Dzień dobry. Guten tag. Grüß Gott!
Chciałbym powitać Państwa w dzielnicy Londynu silniej związanej z Niemcami, niż można by przypuszczać.
Ponad dwieście lat temu Pall Mall stała się pierwszą publiczną ulicą na świecie, która została sztucznie oświetlona gazem. I to właśnie niemieckiemu wynalazcy musimy za to podziękować.
Frederick Albert Winsor, używając starych luf muszkietów do swoich rur, oświetlił drogę do Pałacu Świętego Jakuba, aby uczcić urodziny Jerzego III, który był wtedy królem Wielkiej Brytanii i Irlandii, ale także królem Hanoweru.
Nawet dzisiaj partnerstwo między Niemcami a Wielką Brytanią, obydwoma tytanami w dziedzinie innowacji, badań i produkcji, pozostało jedną z sił napędowych naszego ciągłego dobrobytu.
To partnerstwo ma znaczenie nie tylko w kategoriach naszych dwustronnych więzi, ale również ze względu na wiodące pozycje naszych dwóch krajów w Unii Europejskiej.
Poproszono mnie tu dziś wieczorem, abym opowiedział o brytyjskich wyborcach i o tym, jak postrzegają UE, na niecałe dwa tygodnie przed wyborami do nowego Parlamentu Europejskiego.
I może zainteresować Państwa fakt, że podstawowe nastroje dotyczące Europy zmieniają się w Wielkiej Brytanii.
W serii sondaży od marca tego roku więcej osób powiedziało, że chce pozostać w Unii Europejskiej niż ją opuścić, odwracając wzorzec, który obowiązywał przez ponad cztery lata.
Sądzę, że częścią tego powodu musi być kryzys na Ukrainie, który zmusił nas do ponownego przeanalizowania wielkich pytań o to, czemu służy nasza Unia.
Jako że dziesięć państw członkowskich świętuje dziesięć lat członkostwa w UE, wielu komentuje transformacyjne zmiany w gospodarkach tych krajów. W Polsce, na przykład, handel z Wielką Brytanią wzrósł trzykrotnie do 5,7 miliarda funtów rocznie, a dochody w kraju zwiększyły się trzykrotnie. Kraj, który w 1989 roku miał gołe półki sklepowe i 500% inflację, jest teraz szóstą największą gospodarką w UE.
Dla Wielkiej Brytanii to z pewnością obietnica handlu przyciągnęła nas do EWG w 1973 roku.
Ale chodzi o coś więcej niż handel. Kiedy kanclerz Merkel przybyła do Londynu w lutym, poruszająco mówiła o swoich doświadczeniach sprzed 25 lat.
Kanclerz Merkel powiedziała, że dla niej osobiście, podobnie jak dla milionów ludzi za żelazną kurtyną, upadek muru berlińskiego w 1989 roku był momentem niesamowitego szczęścia. I że przekonała się na własnej skórze: zmiana – zmiana na lepsze – jest możliwa.
Tej „zmiany na lepsze” ludzie nadal oczekują od UE. W szerszym świecie, a obecnie na wschodzie Europy, jesteśmy świadomi, że nie tylko dobrobyt Europy przyciąga kraje z zewnątrz. To nasze wspólne wartości.
Państwo prawa. Przywiązanie do demokracji. Wolność jako zasada przewodnia. Porządek. Przyzwoitość.
To są wartości, które musimy chronić.
Myślę, że to dobrze współgra z etosem i celami Rozmów Przedsiębiorców w Baden-Baden. Mają one na celu przygotowanie przyszłego pokolenia liderów biznesu nie tylko do pełnienia ról w biznesie, ale również do pełnienia ról w społeczeństwie.
Pozwólcie, że przejdę teraz do sytuacji na Ukrainie.
Działania Rosji wywołały dreszcz w całej Europie i przypomniały czasy, których, jak mieliśmy nadzieję, już nie zobaczymy.
Ludzie Ukrainy żyli razem jako zjednoczony naród przez ostatnie 70 lat. Za kilka tygodni pójdą do urn, aby zdecydować o swojej przyszłości.
