Od moich późnych lat nastoletnich lubię ćwiczyć. To głupia rzecz do przyznania się, bo wiecie, kto tak naprawdę lubi ćwiczyć? Ja lubię.
Jest to jedyny zdrowy nawyk, którego wiernie trzymam się od lat, i jest on szczególnie przydatny w czasach, kiedy naprawdę zmagam się z moją chorobą psychiczną. Kiedy czuję się szczególnie niespokojny lub szczególnie skłonny do zamówienia trzech pizz z dostawą i zjedzenia ich za jednym posiedzeniem, staram się wyjść i zrobić coś aktywnego. To nigdy nie będzie lekarstwo, ale to na pewno pomaga mi uwierzyć na ułamek sekundy, że wszystko będzie OK.
Mój trening z wyboru? Joga. Ćwiczę odkąd byłam nastolatką i uczę od kilku lat, więc prawie nie ma dnia, żeby jakaś część mojego dnia nie była związana z jogą.
Czuję się jednak ostatnio tak, jakbym chciała to wymieszać. Szczególnie zainteresował mnie trening interwałowy o wysokiej intensywności (HIIT). Kilka lat temu, kiedy koncepcja ta po raz pierwszy zyskała wiele uwagi, niechętnie spróbowałem kilku treningów z moim ówczesnym współlokatorem. Nie pamiętam zbyt wiele – poza faktem, że były naprawdę, naprawdę trudne. Poddaliśmy się w ciągu kilku dni. Ale po przeczytaniu wszystkich najnowszych badań naukowych na temat tego, jak HIIT wzmacnia serce, wiedziałem, że chcę go poważnie wypróbować.
Więc pobrałem darmową aplikację o nazwie Nike Training Club, która ma szeroką gamę treningów, w tym procedury podobne do HIIT. Po przetestowaniu jej przez kilka dni i przekonaniu się, że nie nienawidzę jej z pasją, postanowiłem się zaangażować.
Eksperyment
Używałbym aplikacji Nike Training Club pięć razy w ciągu następnego tygodnia, aby wykonywać ćwiczenia HIIT. Jeśli chodzi o dietę i wzorce snu, postanowiłem zachować wszystko takie same. Chciałem sprawdzić, czy któreś z następujących czynników uległy zmianie: apetyt, zachcianki żywieniowe i poziom energii. Żeby było jasne, moim celem nie była utrata wagi, więc nie będzie żadnych następujących raportów, które pochodzą ze skali (poza tym, wyrzuciłam moją wagę do Oceanu Atlantyckiego w 2012 roku). Zrobiłabym jeden dzień jogi pod koniec tygodnia, żeby zobaczyć, czy coś w moim ciele czuje się inaczej.
Dzień 1
Jestem tak chora na głowę, że obudziłam się tak podekscytowana tym nowym treningiem. Nie chcąc zbytnio szaleć tak wcześnie w grze, wybrałem 17-minutowy trening interwałowy, który miał na celu podkręcenie metabolizmu. Przynajmniej tak brzmiał tagline. Ruchy wahały się od prostych wysokich biegów kolanowych do naprzemiennych wypustek do małego czegoś zwanego „cha cha shuffle”, który jest po prostu wymyślną nazwą dla kroków na bok trzy razy naprawdę szybko.
Wysadziłem playlistę typu Beyonce/Macklemore i starałem się jak najlepiej nadążyć za zbyt chętnym głosem w aplikacji. Świetnie ci idzie! Pchaj się! Czułem się trochę głupio, szczerze mówiąc, i cieszył się, że nikt nie był w domu, aby zobaczyć mnie flawil wokół jak idiota. Jak tylko poczułem, że zaczynam się z tym oswajać, trening nagle się skończył. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do godzinnych zajęć jogi, że ten trening przeleciał mi w ułamku sekundy. Czułam się prawie jakbym oszukiwała. Stałam głupio przez kilka sekund po tym, jak się skończył, zastanawiając się, czy nie powinnam, na przykład, zrobić ćwiczenia na brzuch.
Zdecydowałam się na to i zamiast tego zrobiłam jedyną rzecz, o którą moje ciało krzyczało: shake z masłem orzechowym.
