Sztuka fortyfikacji istniała od czasu, gdy człowiek po raz pierwszy uświadomił sobie wartość naturalnych przeszkód dla jego wspólnej obrony, i ewoluowała, gdy starał się przywołać własne metody, by w pełni wykorzystać tę przewagę. Budowanie barier szybko ewoluowało od prostych parapetów z błota i górskich domostw epoki neolitu do budowy liniowych i punktowych kamiennych przeszkód epoki brązu, najlepiej reprezentowanych przez hetycką stolicę Hattusas. Świat grecko-rzymski był poligonem doświadczalnym dla średniowiecznych fortyfikacji. Kiedy cesarz Konstantyn I przeniósł stolicę imperium rzymskiego z Rzymu do sennego miasta portowego Bizancjum w 324 r. n.e., pojawiła się możliwość pełnego wykorzystania najnowszych osiągnięć techniki w budowie fortyfikacji. Rezultaty tego, co nastąpiło, ukształtowały bieg historii świata.
Położona na półwyspie w kształcie rogu, nad Bosforem i Morzem Marmara, przemianowana cesarska stolica Konstantynopol zdominowała wąską drogę wodną, która dzieli Europę od Azji. Złożoność tej geografii zapewniała zarówno korzyści, jak i wyzwania dla obrony tego miejsca. Południowe wybrzeże chroniła stroma i nierówna linia brzegowa oraz wartkie prądy Morza Marmara. Na północy Złoty Róg, zatoka, która graniczyła z półwyspem, stanowiła naturalną przystań i kotwicowisko. Starożytna rzeka Lycus biegła ukośnie z północnego zachodu na południowy wschód przez półwysep, tworząc wąską dolinę, która podzieliła miasto na dwa odrębne obszary – łańcuch sześciu wzgórz biegnących wzdłuż Złotego Rogu na północy i pojedyncze, większe wzgórze na południu. Spójna obrona miejska musiała uwzględniać te uwarunkowania. W większości przypadków wielu przywódcom i budowniczym miasta udało się opanować teren. Ruiny, które wciąż otaczają to, co jest obecnie turecką stolicą Stambułu, są pozostałością po wiekach ewolucji. Budzące respekt nawet w stanie rozpadu, są świadectwem chwały grecko-rzymskiej sztuki militarnej.
Rozpacz wrogów, mury Konstantynopola były najsłynniejsze w średniowiecznym świecie, wyjątkowe nie tylko w skali, ale w ich konstrukcji i wzornictwie, które zintegrowały obronę stworzoną przez człowieka z naturalnymi przeszkodami. Ich głównym składem był zaprawiony gruz, pokryty blokami dopasowanego wapienia i wzmocnione przez kursy warstwowej czerwonej cegły. Aby zwiększyć integralność całej sieci, wieże i mury zostały zbudowane niezależnie od siebie. Całe miasto było zamknięte w obronnym obwodzie 14 mil murów, wzmocnionych przez ponad 400 wież i bastionów oraz kilka mocnych punktów i fortec. Najsilniejsza konstrukcja była skierowana na zachód, przeciwko podejściu drogą lądową. Tam, wzdłuż czterokilometrowego odcinka pofałdowanej ziemi, wznosiły się legendarne Mury Teodozjańskie, ich głębokość zlewała się ze sobą, merlony zachodziły na siebie jak zęby w paszczy olimpijskiego rekina. Tam wróg musiał zaatakować liniową przeszkodę w postaci czterech pasów, z których każdy wznosił się nad drugim, o głębokości około 200 stóp.