Uważamy, że bardzo ważne jest, aby te wybory mogły odbyć się bez zakłóceń i bez ingerencji z zewnątrz i mamy nadzieję, że wczorajsze oświadczenie prezydenta Putina doprowadzi do zmiany kierunku ze strony rosyjskiej.
Do tej pory Rosja robiła wszystko, co w jej mocy, aby zakłócić ten demokratyczny proces.
Widzieliśmy prowokację za prowokacją, której celem było podważenie pokoju, bezpieczeństwa, stabilności, suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy.
Przez weekend niemieccy obserwatorzy OBWE i ich koledzy byli przetrzymywani przez rosyjskich pełnomocników w Słowiańsku – choć na szczęście zostali później uwolnieni. Dziennikarze zostali zatrzymani i pobici, ciała znaleziono w rzekach, a dziennikarka BBC musiała uciekać po przystawieniu jej pistoletu do głowy.
To ogromna szkoda, że do tego doszło. Wielka Brytania, wraz z partnerami w Unii Europejskiej i po drugiej stronie Atlantyku, w ciągu ostatnich dwudziestu lat włożyła wiele wysiłku w stworzenie tego, co, jak mieliśmy nadzieję, było pozytywną relacją roboczą z rosyjskimi przywódcami.
Ale Rosja nie powinna mieć wątpliwości, że istnieje wola międzynarodowa, aby pogłębić sankcje, które już mocno uderzają w jej gospodarkę, jeśli to jest to, co musimy zrobić. Niektóre rzeczy są ważniejsze niż funty, euro czy dolary.
Zderzyła mnie jedność, jaką wykazał się Zachód w radzeniu sobie z kryzysem. Kiedy wartości, które podzielamy, zostały skonfrontowane, przyjrzeliśmy się naszym priorytetom i temu, kim naprawdę są nasi przyjaciele. W perspektywie długoterminowej czyni nas to znacznie silniejszymi.
W ciągu najbliższych sześciu miesięcy istnieją dwa obszary, na których sugeruję, że powinniśmy się skupić.
Po pierwsze, powinniśmy bardzo uważnie przyjrzeć się bezpieczeństwu energetycznemu. Jak możemy zmniejszyć zależność państw członkowskich Unii Europejskiej od rosyjskiego gazu? Po drugie, powinniśmy dążyć do zapewnienia, aby model europejski pozostał silną i potężną siłą na świecie. Oznacza to zapewnienie, że przeprowadzimy niezbędne reformy w celu wzmocnienia naszej skuteczności gospodarczej. Nasza siła na świecie opiera się na sile naszych gospodarek i nigdy nie powinniśmy brać tego za pewnik.
To prowadzi mnie z powrotem do tematu rozmowy: czego brytyjscy wyborcy oczekują od Unii Europejskiej?
Cóż, jako przedsiębiorcy, zawsze dobrze jest skupić się na liczbach.
Wspomniałem na początku tego wykładu, że w Wielkiej Brytanii poparcie dla Europy wzrosło.
Według sondażu YouGov, pod koniec kwietnia, 40% Brytyjczyków pozostałoby w UE, gdyby poproszono ich o głosowanie teraz, w porównaniu z 37%, którzy wybraliby opuszczenie Unii. Liczby te były takie same w każdym sondażu YouGov od marca.
Co więcej, te same sondaże pokazują, że jeśli zreformujemy Europę – czyniąc ją bardziej elastyczną, konkurencyjną i demokratycznie odpowiedzialną, wtedy liczba osób, które zagłosowałyby za pozostaniem w UE drastycznie wzrasta. Zgodnie z tym scenariuszem, brytyjscy wyborcy z przewagą dwóch do jednego chcieliby pozostać w UE.
Stowarzyszenia biznesowe są jeszcze bardziej pozytywnie nastawione do UE.
We wrześniu Instytut Dyrektorów – z siedzibą w tym budynku – przeprowadził ankietę wśród swoich członków i stwierdził, że sześciu na dziesięciu chciałoby pozostać w UE z poprawionymi warunkami członkostwa. Zatem błędne jest stwierdzenie, że „Wielka Brytania po prostu chce odejść”. To jeden mit.
