John 5

JOHN 5 PHOTO

Photo: Neil Zlozower.

Najbardziej znany jako przerażająco wyglądający gitarzysta metalowców takich jak Rob Zombie, Rob Halford i Marilyn Manson, John 5 jest również uważany za twangera country i imiennika swojego własnego podpisu Fender Telecaster. Niedawno wydał swój czwarty solowy album „Requiem”, ponownie będący mieszanką przerażających metalowych instrumentali i złych country shredów. Dowiedzmy się więcej.

Jaki był twój cel na tej płycie, jeśli chodzi o gitarę?
Chciałem połączyć większe kawałki muzyki razem – jak małe symfonie muzyki gitarowej, ale nie chciałem, żeby to brzmiało neo-klasycznie. Chciałem zabrać cię w różne podróże i różne dźwięki. Ponieważ muzyka stała się tak długa, musieliśmy umieścić w utworach znaczniki ID, ale kiedy słuchasz płyty, wszystko się łączy. Zaczęliśmy pisać podczas trasy Zombie, a ja przylatywałem kiedy tylko mogłem, żeby nagrywać. Mieliśmy czas w studiu tylko po północy, więc było to wyczerpujące i zabawne, ale twój umysł zdaje się błądzić w innym obszarze w późnych godzinach. Na płycie są zdecydowanie różne rodzaje muzyki. Jest western swing, country, klasyka i dużo gitarowego shreddingu. Więc myślę, że to będzie mokry sen każdego gitarzysty.

Jakie są niektóre z efektów, które słyszymy na albumie? Wydaje się, że jest tam sporo warblingu, dźwięków typu tremolo.
Nie użyłem zbyt wielu efektów. Warczące dźwięki to Boss Chorus podkręcony do maksimum. Używaliśmy Theremina, takiego jakiego używali Beach Boys, oraz pedału delay Line 6 z efektem reverse. Miałem też mój podstawowy Boss Super Overdrive i, do rytmów, syntezator Bass Micro firmy Electro-Harmonix.

Jakich wzmacniaczy używałeś na tym albumie?
Używałem głównie Marshalli – JCM800 i JTM45-100 z około 1966 roku. Użyłem Marshalla 200 zwanego Pig, bardzo rzadkiego wzmacniacza z ’67 roku. Na koniec zagrałem na nowym wzmacniaczu Eddiego Van Halena wyprodukowanym przez Fendera.

Powiedz nam o Fenderze John 5 Telecaster. Jak dobrze został przyjęty przez tradycyjną publiczność graczy Tele?
W ciągu ostatniego roku widziałem wiele Telecasterów J5 na zewnątrz. Jestem z tego bardzo dumny, ponieważ kocham Telecastera i to, że moje nazwisko jest kojarzone z tą wspaniałą gitarą. Do tej pory zrobiliśmy trzy modele. Wciąż gram na moim prototypie J5 Telecaster, a Fender zamierza stworzyć na jego podstawie model Squier Signature, w cenie 200 dolarów. Będzie miał dwa humbuckery, chromowaną osłonę i biały binding, jak Tele Custom. Będzie też miała zwykłą Telecasterową główkę. Mój prototyp jest moją główną gitarą od wielu lat. Kocham ją bardziej niż cokolwiek innego na świecie.

Co jest innego w tym przetworniku Twisted Tele na szyjce?
Używa on dłuższych magnesów z przetwornika Jazz Bass. To sprawia, że jest bardzo użyteczny – ma wystarczający zakres dynamiki dla leadów bez wpadania w mulenie.

Co daje ci trójstronna główka, w przeciwieństwie do tradycyjnej główki Tele?
Kochałem gitarę akustyczną Fender Villager, kiedy dorastałem i zawsze uważałem, że główka jest szalona. Uwielbiam robić rzeczy trochę inne, trochę nieortodoksyjne i chciałem mieć taki rodzaj główki na moim sygnowanym Telecasterze. Rany, ależ to przyciągało uwagę. Ogoliłem też bok szyjki, żeby móc wygodnie wyginać struny. Myślę, że wygląda to bardzo szokująco, kiedy wyciągasz go z futerału. Wielu ludzi pytało: „Co to jest?”. To też się zdarza, gdy wchodzę czasem do pokoju, więc chciałem mieć gitarę, która wyglądała tak samo dziwnie jak ja.

Skąd wzięły się twoje country chopy?
Zawsze interesowałem się gitarowym graniem country. Kiedyś uwielbiałem oglądać starych gitarzystów w telewizji i to było tak różne od rock and rolla, który ja grałem. W 1996 roku, kiedy grałem z K.D. Langiem, wiedziałem co nieco o country i potrafiłem przebrnąć przez piosenkę. Ale był z nami na trasie pedal-steel player o imieniu Larry Campbell (również wieloletni sideman Boba Dylana). Grał na skrzypcach, banjo, gitarze i mandolinie i wiedział wszystko o muzyce country, więc wiele mnie nauczył. Potem brałem już tylko lekcje gry na gitarze country, ucząc się bluegrassu, flatpicking, banjo rolls, double-stops, behind-the-nut bends i chicken picking. To było jak nauka gry na gitarze od nowa.

Jakie są nagradzane gitary vintage w twojej kolekcji?
Mam prawie wszystkie Telesy z lat 1962-’78, ale muszę dokończyć moją kolekcję black-guardów. Wszystko czego potrzebuję to ’51. Ale mam też ’51 Esquire i ’53 Tele, oba w świetnym stanie. Moją wielką nagrodą jest jednak Broadcaster z 1950 roku, który kupiłem od Normana Rare Guitars. Jest w jego książce, a opis brzmi: „Jeden z najczystszych Broadcasterów, jakie kiedykolwiek widziałem”. Zapłaciłem niewiarygodną kwotę za tę gitarę… i sprzedałem swoją duszę!

Pracowałeś z wieloma znanymi metalowymi wokalistami. Co trzeba zrobić, aby człowiek u boku pozostał wartościowym towarem po koncercie? Zakładam, że twoja gra na gitarze to tylko część tej historii – prawdopodobnie masz odpowiednie zdolności osobowościowe, aby poruszać się w tych zespołach.
Zasadą numer jeden przy graniu dla zespołów rockowych jest to, że grasz dla artysty – nie grasz dla siebie. To jest ich koncert. Musisz sprawić, aby ta osoba brzmiała tak dobrze, jak to tylko możliwe. Musisz być świadomy, że jeśli dany artysta nie lubi hamburgerów, to nie wchodzisz do autobusu z Big Mac’iem. Bądź też świadomy swojej prezencji scenicznej. Nie za dużo, nie za mało – po prostu odpowiednia ilość. I nie popadaj w solówkę na scenie. Jeśli będą chcieli, żebyś zaśpiewał solo, dadzą ci znać. Podsumowując, musisz mieć sporą samoświadomość, zarówno na scenie, jak i poza nią. To jest to, co pomaga ci utrzymać obecny występ… i zdobyć następny.