Główną linią obrony był Mur Wewnętrzny, wysoki na 40 stóp i gruby na 15 stóp, z parapetem o wysokości pięciu stóp, do którego prowadziły kamienne rampy. Wzdłuż jego przebiegu w odstępach 175 stóp biegło 96 masywnych wież, z których każda była w stanie zamontować najcięższe silniki wojskowe tamtych czasów. Drugi, Zewnętrzny Mur, wysoki na około 30 stóp, jest połączony z głównym murem przez podniesiony 60-stopowy taras. Zewnętrzny Mur jest również wyposażony w 96 bastionów, z których każdy jest odsunięty od wież Wewnętrznego Muru, aby nie maskować ich ognia. Z wielu z tych punktów prowadzą podziemne przejścia w kierunku miasta-awanenady, które prawdopodobnie zapewniały broniącym się wojskom bezpieczne przemieszczanie się do i z zagrożonego obszaru. Od muru zewnętrznego rozciągał się kolejny 60-stopowy taras, zakończony wysokim na 6 stóp parapetem. Graniczył on z wielką fosą, szeroką na około 60 stóp i głęboką na 15 do 30 stóp, zasilaną przez system akweduktów. Aby zrekompensować pofałdowanie terenu, fosa została przedzielona wieloma tamami, które umożliwiły utrzymanie równomiernego rozkładu wody na całej jej długości. Pięć publicznych bram, przez które przechodziło się przez fosę za pomocą mostów zwodzonych, było osadzonych wąsko w murach i otoczonych wieżami i bastionami. Każdy szturm na zewnętrzne bramy był atakiem na siłę obrony. Pasy były zbudowane na różnej wysokości, zaczynając od 30 stóp dla Muru Wewnętrznego i schodząc do fosy. To, oraz odległość między silnymi punktami, zapewniało, że atakujący, gdy znajdzie się w sieci, będzie w zasięgu wszystkich bezpośrednich punktów obrony. Mury lądowe były zakotwiczone na obu krańcach przez dwie wielkie fortece. Wzdłuż Morza Marmara, Zamek Siedmiu Wież zabezpieczał południowe podejście, podczas gdy na północy, wzdłuż Złotego Rogu, salient, który był dzielnicą Pałacu Blachernae, rezydencji późniejszych cesarzy bizantyjskich, został stopniowo przekształcony w jedną potężną fortecę. Do tych dwóch umocnionych punktów przylegały Mury Morskie, podobne w konstrukcji do Muru Zewnętrznego, z których niewiele pozostało do dziś.
Złoty Róg stanowił pewne wyzwanie dla bizantyjskich inżynierów, ponieważ pięć mil murów morskich w tym rejonie było stosunkowo słabych, a spokojne wody mogły zapewnić bezpieczne kotwicowisko dla wrogiej floty. Cesarz Leon III dostarczył taktycznego rozwiązania w postaci słynnego łańcucha zaporowego. Wykonany z gigantycznych drewnianych ogniw, połączonych ogromnymi gwoździami i ciężkimi żelaznymi szeklami, łańcuch mógł być w razie potrzeby rozłożony za pomocą statku ciągnącego go przez Złoty Róg od wieży Kentenarion na południu do zamku Galata na północnym brzegu. Bezpiecznie zakotwiczony na obu końcach, z długością strzeżoną przez bizantyjskie okręty wojenne zakotwiczone w porcie, wielki łańcuch był groźną przeszkodą i istotnym elementem obrony miasta.
