusowe nawracanie, jeśli to konieczne, oraz potępienie i zniszczenie wszystkich innych wyznań jako 'fałszywych’ religii.”
Trzydzieści dwa lata później magazyn Time stonował retorykę, ale nadal bił w bęben. W następstwie śmiertelnego ataku gazem sarin w tokijskim metrze, dokonanego przez apokaliptyczny kult Aum Shinrikyo, Time zastanawiał się, czy zbyt mało uwagi poświęca się sektom religijnym takim jak Soka Gakkai. „Żadna grupa nie jest tak zdyscyplinowana, zdeterminowana lub skupiona na władzy politycznej jak Soka Gakkai, która jest dobrze przygotowana do wywierania ogromnego wpływu na sprawy narodowe.”
Nie ma wątpliwości co do politycznej potęgi i ambicji Soka Gakkai w Japonii. Ale jak się ma do tego SGI-USA?
„Patrzę na amerykańską organizację jak na zwykłego pionka w ambicjach Ikedy”, pisze John Ayres, który prowadzi stronę internetową o nazwie Victims of Soka Gakkai International Association (www.coam.net/~kuvera/e-index.html). Ayers, który odpowiedział na pytania do tej historii poprzez e-mail, twierdzi, że był nękany przez Soka Gakkai, kiedy mieszkał w Japonii. Jak pisze, w Stanach Zjednoczonych członkowie nie wydają się wiedzieć lub przejmować historią grupy. „Większość członków SGI-USA jest tutaj w krainie kołysanek. Jest tu wielu byłych hipisów, idealistów i innych poszukujących jakiegoś rodzaju duchowości.”
Inny były członek snuje wszelkiego rodzaju teorie na temat SGI-USA, charakteryzując grupę jako rodzaj „komunistycznej komórki” organizacji zaprojektowanej do zbierania informacji wywiadowczych dla japońskich korporacji. „Oni ustawiają te dzieciaki jak małe nadajniki”, mówi Peter Graves, mieszkaniec Miami, który należał do SGI-USA kiedy mieszkał w Kalifornii, odnosząc się do młodzieżowych oddziałów grupy. „Mają sposoby, dzięki którym mogą rozszyfrować inteligencję. Nigdy nie wiedzą, kiedy jeden z ich własnych awansuje na pozycję władzy i wtedy mogą dostać to, czego chcą.”
Trzeci były członek, mieszkający w centralnej Florydzie, odmówił w ogóle rozmowy o SGI-USA, obawiając się, że jego dom zostanie podpalony, jeśli to zrobi.
Jako dyrektor ds. public relations SGI-USA na Wschodnim Wybrzeżu, Bill Aiken słyszał to wszystko już wcześniej. I jest wystarczająco bystry, aby odpowiedzieć żartobliwie. „Nie kupiliśmy naszych od CIA” – mówi, chichocząc z plotki. „Ale mamy nasze czarne helikoptery od nich.”
Większość krytyki wynika z wcześniejszego, bardziej zdecydowanego podejścia SGI-USA do rekrutacji, według Aikena. Nazywało się to „ulicznym shakabuku” i polegało na publicznym konfrontowaniu ludzi i nakłanianiu ich do przyłączenia się. Ustalano kwoty, a członkowie byli oceniani na podstawie tego, ilu ludzi zatrzymali.
Ta praktyka została wyeliminowana około dziesięciu lat temu. Aiken wyjaśnia: „To było bardziej przebudzenie, że to naprawdę nie jest sposób na prowadzenie amerykańskiego ruchu religijnego”. Dzisiaj SGI-USA stosuje miękki dotyk, jeśli chodzi o rekrutację. Członków instruuje się, aby dzielili się swoimi przekonaniami z przyjaciółmi i rodziną, ale nie byli w tym uciążliwi. W rezultacie wzrost następuje w znacznie wolniejszym tempie. Aiken mówi, że SGI-USA przyciągało około 1000 nowych członków rocznie przez ostatnie osiem lat.
Geneza nowego, bardziej milutkiego SGI-USA miała miejsce w 1991 roku, kiedy przywódcy Soka Gakkai w Japonii rozeszli się z kapłaństwem sekty w zajadłym podziale, który wielu członków porównuje do reformacji protestanckiej. Na początku lat dziewięćdziesiątych lider Soka Gakkai, Ikeda, skrytykował kapłanów za lenistwo, chciwość i korupcję. Księża z kolei odpowiadali, że Ikeda zagarnia władzę dla milionów członków Soka Gakkai w Japonii i na całym świecie. Uważali, że sekta jest zgniła do głębi, więc pokazali Ikedzie i jego zwolennikom drzwi świątyni. Kapłani przyjęli nazwę Nichiren Shoshu; frakcja Ikedy pozostała przy Soka Gakkai.