Dzień 2
Tego ranka, kiedy wstałam na palcach, żeby zgarnąć mój Nutribullet z górnej półki, moje łydki zaczęły do mnie mówić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio były obolałe, więc przez chwilę pomyślałam, że faktycznie coś jest nie tak. Okazało się, że to tylko z powodu tych wszystkich skoków do przysiadów, które znokautowałem dzień wcześniej.
Jest coś takiego w uczuciu bólu, co jest naprawdę satysfakcjonujące. To sprawia, że czuję się silny i potężny, a nawet trochę spełniony. I nie miałem tego uczucia w naprawdę długim czasie.
Później tego dnia, po tym, jak zawinąłem całą moją pracę, był pep w moim kroku, jak zmieniłem się w moje dziwaczne zielone spodnie spandex. Z niecierpliwością czekałem na trening stabilności rdzenia, który wybrałem tego ranka. Był to 30-minutowy trening, który skupiał się na środkowej części ciała i miał za zadanie podnieść tętno. Szczerze mówiąc, spodziewałam się, że będzie to coś łatwego. Mam na myśli, robię ćwiczenia rdzenia cały czas w jodze vinyasa flow – co było tam do zrobienia, że nie zrobiłem wcześniej?
Duma przychodzi przed upadkiem, ludzie. Ten mały trening bezlitośnie skopał mi tyłek, a po jego zakończeniu znalazłam się na podłodze w pozycji leżącej. Był taki jeden ruch, który był szczególnie niemożliwy: w pozycji deski, z dłońmi płasko na podłodze, wskakujesz na nogi i wyskakujesz, tak szybko jak możesz, przez 30 sekund. Wyobrażam sobie, że to jest to, co czuje śmierć.
Dzień 3
Jestem obolała na tym zdjęciu. Od stóp do głów, jestem super duper obolały. Jest to rodzaj obolałości, która mnie denerwuje, a nie pompuje, ponieważ schylanie się, aby podłączyć ładowarkę do mojego laptopa stało się trudnym wyczynem. Może być mała część mnie, która czuje się źle, jakbym fizycznie osiągnęła coś całkiem znaczącego, ale ta część jest zakopana pod marudzeniem.
Nie wycofuję się tak łatwo, chociaż, więc przewijałam treningi, aby zobaczyć, który z nich mogłabym podbić tego dnia. Wylądowałem na 15-minutowym „Intensywnym Treningu Interwałowym” zaprojektowanym przez olimpijskiego sprintera. Z perspektywy czasu myślę, że cierpiałem na masochizm.
Był trudniejszy niż wszystkie poprzednie treningi razem wzięte, co było bardzo nieoczekiwane, biorąc pod uwagę jego krótką długość. Było dużo burpees i ogólnego skakania wokół, dwie rzeczy, które nie brzmią tak, jakby powodowały dużo smutku, ale w rzeczywistości pozostawiają cię na czworakach dysząc. Ale czy czułem się źle? Tak. Tysiąc razy, tak.
W samym środku mojej niezwyciężoności, byłem głodny. Miałem ochotę na rzeczy, których nie jadłem od bardzo dawna, takie jak teksański stek z kości T. To, albo hummus. Nie dało się ukryć, że te treningi naprawdę pobudzają apetyt. Więc, naturalnie, miałem cheeseburgera.
Dzień 4
Dzień 4 był moim dniem odpoczynku. Podziękowałam szczęśliwym gwiazdom i zjadłam kilka kawałków ciasta z rozmarynem. Wciąż czułam się obolała – w moich brzuchach, udach i tricepsach – ale to, co naprawdę przykuło moją uwagę, to to, jak bardzo byłam energiczna. Nie potrafię powiedzieć, czy to faktyczne treningi sprawiały, że czułam się bardziej ożywiona (co podobno jest efektem ubocznym HIIT), czy był to po prostu haj wszystkich nowych działań.
Dzień 5
Dzień 5, ustawiłam się w kolejce po kolejny półgodzinny trening, który był ukierunkowany na całe ciało. Nie robiąc nic dzień wcześniej naprawdę zrobił mi trochę dobrze; większość bolesności ustąpiła.
Nie wiedziałem tego wcześniej, ale ta szczególna rutyna miała kilka ruchów jogi włączonych tam, fakt, który dał mi trochę komfortu. Ale sposób ich użycia był dla mnie zupełnie nowy i znalazłam się tak samo zdezorientowana, jak zawsze wcześniej. Ponieważ pracowałem tak ciężko, aby tylko nadążyć, nie mogłem naprawdę pracować tak ciężko, jak bym chciał, więc moje tętno nie wzrosło i nie cieszyłem się tym. Cała sprawa była trochę antyklimatyczna.