Podczas gdy Mury Lądowe sławią imię Teodozjusza I (408-450), panującego cesarza rzymskiego w czasie, gdy rozpoczęto ich budowę, to właśnie jednemu z najciemniejszych postaci historii, Antemiuszowi, zawdzięczają swoją genezę. Antemiusz, jako prefekt Wschodu, stał na czele państwa przez sześć lat mniejszości Teodozjusza i to właśnie on wymyślił i przeprowadził ogromną i decydującą rozbudowę obrony miasta. Jego wizja zapewniła trwałe ramy dla cytadeli, którą nowa stolica musiała się stać, by przetrwać przyszłe wyzwania. Kamieniem węgielnym tych nowych fortyfikacji był potężny mur lądowy, reprezentowany przez Mur Wewnętrzny, zbudowany w 413 roku. System teodozjański został ukończony w 447 r. wraz z dodaniem muru zewnętrznego i fosy – była to odpowiedź na bliską katastrofę, kiedy to niszczycielskie trzęsienie ziemi poważnie uszkodziło mury i obaliło 57 wież w momencie, gdy Attyla i jego armie hunnickie nacierały na Konstantynopol. W ciągu wieków wielu cesarzy udoskonalało fortyfikacje miejskie. Do dziś można zobaczyć ich imiona wyryte na kamieniu – jest ich ponad 30 i obejmują okres ponad tysiąca lat – co jasno ilustruje znaczenie tej obrony dla imperium. Podczas gdy Attyla wycofał się z Konstantynopola, by ścigać łatwiejsze ofiary, późniejsi najeźdźcy nie dali się tak łatwo zniechęcić. Persowie, Awarowie, Sakrakenowie, Bułgarzy, Rosjanie i inni próbowali zdobyć cytadelę po kolei. Ogromna reputacja Konstantynopola nie służyła jako czynnik odstraszający, lecz przyciągała wrogów. Jako stolica potężnego imperium, położona na skrzyżowaniu dwóch kontynentów, Konstantynopol reprezentował dla wczesnośredniowiecznego świata to, co Rzym i Ateny znaczyły dla czasów klasycznych. Jako „królowa miast” była magnesem przyciągającym zarówno pielgrzymów, kupców, jak i zdobywców. Nie brakowało chętnych. W ciągu tysiąclecia cytadela 17 razy odpierała oblegające ją armie. Z każdą kolejną napaścią Konstantynopol stawał się coraz bardziej ostateczną twierdzą greckiej cywilizacji. Za jej bastionem na wschodzie schroniła się również chrześcijańska Europa.
Niewątpliwie najlepsza godzina Konstantynopola nadeszła, gdy odpierał on serię zdecydowanych arabskich ataków w początkowym okresie islamskiej ekspansji. W 632 r. armie muzułmańskie wyruszyły z pustynnych granic Hejazu do Lewantu. Korzystając z próżni władzy w regionie, Arabowie poczynili oszałamiające postępy. Zarówno Bizancjum, jak i imperium perskie Sassanidów, niemal zrujnowane po 25 latach wzajemnych wojen (walki, które kosztowały samych Greków około 200 000 ludzi, co w tamtych czasach było ogromnym deficytem siły roboczej), nie były w stanie powstrzymać fali. W ciągu nieco ponad dekady Bizantyjczycy zostali wyparci z Syrii, Palestyny, Mezopotamii i Egiptu. Persom powodziło się gorzej. Arabskie armie najechały perskie wyżyny i zniszczyły królestwo Sassanidów. Do 661 r. sztandar proroka Mahometa dotarł z Trypolisu do Indii.
Dwukrotnie, od 674 do 677 r. i ponownie w latach 717-18, armie arabskie oblegały Konstantynopol drogą lądową i morską. Doskonała organizacja wojskowa, przywództwo Leona III (Izauryjczyka) i interwencja w odpowiednim czasie jednej z najbardziej decydujących broni w historii, średniowiecznej formy napalmu zwanej „greckim ogniem”, pozwoliły Bizantyjczykom przetrwać burzę. Koszt dla obu stron był wysoki. Bizancjum straciło większość swojego terytorium na południe od gór Taurus, a duża część pozostałej części imperium została zniszczona. Arabowie stracili tysiące ludzi w wyniku daremnych ataków na konstantynopolitańską obronę, a także w wyniku serii katastrofalnych porażek na lądzie i morzu. O wiele więcej zginęło z powodu chorób i zimna w straszliwych obozowiskach przed murami ziemnymi. Z 200 000 muzułmanów, którzy oblegali Konstantynopol w 717 roku, tylko 30 000 przeprawiło się z powrotem do Syrii w następnym roku.
