W grudniu 1942 roku Hermann Balck zmiótł z powierzchni ziemi siły dziesięć razy większe od siebie w najbardziej błyskotliwie stoczonej bitwie dywizyjnej we współczesnej historii wojskowości
Grudzień 1942 roku był dla niemieckiej armii w Rosji czasem kryzysu. Szósta Armia została okrążona w Stalingradzie. Gen. Erich von Manstein, dowódca Grupy Armii „Don”, planował przełamać oblężenie sztyletowym uderzeniem na Wołgę od południowego zachodu, wykonanym przez Czwartą Armię Pancerną, wspieraną przez XLVIII Korpus Pancerny na jej bezpośredniej północy, atakujący przez rzekę Don. Zanim jednak obie niemieckie jednostki zdołały się połączyć, radziecka Piąta Armia Pancerna pod dowództwem gen. P. L. Romanenko przekroczyła rzekę Chir, dopływ Donu, i wbiła się głęboko w niemieckie linie.
XLVIII Korpus Pancerny został nagle zagrożony unicestwieniem. Jego jedyną znaczącą siłą bojową była 11 Dywizja Pancerna, która zaledwie kilka dni wcześniej działała w pobliżu Rosławia na Białorusi, jakieś czterysta mil na północny zachód. Wciąż rozciągnięta wzdłuż linii marszu i przybywająca stopniowo, 11 Dywizja stanęła w obliczu misji niemożliwej do wykonania. Jednak wraz z jej głównymi elementami przybył dowódca dywizji, Hermann Balck, który miał dokonać jednego z najbardziej błyskotliwych popisów generalnych na polu bitwy w nowoczesnej historii wojskowości.
Balck, który zakończył wojnę jako General der Panzertruppe (odpowiednik trzygwiazdkowego generała w armii amerykańskiej), jest dziś praktycznie nieznany, z wyjątkiem najbardziej poważnych studentów II wojny światowej. A jednak w ciągu trzech krótkich tygodni jego samotna dywizja pancerna praktycznie zniszczyła całą sowiecką Piątą Armię Czołgów. Przeciwności, z jakimi przyszło mu się zmierzyć, były wręcz niewiarygodne: Sowieci dysponowali lokalną przewagą 7:1 w czołgach, 11:1 w piechocie i 20:1 w lokalnej przewadze 7:1 w czołgach, 11:1 w piechocie i 20:1 w artylerii. Ale Balck, prowadząc z przodu, błyskawicznie reagując na każde natarcie wroga, wielokrotnie parodiował, zaskakiwał i rozbijał przeważające oddziały sowieckie. W ciągu następnych kilku miesięcy jego dywizja zgarnęła zdumiewającą liczbę tysiąca zabitych czołgów wroga. Za to i inne osiągnięcia Balck był jednym z zaledwie dwudziestu siedmiu oficerów w całej wojnie – innym był Arwin Rommel – którzy otrzymali Krzyż Rycerski z Liśćmi Dębu, Mieczami i Diamentami, odpowiednik amerykańskiego odznaczenia w postaci dwóch, a nawet trzech Medali Honoru.
„Balck ma mocne podstawy, by być uważanym za naszego najlepszego dowódcę polowego”, oświadczył gen. dyw. Friedrich-Wilhelm von Mellenthin. Jako oficer sztabu generalnego podczas wojny, Mellenthin pracował w tym czy innym momencie dla praktycznie wszystkich największych niemieckich dowódców – w tym takich legend jak Rommel i Heinz Guderian.
Nie było jednej cechy, która uczyniła Balcka tak wybitnym dowódcą bojowym. Hermann Balck był sumą tysięcy małych czynników, które zostały mu głęboko zakorzenione przez system, w którym dorastał. Tym, co w ostatecznym rozrachunku uczyniło go wielkim, była konsekwentna zdolność do niemal natychmiastowej oceny sytuacji, podjęcia decyzji, co należy zrobić, a następnie jej realizacji. W każdej konkretnej sytuacji Balck prawie zawsze robił to, czego można by oczekiwać od typowego, dobrze wyszkolonego i doświadczonego niemieckiego starszego oficera – i zawsze robił to konsekwentnie i niezachwianie, raz za razem. Nigdy nie tracił nerwów i prawie nigdy nie popełniał błędów taktycznych. Zawsze był o krok przed przeciwnikiem, nawet w tych stosunkowo nielicznych sytuacjach, w których był początkowo zaskakiwany.