Dzień 6
Dzisiaj był dzień jogi i byłam tym zachwycona. Wzięłam to naprawdę łatwo i zrobiłam godzinę jogi Yin. Tak bardzo jak dobrze się bawiłam skacząc dookoła jak maniak, wiedziałam, że moje ciało nie jest przyzwyczajone do tego rodzaju uderzenia, więc pomyślałam, że moje kolana i biodra mogą skorzystać na długich trzymaniach pozycji.
Zazwyczaj uwielbiam Yin, ale jestem jedną z tych osób, które patrzą na zegar dość często, aby zobaczyć jak długo jeszcze muszę poddać się tym precelkowym manewrom. Tym razem jednak stwierdziłam, że chłonęłam każdą sekundę, nie myśląc nawet o tym, jaki był czas. Zdałem sobie również sprawę, że jestem o wiele bardziej świadomy tego, co dzieje się w moim ciele. Czułam się zmuszona przyjrzeć się bliżej mojemu ustawieniu bioder i ułożeniu ramion, głównie dlatego, że były one trochę obolałe i potrzebowały TLC. To niesamowite, jak najmniejsze bóle mogą zwrócić twoją uwagę na części ciała, których normalnie byś nie zauważył.
Dzień 7
Do tej pory byłem slaying HIIT. Wiele z ruchów siłowo-balansowych, które były szalenie trudne na początku tygodnia, były tylko umiarkowanie trudne, a ja nadal dobrze się bawiłem z każdym treningiem. Ostatnie ćwiczenie, które wybrałem do rozbicia, miało w tytule słowo „Fierce”. Pasujące, naprawdę. To było tylko 15 minut, ale wypełnione starymi dobrymi ćwiczeniami HIIT, takimi jak wysokie kolana, skoki z rozstawionymi nogami i shuffle runs.
W świetle druzgocącego odejścia Davida Bowiego, ryknąłem jego największe hity i wlałem każdy ostatni cal mojej energii do treningu. Kiedy wszystko było już powiedziane i zrobione, zrobiłem coś zupełnie szalonego: Wybrałam inną rutynę. Obwiniaj to o żal, adrenalinę, lub kombinację tych dwóch.
Ten był tylko 10 minut długi, ale to było dziwne. Jak widać powyżej, zostałam zmuszona do wykonania wszystkich tych nowych ruchów combo, które sprawiły, że poczułam lekki zawrót głowy. Na szczęście, to był koniec, zanim jeszcze się zaczęło.
I wrapped up my double feature ravenous. Jedyne rzeczy, które brzmiały dobrze były masło orzechowe, masło migdałowe, i czekolada masło orzechowe. Widzicie wzór białka? Wyciągnęłam wszystkie trzy i na przemian nakładałam je na świeżego banana, kończąc tydzień w szczęśliwym orzechowym stuporze.
Moje wnioski
Tak bardzo jak kocham wszystkie różne odcienie jogi, smakowitość próbowania czegoś nowego i ekscytującego sprawiła, że chcę się częściej rozgałęziać – teraz chcę nawet wziąć lekcje tańca. Chociaż może nigdy nie pokocham żadnego ćwiczenia tak bardzo jak mojej codziennej praktyki jogi, wiem, że przynajmniej będę się dobrze bawić próbując tego. Pod koniec dnia, to pomogło mi pamiętać, że zabawa i nowość może czasami być tym, co faktycznie ma największe znaczenie w rutynie ćwiczeń.
Moją największą nauką jest to, że moje ciało jest w stanie zrobić o wiele więcej, niż kiedykolwiek się spodziewałem. Każdy, kto mnie zna, powie ci, że nie jestem typem dziewczyny, którą mogliby sobie wyobrazić w skoku na squat. Ale to nie ma znaczenia, jaki rodzaj gal wydaje się być, lub nawet wyobrazić sobie siebie, aby być. Zrobiłem trening zaprojektowany przez olimpijskiego sprintera, chłopaki! To jest tak daleko od mojej normalnej rutyny jogi, że nie mogę pomóc, ale czuję się jak dawanie sobie solidnego poklepywania po plecach.
Images: Gina Florio; Giphy (2)
.