Jest też drugi mit, że to tylko Brytyjczycy są niezadowoleni z europejskiego status quo.
Eurobarometr zapytał ostatnio ludzi we wszystkich 28 państwach członkowskich, czy uważają, że ich głos liczy się w UE.
W 26 z 28 państw członkowskich, w tym w Niemczech, większość ludzi nie uważa, że ich głos się liczy. W Wielkiej Brytanii liczba ta wyniosła 74%. A w dziewięciu innych państwach członkowskich odsetek ten był jeszcze wyższy.
Istnieją również inne punkty podobieństwa. Według sondażu Open Europe, siedmiu na dziesięciu Brytyjczyków i sześciu na dziesięciu Niemców uważa, że parlamenty krajowe powinny mieć możliwość blokowania proponowanych nowych praw UE.
Trzecim mitem jest to, że ludzie w Wielkiej Brytanii mają obsesję na punkcie Europy. Wcale tak nie jest. Sondaże często pytają Brytyjczyków o to, co ich zdaniem jest dla nich ważne. W lutym Europa nie znalazła się nawet w pierwszej dziesiątce.
To, co ludzi obchodzi, nie jest wielką niespodzianką. Gospodarka. Miejsca pracy. Emerytury. Podatki. Opieka zdrowotna. Mieszkalnictwo. Imigracja.
Zauważą Państwo, że wiele z tych kwestii leży w głównych kompetencjach państw członkowskich, a nie Brukseli.
Stanowisko Wielkiej Brytanii jest zatem takie, że UE powinna się zmienić i zacząć koncentrować się na tym, gdzie może wnieść najlepszą wartość dodaną. Wdrażanie polityk na poziomie europejskim, które zwiększają konkurencyjność, zmniejszają obciążenia regulacyjne, poprawiają gospodarkę, generują nowe miejsca pracy, a tym samym wkładają więcej pieniędzy do kieszeni obywateli.
Co więc robi Wielka Brytania?
W styczniu ubiegłego roku premier przedstawił swoją wizję zreformowanej Unii Europejskiej, patrząc na to, jakie zmiany przyniosłyby korzyści nie tylko Wielkiej Brytanii, ale wszystkim państwom członkowskim.
Mówił o reformach, które uczyniłyby Europę bardziej konkurencyjną, w świecie, w którym wschodzące gospodarki szybko nadrabiają zaległości.
Większa elastyczność – pozbycie się starej mentalności „jeden rozmiar dla wszystkich” i ustalenie polityk, które uwzględniają różnorodność 28 państw członkowskich.
Większa odpowiedzialność demokratyczna – uznanie, że domyślną odpowiedzią na rozwiązanie deficytu demokracji nie jest „więcej Europy”, ale że większa rola parlamentów i rządów krajowych może pomóc.
I to, co widzimy, to rosnący konsensus wśród państw członkowskich, że tak, Europa musi się zmienić; i tak, jest sens w reformach, które zaproponowaliśmy.
W kwestii konkurencyjności, Wielka Brytania i Niemcy są sojusznikami. Jak powiedziała kanclerz Merkel: „Unia Europejska musi stać się silniejsza, bardziej stabilna i bardziej konkurencyjna niż jest dzisiaj.”
Siedmiu przywódców UE, w tym z Wielkiej Brytanii i Niemiec, wraz z przewodniczącym Komisji Europejskiej Barroso, spotkało się w październiku ubiegłego roku, aby omówić, w jaki sposób UE może pozbyć się niepotrzebnych regulacji, które obciążają przedsiębiorstwa i hamują wzrost i zatrudnienie.
W kwestii elastyczności brytyjski kanclerz Osborne i niemiecki minister finansów Schäuble określili, w jaki sposób strefa euro może opracować wspólną politykę fiskalną i gospodarczą – przy odpowiednim ulepszonym zarządzaniu, ale bez stawiania w niekorzystnej sytuacji krajów spoza strefy euro.