Jak wielu wyższych niemieckich oficerów jego pokolenia, Balck pochodził z rodziny wojskowej, choć nieco nietypowej. Jego pradziadek służył pod księciem Wellingtonem w Królewskim Legionie Niemieckim, a dziadek był oficerem w Argyll and Sutherland Highlanders armii brytyjskiej. Ojciec Balcka, William Balck, był jednym z czołowych pisarzy taktycznych armii niemieckiej w latach poprzedzających I wojnę światową, a jako dowódca dywizji podczas tej wojny otrzymał Pour le Mérite, najwyższy niemiecki order wojskowy (popularnie, ale nieco niepoważnie nazywany „Blue Max”). Sam Balck był w czasie I wojny światowej oficerem piechoty górskiej na froncie zachodnim, wschodnim, włoskim i bałkańskim, służąc przez prawie trzy lata jako dowódca kompanii. Był siedmiokrotnie ranny i w październiku 1918 roku został rekomendowany do Pour le Mérite, ale wojna skończyła się zanim odznaczenie zostało w pełni przyznane.
Na początku II wojny światowej Balck dowodził głównym pułkiem piechoty, który poprowadził pancerniaków Guderiana do przekroczenia rzeki Mozy w maju 1940 roku. Kiedy jego wyczerpani żołnierze padli na ziemię po przeprawie przez rzekę, Balck podszedł do czoła kolumny, podniósł karabin i wskazał na wysoki teren przed sobą, który był celem jego pułku. Ogłaszając, że zamierza zdobyć wzgórze z nimi lub bez nich, ruszył naprzód. Jego żołnierze wstali i podążyli za nim na szczyt.
Na początku 1942 roku Balck był inspektorem oddziałów mobilnych w Naczelnym Dowództwie Armii Niemieckiej, na tym samym stanowisku, które w 1938 roku zajmował jego mentor, Guderian. Jednak Balck nie mógł się doczekać powrotu do walki. W swoich wspomnieniach napisał później:
Na moim stanowisku inspektora oddziałów mobilnych mogłem utrzymać swój autorytet tylko dzięki świeżemu doświadczeniu na froncie. Taki był oficjalny powód, który podałem, gdy prosiłem o przeniesienie na front jako dowódca dywizji. Prawdziwym powodem było to, że miałem już dość wysokiego dowództwa. Zawsze byłem żołnierzem, a nie urzędnikiem, i nie chciałem być nim w czasie wojny.
Jego prośba została rozpatrzona pozytywnie i choć nadal był tylko pułkownikiem, Balck został przydzielony do dowodzenia 11 Dywizją Pancerną. Po przybyciu do Rosji zastał fatalną sytuację. Morale sięgało dna. Prawie wszyscy dowódcy pułków i batalionów dywizji przebywali na zwolnieniach lekarskich. Po miesiącach nieustannych walk, z jednostki pozostały jedynie rozproszone resztki. Balck musiał odbudować swoją jednostkę od podstaw – w czasie walki. W ciągu miesiąca postawił dywizję na nogi, choć wciąż brakowało jej 40 procent autoryzowanych pojazdów.
Podczas jednej ze swoich pierwszych akcji, Balck pokazał swoje nieugięte nerwy, prowadząc ją od frontu. Balck i jego adiutant, major von Webski, byli daleko z przodu, kiedy znaleźli się pod silnym ostrzałem sowieckiej artylerii. Mówiąc coś do Balcka, Webski upadł w połowie zdania – ze śmiertelną raną od odłamka w lewej skroni. Kilka dni później Balck i jego oficer operacyjny naradzali się nad mapą, gdy nisko lecący radziecki samolot myśliwski wykonał w ich kierunku nalot i zrobił kilka dziur po kulach w mapie między nimi.