Wpływu udanej obrony Konstantynopola w tym czasie nie da się przecenić. Nie tylko ocaliła ona Cesarstwo Bizantyjskie od tego samego losu, co Persję Sasanidów, lecz także uchroniła podzieloną i pogrążoną w chaosie Europę przed muzułmańską inwazją na kolejne osiem stuleci. Można się tylko zastanawiać, jakie konsekwencje dla Europy i chrześcijaństwa miałoby wkroczenie armii muzułmańskiej do Tracji pod koniec VII lub na początku VIII wieku. Pewne jest to, że fala muzułmańska, przerwana na najkrótszym odcinku, dotarła do Europy przez inną, znacznie dłuższą oś – Afrykę Północną. Przekraczając Cieśninę Gibraltarską, armia muzułmańska licząca 50 000 ludzi przemierzyła Hiszpanię, przekroczyła Pireneje i przeniknęła do serca Francji, zanim w końcu została pokonana przez Karola Martela pod Tours w 732 roku. Po powstrzymaniu ekspansji świat muzułmański skierował swoją energię na wewnętrzne spory, które doprowadziły do rozpadu kalifatu, zapewniając średniowiecznej Europie bardzo potrzebny okres wzrostu i konsolidacji. W końcu ten sam duch pomysłowości, który stworzył konstantynopolitańskie fortyfikacje, okazał się ich zgubą. Słabe punkty obrony musiały być oczywiste, skoro szereg napastników, począwszy od Awarów, próbowało je wykorzystać. Co ciekawe, największe problemy występowały wzdłuż najsilniejszego punktu – Murów Lądowych. W miejscu położonym na południe od dzielnicy Blachernae, w części zwanej Mesoteichion, mury ostro wcinają się w dolinę Lycus, narażając ten obszar na ostrzał z wyżej położonych terenów po stronie wroga. Najwyraźniej ślad murów wynikał bardziej z potrzeby pomieszczenia rosnącej populacji niż z uwzględnienia naturalnych linii terenu. Innym problemem, o wiele bardziej skomplikowanym, był rejon Pałacu Blachernae, zaniedbany punkt w pierwotnych Murach Lądowych. Tamtejsze fortyfikacje, choć często ulepszane, nigdy nie dorównywały tym, które znajdowały się w innych miejscach tego obszaru. Wreszcie, budowa Murów Morskich jako pojedynczego obwodu murów odzwierciedlała zależność od naturalnych przeszkód i floty. Tak długo jak flota bizantyjska dowodziła wężami Hellespontu i Bosforu, nie należało obawiać się ataku z tej strony. Sytuacja ta zmieniła się jednak diametralnie po roku 1071, kiedy to Seldżucy z Rumy zadali Grekom decydującą klęskę pod Manzikertem. W miarę jak imperium chyliło się ku upadkowi, cesarze bizantyjscy nie byli już w stanie utrzymać skutecznej floty i stopniowo musieli polegać na ochronie ze strony zaprzyjaźnionych potęg morskich. Gdy marynarka bizantyjska słabła, Konstantynopol był narażony na atak od strony morza.