W kwestii odpowiedzialności demokratycznej zgodziliśmy się z Holendrami, że tam, gdzie podejmowane są działania, powinny one być „europejskie tam, gdzie to konieczne, krajowe tam, gdzie to możliwe”. Jesteśmy głęboko przekonani, że decyzje powinny być podejmowane blisko ludzi, których dotyczą – tak jak w przypadku niemieckiego systemu landów. Nie jesteśmy odosobnieni. Na przykład holenderski minister spraw zagranicznych Timmermans głośno wyrażał swoje poparcie dla parlamentów krajowych, które powinny mieć czerwoną kartkę, dzięki której mogłyby powstrzymać prawodawstwo UE, jeśli narusza ono zasadę pomocniczości.
Już czynimy postępy. Choć obserwujemy nieśmiałe ożywienie gospodarcze w Europie, nikt nie może udawać, że jesteśmy w doskonałej kondycji.
Mamy obowiązek przewodzić w kształtowaniu zreformowanej i konkurencyjnej Europy, której potrzebują nasi obywatele i nasze przedsiębiorstwa.
Zmiany instytucjonalne zachodzące w tym roku w Europie – wybory do Parlamentu Europejskiego i nowe kolegium komisarzy – dają nam możliwość rozpoczęcia wprowadzania tych zmian.
Jeśli spojrzeć na Europę oczami przedsiębiorców, niektóre odpowiedzi są oczywiste.
Trzeba ograniczyć koszty ogólne. W zeszłym roku Wielka Brytania i Niemcy współpracowały z partnerami, aby po raz pierwszy zmniejszyć budżet UE. Musimy być kliniczni w badaniu, gdzie możemy jeszcze bardziej obniżyć koszty.
Trzeba znieść bariery wzrostu. Państwa członkowskie mogą zyskać miliardy dzięki Transatlantyckiemu Partnerstwu w dziedzinie Handlu i Inwestycji: w Niemczech Fundacja Bertelsmanna oszacowała w zeszłym roku, że można się spodziewać 181 000 nowych niemieckich miejsc pracy, a także wzrostu dochodu na mieszkańca w całej UE o 4,68%. A więc sprawmy, by tak się stało.
Trzeba szukać nowych możliwości. Rynek cyfrowy jest rozdrobniony. Chociaż 60 proc. użytkowników internetu w UE robi zakupy w sieci, w zeszłym roku tylko 9 proc. Europejczyków robiło je za granicą – z pewnością jest to szansa, którą należy wykorzystać. Tymczasem pełne wdrożenie dyrektywy usługowej mogłoby zwiększyć PKB UE o 2,6 % – więcej niż PKB Austrii. Oznacza to wprowadzenie regulacji na poziomie europejskim wtedy, gdy są one potrzebne – nie po to, by ustalać godziny pracy młodszych lekarzy w Baden-Baden czy określać rodzaj dzbanka, jakiego może używać restauracja w Birmingham. Bądźmy bardzo klarowni w kwestii tego, kiedy Europa powinna działać, i ustalmy, że tam, gdzie nie jest to właściwe, nie będzie tego robić.
I trzeba reklamować swoje mocne strony. Od lipca 2014 r. obniżone opłaty roamingowe dla klientów korzystających z telefonu komórkowego w innym kraju UE będą oznaczać oszczędności rzędu 90% w stosunku do cen z 2007 r. To dobry przykład polityki cięcia kosztów i wspierania wzrostu gospodarczego, w której UE jest dobra. Skoncentrujmy się więc na większej ilości tego rodzaju polityk.
Wiem, że w Wielkiej Brytanii mamy bardzo głośną debatę na temat Unii Europejskiej.
To jest zdrowe. Ostatnie wydarzenia na Ukrainie sprawiły, że jesteśmy jeszcze bardziej świadomi naszych wspólnych wartości…
… i tym bardziej świadomi, że są to wartości, które należy chronić i wzmacniać.
Program reform UE jest bardziej istotny niż kiedykolwiek.
I jestem przekonany, że Wielka Brytania, Niemcy i nasi europejscy partnerzy staną na wysokości zadania, będą współpracować i uruchomią strategie na rzecz wzrostu i dobrobytu, które przyniosą korzyści całej Europie.
Dziękuję bardzo.