Niemiecki system dowodzenia w czasie II wojny światowej kładł nacisk na dowodzenie twarzą w twarz, a nie na szczegółowe i opasłe rozkazy pisemne, tak lubiane przez amerykańskich dowódców. Balck doprowadził tę zasadę do skrajności, zakazując wydawania jakichkolwiek rozkazów na piśmie. Opisując jedną ze swoich najwcześniejszych akcji z 11 Dywizją Pancerną, Balck napisał:
Nie wydałem pisemnego rozkazu, ale ukierunkowałem moich dowódców z pomocą szczegółowej gry wojennej i rozległych spacerów po terenie. Zaletą tego rozwiązania było to, że można było wyeliminować wszelkie wątpliwości; nieporozumienia i opinie mogły być wyjaśnione od samego początku. Niestety, mój bardzo kompetentny szef sztabu, major von Kienitz, zebrał wszystko w formie rozkazu operacyjnego i przedłożył go korpusowi. Dostał go z powrotem, starannie ocenionego. Powiedziałem tylko: „Widzisz, co można osiągnąć, zwracając na siebie uwagę?”. Nie zmieniliśmy naszego planu i od tego momentu pracowaliśmy razem we wspaniałej harmonii, ale nigdy więcej nie przedłożyliśmy niczego na piśmie.
Do końca listopada 1942 roku niemiecka pozycja w południowej Rosji uległa znacznemu pogorszeniu. Włoscy, węgierscy i rumuńscy sojusznicy Niemców okazali się słabymi trzcinami, zwłaszcza gdy w Rosji zrobiło się zimno. 19 listopada Sowieci rozpoczęli operację Uran: Piąta Armia Pancerna przekroczyła rzekę Don od północy i odcięła sektor wielkich zakrętów, posuwając się aż do północnego brzegu Chiru i zachodniego brzegu Donu powyżej Chiru. Radziecka Pięćdziesiąta Siódma Armia zaatakowała z południa od Stalingradu i dołączyła do Piątej Armii Pancernej na Donie, odcinając niemiecką Szóstą Armię.
W nocy 1 grudnia 11 Dywizja Pancerna została zaalarmowana, by ruszyć na południe od Rosławia w celu wsparcia załamującego się sektora rumuńskiej Trzeciej Armii. Gdy dywizja ładowała się na wagony kolejowe, Balck i von Kienitz pojechali przed siebie, by ocenić sytuację z pierwszej ręki. To co zastali było o wiele gorsze niż się spodziewali. Wzdłuż 37-milowego odcinka, gdzie Chir płynął głównie z północy na południe, zanim skręcił na wschód i wpadł do Donu, Rumuni mieli najsłabsze linie obronne, z tylko jedną haubicą 150 mm dla wsparcia ogniowego. XLVIII Korpus Pancerny, pod dowództwem gen. Otto von Knobelsdorfa, znajdował się w jeszcze gorszej sytuacji, próbując utrzymać dolną odnogę Chiru i wychodząc na wielkie zakole Donu, które było teraz całkowicie zajęte przez Sowietów. Prawa strona niemieckiej linii była utrzymywana przez słabą 336 Dywizję Piechoty. Po lewej stronie stała bezwartościowa 7 Dywizja Polowa Luftwaffe, jednostka stosunkowo dobrze wyposażonych, ale niewyszkolonych lotników służących jako piechota.
Balck i jego grupa uderzeniowa dotarli na miejsce 6 grudnia. Początkowo 11 Dywizja Pancerna miała stanowić rezerwę XLVIII Korpusu Pancernego w natarciu na Stalingrad. Jednak już następnego dnia elementy Piątej Armii Czołgów przekroczyły Chir w wielu punktach, wdzierając się głęboko za lewą flankę 336 Dywizji Piechoty.
Kiedy nadszedł atak, Balck i jego główni dowódcy przeprowadzali rozpoznanie terenu w ramach przygotowań do planowanego natarcia. Tylko 15 Pułk Pancerny Balcka był na pozycjach. Jego 110. i 111. pułk grenadierów pancernych wciąż posuwały się naprzód od stacji kolejowych w Millerowie i nie mogły przybyć przed końcem dnia. Około godziny 9:00 rano 7 grudnia LXVIII Korpus Pancerny wysłał do stanowiska dowodzenia dywizji Balcka rozkaz ostrzegawczy, aby 15 Pułk Pancerny przygotował się do kontrataku. Wobec nieobecności dowódcy, sztab dywizji przekazał rozkaz ostrzegawczy. 15 Pułk Pancerny ruszył do przodu pół godziny później.