Wyzwanie to nie nadchodziło długo. Pierwsze wyprawy krzyżowe były małżeństwem z rozsądku dla chrześcijaństwa podzielonego między rywalizujące ze sobą kościoły wschodni (prawosławny) i zachodni (katolicki). Podczas czwartej krucjaty wrogość ta przerodziła się w otwartą wojnę, gdy Latynowie chcieli wykorzystać jeden z wielu dynastycznych sporów w Bizancjum. W drodze do Palestyny przywódcy krucjaty, pozbawieni pieniędzy i nigdy nie sprzeciwiający się odrobinie spekulacji, przyjęli ofertę Aleksego, syna obalonego i uwięzionego cesarza Izaaka II, dotyczącą przywrócenia im tronu. W zamian za obalenie uzurpatora, Aleksy obiecał 200 000 marek, hojne koncesje handlowe i wojsko na nadchodzącą kampanię. Układ został zawarty i 17 lipca 1203 r. krzyżowcy zaatakowali Konstantynopol drogą lądową i morską. Tej nocy uzurpator Aleksy III uciekł, a następnego dnia Izaak został koronowany wraz ze swoim synem na współcesarza Aleksego IV. Ich odbudowa trwała jednak krótko. W styczniu 1204 r. urażeni bizantyjscy możnowładcy obalili marionetkowych władców i wprowadzili na tron zięcia Aleksego III, Aleksego Ducasa Mourtzouphlosa, jako Aleksego V. Nie mając nadziei na uzyskanie od nowego cesarza współpracy Bizancjum w kampanii do Ziemi Świętej, a bez niej widząc niewielkie szanse na sukces, krzyżowcy postanowili ponownie zdobyć Konstantynopol. Latynosi, dysponujący zdecydowaną przewagą na morzu dzięki wsparciu finansowemu i potężnej flocie oddanej do ich dyspozycji przez Wenecję, postanowili podjąć poważny wysiłek przy murach morskich. Aby zapewnić sobie platformę szturmową, wznieśli na swoich okrętach wieże oblężnicze, do których przymocowane były długie drzewce, stanowiące rodzaj podwieszanego mostu. Gdy statek zbliżał się do muru lub wieży, która miała być zaatakowana, most był opuszczany, a rycerze przeskakiwali na drugą stronę. Prowadzenie takiego szturmu musiało być nie lada wyzwaniem. Rycerz, chwytając się równowagi, przesuwając się po wąskiej platformie wysoko nad zakotwiczonym statkiem, a następnie unosząc się nad parapetem, unikając strzał, cięć i pchnięć obrońców, był zdany na łaskę okoliczności. Gdy pierwsza próba nie powiodła się, Latynowie przypuścili drugi szturm z dwoma związanymi ze sobą okrętami. Dawało to stabilniejszą platformę i możliwość zaatakowania wieży w dwóch punktach. Świadek, Robert de Clari, opisał, jak napastnicy zdobyli oparcie: 'Wenecjanin, który pierwszy wszedł do wieży, znajdował się na jednym z tych podwieszanych mostów z dwoma rycerzami, i stamtąd, za pomocą rąk i nóg, był w stanie przedostać się na poziom, gdzie most zapewniał dostęp. Tam został ścięty; w ten sam sposób przeniknął Andr d’Urboise, gdy statek, miotany prądem, dotknął wieży po raz drugi.’
Kiedy krzyżowcy dokonali krytycznej penetracji obrony, inny świadek, Henri de Villehardouin, opisał, jak wykorzystali swój sukces: 'Gdy widzą to rycerze, którzy są w transportach, lądują, podnoszą drabiny o mur i główną siłą wdrapują się na szczyt muru, i tak zdobywają cztery wieże. I wszyscy zaczynają wyskakiwać z okrętów, transportów i galer, na oślep, każdy jak może; i wyłamują trzy bramy i wchodzą do środka; i wyciągają konie z transportów; i rycerze wsiadają i jadą prosto do kwatery cesarza Mourtzouphlos.’
Większość historyków wskazuje na łaciński podbój Konstantynopola 13 kwietnia 1204 r. jako praktyczny koniec Cesarstwa Bizantyjskiego, które rozpadło się na szereg feudalnych lenn i królestw pod wybranym łacińskim cesarzem Baldwinem I aż do jego klęski i pojmania przez bułgarską armię cara Kalojana w pobliżu Adrianopola 14 kwietnia 1205 r., a następnie jego egzekucji przez porywaczy. Chociaż Grecy, którzy założyli konkurencyjne królestwo po drugiej stronie Bosforu w Nicei, powrócili, by odzyskać swoją stolicę w 1261 r., okazało się, że została ona splądrowana, a większość ich terytorium utracona na zawsze. Czwarta krucjata, która nigdy nie zbliżyła się do Ziemi Świętej, rozbiła cytadelę chrześcijaństwa na wschodzie.
