Jak zawsze, ten wyraźny charakter został ukształtowany przez historię. Półwysep był pod panowaniem duńskim od XV wieku do połowy XIX wieku, kiedy to zapał nacjonalistyczny zainspirował wezwania do niepodległości wśród niemieckojęzycznej ludności. Wywołało to kwestię szlezwicko-holsztyńską, która zaprzątała umysły najwybitniejszych dyplomatów w Europie. Brytyjski premier lord Palmerston podobno rozpaczał: „Kwestia Szlezwiku-Holsztynu jest tak skomplikowana, że tylko trzech ludzi w Europie kiedykolwiek ją zrozumiało. Pierwszym był książę Albert, a on nie żyje; drugim jest niemiecki profesor, a on jest w azylu; a trzecim byłem ja, a ja o tym zapomniałem.”
Obecnie Szlezwik-Holsztyn jest mniej politycznym pozerem niż bukolicznym zaściankiem. Niezależnie od stolicy kraju związkowego, Kilonii, brutalnego portu roboczego, jest on wolny od zabudowy miejskiej, jego łagodne wybrzeże Bałtyku jest poprzecinane fiordami, jego zachodnie wybrzeże jest wietrzne i dzikie, a wszędzie pokryte kolorowymi pejzażami, które od dawna urzekają artystów takich jak Emil Nolde. Nawet Lubeka lekko obchodzi się ze swoją historią. Oczywiście, to niegdysiejsze miasto-państwo ma historię tak bogatą i złożoną, jak każda fabuła miejscowego syna Tomasza Manna. Jednak u podstaw jej uroku nie leży nic bardziej skomplikowanego niż jedno z najbardziej enigmatycznych starych miast w Niemczech, z dziedzictwem i poczuciem wartości kulturowej przekazanym przez ponad czterysta lat na czele pierwszego paneuropejskiego mocarstwa w regionie, średniowiecznego kartelu handlowego Hanzy.
Po odhaczeniu kulturowych ciężarków Hamburga i Lubeki, a następnie (pomijając przemysłowy port Kilonii), Szlezwik-Holsztyn jest czystym krajem wakacyjnym. Z własnym transportem można stracić cały tydzień na wycieczce z Lubeki przez szereg małych miasteczek, w których wybrzeże spotyka się z wsią; miejsca takie jak kulturalny zaścianek Eutin wśród wyboistych wzgórz morenowych Holsteinische Schweiz (Szwajcaria Holsztyńska) lub dawna twierdza Wikingów – Szlezwik, zrelaksowana, urocza i będąca domem dla przebojowego muzeum sztuki, które spełnia wszystkie wymagania. Pudrowe plaże podniosły Wyspy Północnofryzyjskie na zachodnim wybrzeżu do rangi znanego miejsca wypoczynku, mimo że są one w dużej mierze pomijane przez obcokrajowców pędzących na południe. Obserwowanie ludzi na Sylt, swoistym niemieckim Hamptons, lub po prostu wylegiwanie się w wiklinowych fotelach Strandkörbe na Föhr i Amrum – sennych siostrzanych wyspach, na których liczą się spacery, przejażdżki rowerowe i zamki z piasku na plaży – są definiującą częścią niemieckiego doświadczenia nadmorskiego.
Nawet kwitnąca metropolia Hamburg, państwo w swoim własnym prawie, znajduje miejsce na bary na plaży od kwietnia do września, uzupełniając całoroczne życie nocne, które jest tak samo powodem do odwiedzenia, jak niektóre z najlepszych galerii i muzeów w kraju. Bez samochodu jest to najlepszy węzeł komunikacyjny, chociaż połączenia kolejowe z Lubeki obsługują cele podróży na wschodnim wybrzeżu aż do Kilonii. Pamiętaj również, że połączenia promowe na zachodnim wybrzeżu pozwalają na island-hopping w dół trio Wysp Północnofryzyjskich – nieustraszony, swobodny wypoczynek na plaży w pigułce.