’Każdy dzień był taki sam jak następny,’ pisał Balck. 'Wziąć ich z zaskoczenia. Zmiażdżyć ich’
Kiedy Balck dowiedział się o sytuacji, natychmiast przeniósł się na stanowisko dowodzenia 336 Dywizji Piechoty w pobliżu Verchne Solonovski. Zlokalizowanie dwóch stanowisk dowodzenia dywizji razem naruszało niemiecką doktrynę taktyczną i stwarzało dla wroga ryzyko, że będzie to bardzo intratny cel. Balck zdawał sobie jednak sprawę, że w nadchodzącej walce natychmiastowa koordynacja działań obu dywizji będzie niezbędna, a przy ówczesnych prymitywnych i zawodnych systemach łączności był to jedyny sposób, aby tego dokonać. Niemcy nigdy nie uważali swojej doktryny taktycznej za świętą księgę, a ich dowódcy byli upoważnieni, a nawet oczekiwali, że będą od niej odstępować, gdy tylko uznają, że wymaga tego sytuacja. Balck nigdy nie wahał się skorzystać z tej prerogatywy.
Gdy Balck analizował przepływ rozkazów z korpusu, zdał sobie sprawę, że jeśli nowe zagrożenie było na tyle poważne, by wykoleić posuwanie się korpusu w kierunku Stalingradu, to zwykłe przepchnięcie sowieckich czołgów z powrotem przez rzekę – jak mu teraz polecono – było zbyt nieśmiałym posunięciem. Współpracując z Mellenthinem, ówczesnym szefem sztabu XLVIII Korpusu Pancernego, Balck zdołał doprowadzić do zmiany misji swojej dywizji na niszczenie sił sowieckich po drugiej stronie rzeki. To był pierwszy raz, kiedy Balck i Mellinthin pracowali razem, rozpoczynając udane partnerstwo, które trwało przez większość wojny.
Z jego pułkami pancerniaków jeszcze nie na pozycjach, Balck miał niewielki wybór, ale zaangażować swoje jednostki fragmentarycznie. Pomimo wsparcia 15 Pułku Pancernego Balcka, 336 Dywizja Piechoty nie była w stanie powstrzymać sowieckiego I Korpusu Czołgów przed przedostaniem się dziesięć mil za Chir, docierając do Państwowego Gospodarstwa Zbiorczego 79 przed zapadnięciem zmroku 7 grudnia. Tam Sowieci zaskoczyli i zmasakrowali pociągi dywizyjne 336 Dywizji. Ale podczas gdy Sowieci skonsolidowali swoje pozycje na noc, Balck metodycznie zebrał resztę swoich jednostek i przygotował się do uderzenia następnego dnia.
Dla Balcka było oczywiste, że następnym ruchem Sowietów będzie próba zwinięcia 336 Dywizji Piechoty. Aby temu zapobiec, osłaniał lewą flankę dywizji własnymi batalionami inżynieryjnymi, przeciwpancernymi i przeciwlotniczymi. Równocześnie przesunął swoje trzy pułki manewrowe na pozycje wyjściowe do ataku. Uderzył 8 grudnia przed świtem, gdy Sowieci rozpoczynali swoje natarcie. Do końca dnia sowiecki I Korpus Czołgów stracił pięćdziesiąt trzy czołgi i przestał istnieć.
Przez następne trzy dni Balck i jego dywizja stoczyli serię bitew w biegu, likwidując przyczółki na rzece Chir, gdy tylko Sowieci je utworzyli. 336 Dywizja Piechoty stanowiła tarczę, w którą uderzali Sowieci; panzery były młotem, który ich niszczył. Balck nieustannie przemieszczał swoje jednostki w nocy i atakował w dzień, wykorzystując szybkość, zaskoczenie i działania szokowe. „Nocne marsze oszczędzają krew” stały się głównym aksjomatem Balcka. Balck opisał swój styl dowodzenia w swoich wspomnieniach:
Mój genialny szef sztabu, major Kienitz, pozostał na stałej pozycji nieco na tyłach walk, utrzymując kontakt z Bogiem, mną i całym światem przez radio. Ja byłem mobilny, w centrum akcji. Na ogół odwiedzałem każdy pułk kilka razy dziennie. Będąc poza domem decydowałem o przebiegu działań na następny dzień. Omawiałem ten plan telefonicznie z Kienitzem, następnie jechałem do każdego pułku i osobiście informowałem dowódcę o planie na następny dzień. Następnie wróciłem na swoje stanowisko dowodzenia i zadzwoniłem do pułkownika Mellenthina, szefa sztabu XLVIII Korpusu Pancernego. Jeśli Knobelsdorff, dowódca generalny, zgodził się, dałem znać pułkom. Planów nie zmieniono. Jeśli konieczne były zmiany, wyjeżdżałem w nocy i ponownie odwiedzałem każdy pułk. Nie było żadnych nieporozumień. O świcie ponownie ustawiłem się w decydującym punkcie.