Chociaż zdrada i pomysłowość mogły pokonać najsilniejsze średniowieczne fortyfikacje, to dopiero armaty sprawiły, że stały się one przestarzałe. Wojna stuletnia była świadkiem pojawienia się tej broni jako decydującego narzędzia wojny na lądzie. Turcy osmańscy, którzy pojawili się pod koniec XIV wieku jako kolejne wielkie wyzwanie dla Bizancjum, przodowali w tej wczesnej technologii. W 1451 r. 19-letni Mehmet II wstąpił na turecki tron z gorącym pragnieniem, by odnieść sukces tam, gdzie jego ojciec, Murad II, zawiódł 29 lat wcześniej – zdobyć Konstantynopol i uczynić go stolicą swego imperium. Do tego czasu Imperium Osmańskie wchłonęło większość terytorium Bizancjum i pochłonęło jego stolicę, rozszerzając się z Azji Mniejszej na Bałkany. W swoich poszukiwaniach Mehmet nie ograniczał się do tradycyjnych metod oblężniczych, gdyż armie sułtana posiadały już wtedy dużą liczbę armat. Łącząc tę technologię z doskonałą energią i wizją, Mehmet posunąłby się dalej niż inni w poszukiwaniu taktycznych rozwiązań dla ogromnej przeszkody, jaką wciąż stanowiła konstantynopolitańska obrona.
Raporty krążące po dworach Europy zimą 1452-53 roku mówiły o bezprecedensowych tureckich przygotowaniach do szturmu na miasto. W rzeczywistości armia turecka, która pojawiła się przed Konstantynopolem 6 kwietnia 1453 roku, była wyjątkowa tylko pod jednym względem. Z 80 000 żołnierzy – w tym 15 000 z elitarnego korpusu janczarów sułtana – serbskimi górnikami, różnymi maszynami oblężniczymi i flotą złożoną z około 300-400 okrętów, stanowiła potężną siłę, choć nie było to nic, czego miasto nie widziało wcześniej wiele razy. Jednak to artyleria stanowiła potężne zagrożenie, zwłaszcza nowa generacja potężnej artylerii oblężniczej, opracowana przez węgierskiego twórcę armat o imieniu Urban.
Odchodząc od skromnego żołdu i zasobów Bizancjum, Urban znalazł chętnego sponsora w osobie Mehmeta, który zlecił mu odlewanie wielkokalibrowych armat do naruszenia murów miasta. Węgier zabrał się do pracy z równym entuzjazmem, obiecując sułtanowi, że „kamień wyrzucony z mojej armaty obróci w pył nie tylko te mury, ale nawet mury Babilonu”. Powstała armata była tytaniczna, wymagała 60 wołów i 200 żołnierzy, by przewieźć ją przez Trację z odlewni w Adrianopolu. Miało 27 stóp długości i 2,5 stopy średnicy, a ta wspaniała broń mogła miotać ważącą 1200 funtów kulę na odległość ponad mili. Kiedy ją testowano, turecki kronikarz napisał, że do obozu osmańskiego wysłano ostrzeżenie, by kobiety w ciąży nie poroniły pod wpływem wstrząsu. Jego eksplozje, jak powiedział, „sprawiły, że mury miasta się zatrzęsły, a ziemia wewnątrz”. Wielkość armaty była jednak również jej wadą. Załoga licząca 500 osób potrzebowała dwóch godzin na załadowanie i mogła wystrzelić tylko osiem pocisków dziennie. Na szczęście dla Turków, Mehmet miał wiele praktyczniejszych i bardziej sprawdzonych elementów – 2 duże armaty i 18 baterii 130 broni mniejszego kalibru.