Eutin
Jak delikatne i urocze jak jego „Rosenstadt” (Miasto Róż) moniker, EUTIN leży w sercu wyboistych pojezierzy Szwajcarii Holsztyńskiej. Jest to pean na cześć małych miasteczek w Niemczech: miejsce do garncarstwa, które zachowuje odrobinę kulturalnej atmosfery z okresu rozkwitu pod koniec 1700 roku jako miasto książęce, które wychowało takie rzadkie talenty jak poeta Johann Heinrich Voss, malarz Johann Heinrich Wilhelm Tischbein i kompozytor Carl Maria von Weber.
Do Kilonii kajakiem
Aficionados hail Holstein Switzerland as canoeing country, and with stamina or time, you can paddle through an interconnected mosaic of lakes all the way to Kiel – the 50km trip has been done in a long day, but most people allow three or four. Książeczkę z opisem trasy, Paddeln, można otrzymać w biurze turystycznym lub pobrać z jego strony internetowej. Boote Keusen Sielbecker, Sielbecker Landstr. 17 (04521 42 01, boote-keusen.de), na północnym przedmieściu Eutin-Fissau, dysponuje kanadyjskimi kajakami i może zapewnić transport łodzią z powrotem, niezależnie od tego, gdzie skończysz. Wspaniała wycieczka.
Flensburg
Mimo że tylko 30 km na północ od Szlezwiku, port handlowy FLENSBURG jest oddalony od niego o wieki w atmosferze. Przyciśnięte mocno do granicy byłego właściciela Danii, „najbardziej wysunięte na południe miasto Skandynawii” jest ukształtowane przez głębokowodny port, dzięki któremu prosperowało; najpierw jako własność Korony Duńskiej – przez wieki Flensburg przewyższał Kopenhagę – potem Niemiec; w 1864 roku rościły sobie do niego pretensje Prusy, a w 1920 roku w plebiscycie oficjalnie przyznały mu rację. Etykiety kultowego lokalnego piwa Flensburger Pilsner, z królewskimi duńskimi lwami i statkiem handlowym, podsumowują historię tak zwięźle, jak żadna inna ikona. Przeszłość handlowa jest również widoczna w podwórzach magazynów, które kryją się za ulicznymi fasadami, reliktami z osiemnastowiecznego handlu rumem opartego na surowym spirytusie importowanym z Duńskich Indii Zachodnich (obecnie Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych).
Niezależnie od tych kieszeni i yuppification nabrzeży na wschodnim brzegu, Flensburg ma niewiele powietrza lub gracji. Jest to typowy mały port: stuknięty, prosty i goszczący weekendową scenę pubowo-klubową, napędzaną lokalnym piwem. Wszystko, co interesujące we Flensburgu, znajduje się w Altstadt na zachodnim brzegu portu Flensburger Förde.
Husum
Długa tradycja zobowiązuje do opisywania HUSUM jako „szarego miasta nad morzem”, co wydaje się niesprawiedliwe w przypadku spokojnego, kolorowego portu nad Morzem Północnym, położonego 42 km na południe od Niebüll. Paradoksalnie winę za to ponosi jego lokalny bohater. Dziewiętnastowieczny pisarz i mieszkaniec Husum, Theodor Storm, ukuł to hasło w wierszu Die graue Stadt am Meer (Szare miasto nad morzem), w którym opisuje wiosenne i jesienne grochowe chmury, które unoszą się nad Morzem Północnym i spowijają miasto szarą mgłą. Wewnętrzny port miasta to jednak przede wszystkim lokalny koloryt. Domy pomalowane w palecie jaskrawych żółci i błękitów walczą o miejsce za kutrami rybackimi zacumowanymi w sercu miasta, tak jak to miało miejsce od czasów średniowiecza, kiedy to Husum było wykorzystywane przez Holendrów jako skrót między Morzem Północnym a Bałtyckim.