Do 15 grudnia 11 Dywizja Pancerna maszerowała nocą i walczyła w dzień przez osiem nieprzerwanych dni w pozornie niekończącym się cyklu działań brygad ogniowych. Opisując ten okres, Balck napisał w swoich wspomnieniach:
Każdy dzień był taki sam jak następny. Rosyjska penetracja w punkcie X, kontratak, do wieczora wszystko się wyjaśniło. Potem kolejny meldunek 20 kilometrów na wschód o głębokiej penetracji w jakiejś pospiesznej pozycji obronnej. Na twarz. Czołgi, piechota i artyleria maszerują przez zimową noc z płonącymi reflektorami. Przed świtem zająć pozycję w najczulszym punkcie Rosjan. Wziąć ich z zaskoczenia. Zmiażdżyć ich. Następnie powtórzyć ten proces następnego dnia jakieś 10 lub 20 kilometrów dalej na zachód lub wschód.
W międzyczasie, 10 grudnia Czwarta Armia Pancerna rozpoczęła ruch w kierunku Stalingradu; XLVIII Korpus Pancerny nadal miał za zadanie przekroczyć rzekę Don i połączyć się z tym posunięciem. Jednak gdy Balck przygotowywał się do przeprowadzenia swoich jednostek przez rzekę 17 grudnia, Sowieci uderzyli gdzie indziej. Nowy sowiecki atak, Operacja Saturn, groził dotarciem do Rostowa u ujścia Donu do Morza Azowskiego. W razie powodzenia odcięłoby to Grupę Armii Don od tyłu i zamknęło całą Grupę Armii A feldmarszałka Ewalda von Kleista na Kaukazie. Manstein nie miał innego wyjścia, jak skierować większą część Czwartej Armii Pancernej do obrony Rostowa. To z kolei przypieczętowało los niemieckiej Szóstej Armii w Stalingradzie, która ostatecznie upadła 2 lutego 1943 r.
Nowy sowiecki atak został wsparty przez kolejne uderzenia Piątej Armii Pancernej na XLVIII Korpus Pancerny. Balck poprowadził kolejny nocny marsz i przed świtem 19 grudnia po raz kolejny całkowicie zaskoczył przeważające siły sowieckie. 15 Pułk Pancerny Balcka miał już tylko około 25 sprawnych czołgów, gdy natknął się na tyły kolumny marszowej czterdziestu dwóch czołgów z sowieckiego Korpusu Zmechanizowanego w Niżnej Kalinowskiej. Czołgi Balcka wślizgnęły się na tyły sowieckiej kolumny w ciemnościach „jak na paradzie” – napisał w swoich wspomnieniach. Sowieci pomylili niemieckie czołgi z własnymi. Zanim Sowieci zorientowali się, co się dzieje, pancerniki otworzyły ogień i zwinęły całą kolumnę, niszcząc każdy z czołgów wroga.
Pancerze Balcka skręciły następnie na spotkanie kolumny dwudziestu trzech sowieckich czołgów zbliżających się w drugiej linii. Na niższym terenie Niemcy mieli doskonałe strzały w brzuch, gdy radzieckie czołgi wjechały na wyższy teren przed nimi. Do końca dnia 15 Pułk Pancerny zniszczył kolejny sowiecki korpus i jego sześćdziesiąt pięć czołgów, nie ponosząc przy tym ani jednej straty.
Jednostki Balcka znajdowały się na nocnych pozycjach obronnych, gdy Kienitz obudził go o 2:00 w nocy 21 grudnia:
Był diabeł do zapłacenia. 110. przełamany, 111. przekroczony. Pułk Pancerny dał sygnał: Sytuacja poważna. W jasną księżycową noc Rosjanie zaatakowali na granicy dwóch pułków Panzergrenadierów. Gdy dotarłem na miejsce, sytuacja była już nieco skonsolidowana. Aby wypełnić lukę między pułkami, zorganizowałem kontratak z udziałem czołgów. Do godziny 9.00 sytuacja była już całkiem opanowana. Setki martwych Rosjan leżało na naszych pozycjach i wokół nich.