Bill Aiken pozytywnie ocenia podział, mówiąc, że uwolnił on Soka Gakkai od fanatyzmu fundamentalistycznych kapłanów. Bez duchownych nie byłoby już potrzeby agresywnego prozelityzmu, nie byłoby już mowy o dominacji nad światem i nie byłoby więcej nietolerancji wobec innych religii. „Byliśmy obciążeni tym dogmatycznym podejściem do religii w pluralistycznym społeczeństwie, jakim jest USA”, mówi Aiken, „i to nie zadziałało.”
W ten sposób dochodzimy do późnych lat dziewięćdziesiątych, czasu, kiedy potęga Soka Gakkai rośnie w Japonii i rozprzestrzenia się na całym świecie. (Grupa jest szczególnie popularna w Brazylii). SGI-USA jest dziś z pewnością organizacją bardziej wrażliwą kulturowo niż dekadę temu, ale rozłam wydobył również przebłyski fanatyzmu w starym stylu. Internetowe grupy dyskusyjne Soka Gakkai są pełne wyzwisk i kampanii oszczerstw. Jedna z zabawnych stron, http://members.aol.com/tomoda97/nikken/heritage.htm, pokazuje zdjęcie kapłana Nichiren otoczonego przez w pełni ubrane japońskie kobiety, buddyjski odpowiednik skandalu seksualnego.
Niektórzy członkowie SGI-USA włożyli dużo czasu i energii karmicznej w wysiłki zmierzające do zamknięcia sześciu świątyń Nichiren w Stanach Zjednoczonych. Frakcje w Internecie nawołują do zorganizowania czegoś w rodzaju chant-a-thon, aby zamknąć świątynie, które, jak mówi Aiken, zostały zbudowane z datków członków SGI-USA przed rozłamem. „Czują się oni bardzo nieszczęśliwi, że są teraz ośrodkami atakującymi i krytykującymi nasze wysiłki,” mówi.
Steven Heine jest jedną z osób, która nie do końca wierzy w koncepcję bardziej łagodnego SGI-USA. Jako profesor religioznawstwa na Florida International University, Heine jest dość dobrze zaznajomiony z buddyzmem Nichirena. Uważa, że jego fanatyczna strona została zbagatelizowana dla amerykańskiego podniebienia, ale nadal tam jest. „W Ameryce,” twierdzi Heine, „oferują to, co ja nazywam teologią dobrobytu, ideę, że jeśli będziesz robił te rzeczy, dostaniesz lepszą pracę, lepszy dom, więcej pieniędzy i tak dalej. Utrzymują to fundamentalne napięcie i ekskluzywność w tle. Są dobrzy w promowaniu 'co możemy zrobić dla ciebie’ dla Amerykanów, którzy szukają odpowiedzi w bardzo praktycznym sensie.”
Ale Heine wierzy, że prawdziwa natura Soka Gakkai ujawnia się po tym, jak zwolennicy praktykują przez jakiś czas. „Myślę, że jest wiele etapów, przez które przechodzisz, a które nie są manifestowane,” mówi. „Zwabiają cię, oferując ci rzeczy związane z dobrobytem”. W drodze ilustracji, Heine wskazuje na przypowieść o płonącym domu, z drugiego rozdziału Sutry Lotosu.
Dom mężczyzny płonie, a jego dzieci są uwięzione w środku. Umrą, jeśli się nie wydostaną, ale nie reagują na wezwania mężczyzny, aby uciekały przed płomieniami, ponieważ nie rozumieją słowa ogień. Mężczyzna okłamuje więc swoje dzieci, mówiąc im, że na zewnątrz jest rydwan, który czeka, by je zabrać. Wybiegają z domu i zostają uratowane.
Soka Gakkai jest ojcem, mówi Heine, a niewtajemniczone masy są dziećmi: „Cel uświęca środki. To Budda jako postać ojca, współczujący ojciec, który musi wymyślić sposób na uratowanie swoich dzieci. Wszyscy jesteśmy jego dziećmi.”
.