Kiel
Kiel
Land capital KIEL około 90 km od Lubeki po stronie bałtyckiej jest ziarnistym skupiskiem miejskim w tym regionie wybrzeża i krów. Ponad dziewięćdziesiąt nalotów w samym tylko 1945 r. tak zdewastowało główną bazę okrętów podwodnych Niemiec, że po opadnięciu dymu port na końcu głębokiej zatoki musiał zaczynać od zera. Jego lumpen betonowe bloki zbudowane z prędkością w latach 50-tych nie są miejscem do poszukiwania historii – kiedy broszury flagują pierwszą pieszą ulicę w Niemczech (Holstenstrasse w 1525 roku), wiesz, że władze turystyczne walczą.
Chociaż brakuje wyglądu Lubeki – bardziej oczywistego kandydata na stolicę – Kilonia ma zamiast tego port, który zrobił swoją fortunę. W 1871 roku stał się cesarskim portem wojennym, a kiedy w 1895 roku otwarto Kanał Kiloński (Nord-Ostsee-Kanal) łączący Morze Bałtyckie z Północnym, Kilonia kontrolowała to, co było największą na świecie drogą wodną stworzoną przez człowieka. Pozostaje najbardziej ruchliwą i kształtuje współczesną Kilonię: pracowitą i prężną, z powalającą, bezpretensjonalną atmosferą, szczególnie podczas międzynarodowych regat żeglarskich Kieler Woche pod koniec czerwca, obowiązkowych dla każdego fana żeglarstwa, choćby ze względu na możliwość żeglowania na pokładzie historycznych windjammerów (rezerwacja przez informację turystyczną; należy również pamiętać, że w tym czasie konieczna jest rezerwacja zakwaterowania). Kilka muzeów w mieście pozwoli miło spędzić poranek, ale samozwańcze „Żeglarskie Miasto Kilonia” najlepiej prezentuje się na wodzie: można je zobaczyć z chodnika Kiellinie lub podczas rejsów po Kieler Förde i kanale.
Centrum miasta jest niekochane, ale nieuniknione wzdłuż deptaka Holstenstrasse dwie przecznice od portu.
Lübeck
Niewiele miast na wybrzeżu północnoeuropejskim zachowuje poczucie chwały swoich średniowiecznych jaźni jak Lübeck. Przez ponad dwa stulecia, jako okręt flagowy Hanzy, było to jedno z najbogatszych i najpotężniejszych miast Europy, Wenecja Bałtyku, która stała na czele średniowiecznego kartelu handlowego, liczącego blisko dwustu członków, i która rzuciła wyzwanie polityce samego cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Bogactwo kupieckie znalazło swój wyraz w architekturze: od najstarszego w Niemczech Rathaus – wyrazu obywatelskiej niezależności od biskupstwa – po kościoły zwieńczone strzelistymi iglicami czy pejzaż uliczny z kupieckimi rezydencjami. Wysoko dekoracyjny gotyk z czerwonej cegły, który tu powstał, stał się wzorem dla całego północnoeuropejskiego wybrzeża, a miarą jego nieprzemijającej świetności jest fakt, że Lubeka jako pierwsze miasto w Europie Północnej została w 1987 roku wpisana na listę UNESCO. Liga rozpadła się pod koniec XVI wieku, przekreślając status Lubeki jako regionalnej potęgi, ale do tego czasu jej spuścizna artystyczna była tak samo cenna jak architektoniczna.
Odwrotną stroną stagnacji jest konserwacja, a delikatnie rozpadająca się przeszłość jest główną atrakcją miasta – urok Lubeki leży zarówno w bocznych uliczkach, w których domy pochylają się pod szalonymi kątami, jak i w architektonicznych hitach. Nie jest to jednak duszne miasto-muzeum. Chociaż może być przerażająco kulturalne, tętniące życiem życie uniwersyteckie równoważy operę i muzykę klasyczną serwowaną w salach koncertowych, a 20 km na północ leży wesoły kurort Travemünde, w którym można znaleźć piasek między palcami.