Przeciwko tradycyjnym silnikom oblężniczym i uzupełnionym przez odpowiednie siły lądowe i morskie, mury Konstantynopola okazały się nie do zdobycia przez wieki, ale czasy się zmieniły. Wyniszczone i wyludnione miasto nigdy nie podniosło się po złupieniu przez Latynów w 1204 roku. Mimo wysiłków cesarza Konstantyna XI, by zebrać ochotników, niewielu odpowiedziało na wezwanie. Co gorsza, determinację obrońców osłabiały głębokie podziały spowodowane decyzją cesarza o zjednoczeniu prawosławnych z Kościołem katolickim, co było desperacką próbą zachęcenia papieża do udzielenia mu pomocy w walce z Turkami. Cesarstwo było u kresu swoich możliwości, a jego obronę powierzono głównie włoskim najemnikom. Grecy dowodzili tylko dwoma z dziewięciu sektorów obrony. Brakowało prochu, a mury popadły w ruinę; nadzorcy zdefraudowali fundusze przeznaczone na ich utrzymanie. The flota, długo the krytyczny ręka the Imperium, teraz składać się tylko trzy Wenecki galeas i 20 galery.
The 4,973 Grecki żołnierz i ochotnik, i the 2,000 cudzoziemiec kto przychodzić, 14 mila fortyfikacja. Z 500 mężczyzna wyszczególniać the Morski Ściana, który opuszczać tylko jeden mężczyzna każdy cztery cieki przy the Zewnętrzny Ziemia Ściana samotnie. Z wieloma z garnizonu obsadzającymi silniki, wieże, bastiony i inne punkty, rozmieszczenie żołnierzy wzdłuż murów było bez wątpienia znacznie rzadsze. Wymagania stawiane każdemu z nich rosły gwałtownie w miarę postępu bitwy, gdy liczba ofiar, chorób i dezercji malała, a w murach pojawiały się poważne wyrwy. To, że tak nieliczne siły zdołały obronić jedno z największych miast średniowiecznego świata przez siedem tygodni, było niezwykłym świadectwem zarówno fortyfikacji, jak i ludzi, którzy ich bronili.
Przez tygodnie tureckie działa niestrudzenie ostrzeliwały Mury Lądowe, według słów świadka Nicola Barbaro, „wystrzeliwując raz po raz swoje działa, z tyloma innymi działami i strzałami bez liku… że powietrze zdawało się rozdzielać”. Wysokie, murowane ściany stanowiły łatwy cel dla dział dalekiego zasięgu wroga, a jednocześnie nie mogły długo wytrzymać odrzutu zamontowanych na nich bizantyjskich armat. Mimo że monstrualna armata Urbana eksplodowała przy czwartej salwie, zabijając swojego konstruktora i wielu członków załogi, Turcy odkryli bardziej efektywną technikę wykorzystania swojej artylerii. Idąc za radą węgierskiego wysłannika, tureccy artylerzyści skoncentrowali swój ogień na punktach muru w trójkątny wzór – dwa strzały, po jednym do podstawy 30-stopowego odcinka, a następnie strzał w górny środek. W ten sposób Turcy stopniowo naruszali fragmenty muru zewnętrznego, odsłaniając mur wewnętrzny, który również zaczął się kruszyć. Obrońcy odpierali tureckie próby szturmu na wewnętrzną obronę za dnia, a każdej nocy skradali się do przodu, by wypełnić powiększające się dziury gruzem i palisadami.