Seria walk obronnych wzdłuż Chiru dobiegła końca. Piąta Armia Czołgów została praktycznie zniszczona. Ale zwycięstwo taktyczne nie przekładało się na sukces operacyjny Niemców, którzy byli spychani coraz dalej i dalej od Donu. 22 grudnia XLVIII Korpus Pancerny otrzymał rozkaz natychmiastowego przemieszczenia się dziewięćdziesiąt mil na zachód i zajęcia pozycji blokujących w Morozovskaya w celu osłony Rostowa. Hitler rozkazał utrzymać Morozovskaya za wszelką cenę.
Kiedy Balck po raz pierwszy przybył do Morozovskaya, sowiecki korpus czołgów nacierał na miasto od północy i groził okrążeniem miasta Tatsinskaya po lewej stronie. Jedyne co stało przed nimi to cienka zasłona obronna z jednostek dywersyjnych. Balck podsumował:
Sytuacja była rozpaczliwa. Jedyna nadzieja leżała w jednej, zmęczonej i wyczerpanej dywizji, która nadciągała w dribletach. Moim zdaniem sytuacja była tak fatalna, że można ją było opanować tylko przez zuchwałość – innymi słowy, przez atak. Wszelkie próby obrony oznaczałyby naszą zagładę. Musieliśmy najpierw rozgromić najbardziej wysuniętą na zachód kolumnę wroga, aby zyskać trochę miejsca. Musielibyśmy tylko mieć nadzieję – wbrew rozsądkowi – że zlepek oddziałów osłaniających Morosovskaya utrzyma się przez jeden dzień.
Mając do dyspozycji tylko dwadzieścia sprawnych czołgów i jeden słabo uzbrojony batalion piechoty, Balck ruszył w kierunku Skassyrskaya, aby zablokować nadjeżdżających Sowietów. Po zabezpieczeniu miasta w krótkich, ale ciężkich walkach 24 grudnia, ruszył do Tatsinskaya, co postawiło go na sowieckich tyłach. Mając całą dywizję rozciągniętą wzdłuż trasy marszu z Chiru, Balck rozmieścił swoje jednostki w okręgu wokół Tatsinskaya, gdy ci zaczęli napływać. Kiedy dowódca radzieckiego XXIV Korpusu Czołgów dowiedział się, że niemieckie czołgi są na jego tyłach, a jego linia komunikacyjna została przerwana, rozkazał wszystkim swoim jednostkom połączyć się wokół jego pozycji na wzgórzu 175. Rozkaz ten został wysłany drogą radiową – i to bez zakłóceń. Kiedy 11 Dywizja Pancerna przechwyciła transmisję, Balck wiedział, że ma wroga w pułapce.
Balck zamknął pierścień wokół XXIV Korpusu Czołgów, ale jego dywizja poruszała się i walczyła zbyt długo i zbyt ciężko. Jej stan zmniejszył się do zaledwie ośmiu sprawnych czołgów. Balck nie miał wystarczającej siły bojowej, by wyeliminować Sowietów. W dzień Bożego Narodzenia Niemcy nadal nie mogli przebić się do kotła, ale Sowieci również nie mogli się z niego wydostać. Pod koniec dnia Balck uzyskał jednak kontrolę operacyjną nad jednym z pułków pancerniaków i batalionem dział szturmowych z nowo przybyłej 6 Dywizji Pancernej.
Przez następne trzy dni Balck nadal zaciskał kleszcze na kieszeni Tatsinskaya, która w końcu pękła 28 grudnia, a Sowieci próbowali wyrwać się na północny zachód. Jednak początkowo udało się uciec tylko dwunastu czołgom i trzydziestu ciężarówkom, a gdy siły Balcka ruszyły, najpierw unicestwiły wszystkie pozostałe w kieszeni jednostki sowieckie, a następnie ruszyły w pościg za uciekającą kolumną i również zniszczyły wszystkie pojazdy. Kolejny sowiecki korpus został zmieciony z powierzchni ziemi przez zbyt słabą dywizję Balcka. Balck odegrał współczesną Cannae i od tego momentu 11 Dywizja Pancerna znana była pod kryptonimem „Hannibal”.