Czar podwórek
Romantyczne podwórza i uliczki ukryte za frontami ulic są jedną z najbardziej czarujących cech Lubeki. Mimo że wiele z tych domów było – i częściowo nadal jest – budownictwem charytatywnym, to jednak w związku z gwałtownym wzrostem liczby mieszkańców w latach 1600-tych wiele inwestycji było próbą zagospodarowania przestrzeni między domami przez właścicieli. Pod koniec stulecia lubeckie ulice były pełne 190 korytarzy jak dziury po kornikach, w które wpychano maleńkie budki dla rzemieślników i robotników; najmniejsza w Lubece, przy Hartengrube 36, miała 3,5 m szerokości, 5 m wysokości i 4,5 m głębokości. Dobroczynności brakowało nawet w niektórych przytułkach: podczas spotkań w Haasenhof wdowy korzystały z miękkich krzeseł, podczas gdy pannom przysługiwały tylko drewniane stołki.
Do dziś zachowało się około dziewięćdziesięciu dziedzińców. Najbardziej malownicze w Altstadt są Hellgrüner i Dunkelgrüner Gang off Engelswich w północno-zachodniej, i Der Füchtingshof i Glandorpsgang off Glockengiesserstrasse na wschodzie. Informacja turystyczna organizuje okazjonalne zwiedzanie dziedzińca – przydatne, ponieważ bramy wjazdowe mogą być zamknięte – a niektóre domy są dostępne jako idylliczne domy wakacyjne, również za pośrednictwem informacji turystycznej.
Szczęśliwa ucieczka Lubeki
W noc przed Niedzielą Palmową 1942 roku wojna w końcu dopadła Lubekę, ponieważ alianci rozpoczęli pierwszą dużą kampanię bombardowań niemieckiego miasta. Szkoła trenowania U-Bootów i doki szwedzkiej rudy żelaza stanowiły listek figowy legalności, ale w rzeczywistości nalot był odwetem za Blitz Luftwaffe na brytyjskie centra miejskie. Celem nalotu było samo Altstadt, którego drewniane budynki stanowiły próbę dla nowo opracowanej bomby zapalającej. W ciągu dwóch dni nalotów zniszczono prawie jedną piątą miasta, w tym takie zabytki jak kościół Mariacki, a Lubeka mogła pójść w ślady Drezna, gdyby pewien niemiecki żydowski emigrant pracujący jako oficer łącznikowy nie doniósł swojemu szwajcarskiemu kuzynowi o planach całkowitego zburzenia Altstadt w celu podkopania morale społeczeństwa w 1944 roku. Tym kuzynem był Carl-Jacob Burkhart, prezes Czerwonego Krzyża. Dzięki jego staraniom Lubeka została wyznaczona jako oficjalny port wejściowy dla darów dla alianckich jeńców wojennych, a Bomber Command szukało celów gdzie indziej. Burkhart został później honorowym obywatelem Lubeki.
Liga Hanzeatycka
Gdy Unia Europejska była tylko mgnieniem oka w historii, Liga Hanzeatycka działała jako potężny ogólnoeuropejski blok, którego zasięg sięgał od Anglii po Rosję, od Skandynawii po Alpy Niemieckie. Była tak potężna, że stawiała ultimatum suwerennym państwom i wysyłała własną flotę, gdy dyplomacja zawodziła.