Jeśli ostateczny wynik oblężenia Konstantynopola był kiedykolwiek wątpliwy, rozwiązanie przez Mehmeta problemu łańcucha barier uczyniło go nieuniknionym. Nie mogąc sforsować przejścia przez łańcuch i ominąć chrześcijańskich okrętów wojennych, sułtan postanowił ominąć go, ciągnąc swoje statki lądem, za Galatę i do Złotego Rogu. Dla jego inżynierów, którzy przewieźli armaty Urbana przez Trację, nie stanowiło to większego problemu. Używając nasmarowanych wiatrowskazów i bawolich zaprzęgów, pierwsze okręty wyruszyły w podróż w nocy 22 kwietnia. Następnego ranka obrońcy obudzili się i zastali eskadrę tureckich okrętów na Rogu, a sami mieli do obrony kolejne pięć mil murów morskich. Zanim Grecy i ich sojusznicy mogli skutecznie przeciwdziałać temu nowemu zagrożeniu, Mehmet kazał zamknąć Horn na zachodzie, przed swoimi okrętami, budując pływający most z olbrzymich beczek po ropie i desek. Chrześcijańskie statki były teraz zamknięte w Rogu pomiędzy dwoma ramionami floty muzułmańskiej. Ostateczny cios nadszedł 29 maja 1453 roku. Turcy zaatakowali trzy godziny przed świtem, koncentrując swoje wysiłki na Mesoteichionie i zachodniej połowie murów morskich wzdłuż Hornu. Po siedmiu tygodniach heroicznego oporu, obrońcy osiągnęli granice wytrzymałości. W każdym razie, ich liczba nie była już wystarczająca do obrony Murów Lądowych, których fragmenty zostały zredukowane do gruzów. W dolinie Lycus powstała duża wyrwa w murach i Turcy przypuścili atak. Barbaro opisał ostatnie chwile: 'Na godzinę przed świtem Sułtan kazał wystrzelić ze swojego wielkiego działa, a strzał wylądował w naprawach, które wykonaliśmy i powalił je na ziemię. Nic nie było widać po dymie z armaty, a Turcy pod osłoną dymu, a było ich około 300, dostali się do środka barbakanów”. Podczas gdy obrońcy odparli ten atak, następny zdołał przebić się przez Mur Wewnętrzny. Gdy na tyłach garnizonu pojawili się tureccy żołnierze, obrona szybko się załamała. Wieść o tym, że obrona została przełamana, rozniosła się i wybuchła panika. Ci, którzy nie uciekli, zostali obezwładnieni na swoich stanowiskach. Konstantyn zginął śmiercią bohatera, powalony w ostatecznej walce w pobliżu wielkiego wyłomu. Nielicznym udało się uciec na pokładach chrześcijańskich statków; większość pozostałych, w tym 90 procent ludności, sprzedano w niewolę. Po prawie 1000 latach Cesarstwo Wschodniorzymskie przestało istnieć.
Konstantynopol odrodził się jako Stambuł, a jako stolica Imperium Osmańskiego jego losy się odwróciły. Wiele z jego wspaniałości, starych i nowych, nadal kusi, choć zniszczone, zarośnięte pozostałości starożytnej obrony przyciągają niewiele zainteresowania. Jest to istotne dzisiaj, gdy historycy patrzą na tragiczną historię Bałkanów, aby rozpoznać konsekwencje dla Zachodu i implikacje dla świata, gdyby nie rola Konstantynopola jako cytadeli u wrót Europy, która przez krytyczne wieki trzymała Wschód na dystans przez długą noc ciemnych wieków.
Ten artykuł został napisany przez U.S. Army ppłk Comer Plummer III, oficer Bliskiego Wschodu Obszaru Zagranicznego z dyplomami w historii i stosunków międzynarodowych, pisze ze Springfield, Va. Do dalszego czytania, on gorąco poleca Byron Tsangadas „The Fortifications and Defense of Constantinople”, zauważając: „Dla naukowego badania obrony miasta, to jest niezrównany. Zawiera również doskonały opis obrony Konstantynopola w siódmym i ósmym wieku.”
Po więcej wspaniałych artykułów koniecznie zaprenumeruj magazyn Military History już dziś!