Balck walczył w kolejnych zimowych bitwach, aż został przeniesiony na początku marca 1943 roku. W ostatnim dniu dowodzenia jego dywizja zniszczyła swój tysięczny czołg od czasu jego przybycia. W okresie od 7 grudnia 1942 r. do 31 stycznia 1943 r. 11 Dywizji Pancernej przypisuje się zniszczenie 225 czołgów, 347 dział przeciwpancernych, 35 dział artyleryjskich i zabicie 30 700 sowieckich żołnierzy. Straty Balcka w tym samym okresie wyniosły 16 czołgów, 12 dział przeciwczołgowych, 215 żołnierzy zabitych w akcji, 1 019 rannych i 155 zaginionych.
Podczas dowodzenia 11 Dywizją Pancerną, Balck został awansowany na Generalmajora (odpowiednik jednej gwiazdki w armii amerykańskiej), a następnie na Generalleutnanta (odpowiednik dwóch gwiazdek). Później powrócił do Rosji, aby dowodzić XLVIII Korpusem Pancernym, w którym Mellenthin był jeszcze szefem sztabu. Kiedy Balck dowodził Czwartą Armią Pancerną w sierpniu 1944 roku, jego kontratak zatrzymał sowiecką ofensywę w wielkim zakolu Wisły.
Jesienią 1944 roku Balck udał się na front zachodni, dowodząc Grupą Armii G przeciwko generałowi broni George’owi S. Pattonowi Jr. w kampanii lotaryńskiej. Balck, jednakże, wpadł w konflikt z szefem niemieckiego Gestapo Heinrichem Himmlerem i został bezceremonialnie zwolniony przez Hitlera pod koniec grudnia. Jednak Niemcy desperacko potrzebowali dobrych dowódców i Guderian, wówczas już szef sztabu armii niemieckiej, interweniował, aby Balck został ponownie przydzielony jako dowódca nowo utworzonej Szóstej Armii, działającej na Węgrzech. Pod koniec wojny Balck udało się zapobiec wpadnięciu jego oddziałów w ręce sowieckie, oddając swoje dowództwo do gen. dyw. Horace McBride, dowódcy XX Korpusu USA.
Po wojnie Balck utrzymywał swoją rodzinę, pracując jako robotnik fizyczny w magazynie zaopatrzenia. W 1948 roku został aresztowany przez rząd niemiecki i postawiony przed sądem za morderstwo za wydanie rozkazu rozstrzelania w 1944 roku niemieckiego dowódcy batalionu artylerii, który został uznany za pijanego na służbie. Balck został skazany i odsiedział krótki wyrok.
Balck był jednym z bardzo niewielu wyższych dowódców niemieckich schwytanych przez Amerykanów, którzy odmówili udziału w powojennym programie przesłuchań historycznych armii amerykańskiej w późnych latach 40-tych i wczesnych 50-tych. To, a także fakt, że większość wojny spędził na froncie wschodnim, tłumaczy jego dzisiejszą względną nieobecność. W późnych latach 70-tych, jednakże, w końcu zaczął mówić, kiedy on i Mellenthin uczestniczyli w kilku sympozjach z wyższymi amerykańskimi generałami w U.S. Army War College.
Jak Rommel, Balck nigdy nie był niemieckim oficerem sztabu generalnego. Ale Balck miał kilka okazji, by nim zostać, otrzymując więcej niż jedno zaproszenie do udziału w Kriegsakademie. Balck zawsze odmawiał, twierdząc, że woli pozostać oficerem liniowym. Jednak w przeciwieństwie do Rommla, Balck nigdy nie ulegał okresom depresji i użalania się nad sobą. Podczas gdy Rommel bywał zimny i gorący, Balck był twardy jak skała, co wynikało z jego intelektualnego i psychologicznego zacięcia. Mimo to, był powszechnie znany ze swojego suchego, niemal brytyjskiego poczucia humoru i niezmiennie pogodnego usposobienia.
Kiedy Balck opuścił 11 Dywizję Pancerną w 1943 roku, otrzymał kilka tygodni zasłużonego urlopu i premię w wysokości 1500 marek Rzeszy (równowartość 8000 dzisiejszych dolarów), aby zabrać żonę na wycieczkę. Zamiast tego zatrzymał pieniądze aż do jesieni 1944 roku, kiedy to 11 Dywizja Pancerna ponownie znalazła się pod jego dowództwem jako część Grupy Armii G. Wykorzystał wtedy wszystkie pieniądze „na pokrycie kosztów miłego wieczoru” ze wszystkimi członkami dywizji, którzy walczyli z nim w Rosji.