Zagwarantowanie przez saskiego księcia Henryka Lwa kupieckiej niezależności od Kościoła w 1159 r. ustanowiło Lubekę bazą dla północnoniemieckich gildii handlowych (hanzeatyckich; po angielsku Hansa) i skłoniło do zawierania umów o wzajemnym bezpieczeństwie w czasach, gdy nie było rządu krajowego, który chroniłby handel. W 1241 r. Lubeka, mająca łatwy dostęp do bałtyckich szlaków handlowych, zawarła układ z Hamburgiem nad Morzem Północnym, aby związać eksport soli z Lüneburga – było to sprytne posunięcie w czasach, gdy państwa toczyły wojny o „białe złoto”. W miarę jak rosły ich wpływy w podzielonej Europie, miasta od Belgii po Polskę zapisywały się, aby korzystać ze wspólnej siły przetargowej, a koloniści Ligi zakładali placówki Hanzy w miastach tak odległych jak Aberdeen czy Nowogród, handlując ligowymi wekslami, ku zgorszeniu centrów handlowych takich jak Londyn. Przez cały czas Lubeka pozostawała główną siedzibą dorocznych spotkań i była arbitrem w sprawach prawa Hanzy.
Podstawowa dyrektywa Ligi, jaką było utrzymanie szlaków handlowych, nieuchronnie prowadziła do jej wyłonienia się jako siły politycznej i militarnej. Kartel kupiecki ustalał ceny podstawowych towarów, takich jak drewno, futro, smoła, len i pszenica. Po zjednoczeniu się międzynarodowej floty członków Hanzy w 1368 roku duński król Waldemar IV został zmuszony do scedowania skandynawskich praw handlowych (i piętnastu procent własnych zysków) na rzecz średniowiecznego supermocarstwa. Zwycięstwo to okazało się punktem kulminacyjnym. Taktyka silnej ręki nieuchronnie rodziła niechęć, zwłaszcza wśród wielkich krajów żeglarskich, takich jak Anglia i Holandia, które zostały celowo wykluczone, by faworyzować wybrane przez ligę rynki. Oba narody stworzyły floty, by pokonać konkurencję. Szlaki handlowe Nowego Świata wymywały kolejne wpływy, a chaotyczna wojna trzydziestoletnia w 1600 roku była ostatnim gwoździem do trumny dla ligi, która już i tak rozpadała się z powodu wewnętrznych napięć. Tylko dziewięciu członków wzięło udział w ostatnim dorocznym spotkaniu w 1669 roku, a kiedy liga została rozwiązana w 1862 roku, pozostały tylko Lubeka, Hamburg i Brema, co być może wyjaśnia, dlaczego każda z nich nadal deklaruje się jako Hansestadt.
Ratzeburg
Najlepszą jednodniową wycieczką z Lubeki jest RATZEBURG, 23 km na południe. Przybijając do niego łodzią w letniej gorączce, miasto wydaje się niemal mirażem: skupisko czerwonych dachów i zielona miedziana wieża na jeziorze. Sztuczka polega na tym, że miasto jest skupione na wyspie na południowym krańcu wydłużonego jeziora Ratzeburger See. Geografia rzeczywiście zainspirowała miasto – możliwości obronne wyspy wpadły w oko saksońskiemu księciu Henrykowi Lwu, gdy maszerował na północ, aby założyć Lubekę w połowie XI wieku.
Schleswig
SCHLESWIG powinien być jednym z głównych celów turystycznych regionu. A że tak nie jest, to jeszcze jeden powód, by wybrać się w podróż. Jedno z najbardziej charakterystycznych małych miasteczek w północnych Niemczech, leży spokojnie na brzegu szerokiego fiordu Schlei jako prowincjonalny zaścianek z około 25.000 mieszkańców. Jednak aż do X wieku Haithabu na południowym brzegu Schlei było centrum świata wikingów. Założona w 800 r. n.e. „kolonia zachodu” rozkwitała na skrzyżowaniu szlaków handlowych do północnego Atlantyku i osad bałtyckich, zamieszkana przez kosmopolityczny przekrój Europy i służąca jako baza dla chrześcijańskich misjonarzy do Skandynawii. Tak naprawdę, to tylko dzięki jego zniszczeniu w 1066 roku, Szlezwik wyłonił się na przeciwległym brzegu, co miasto świętuje z radosnym Wikingertage (Dni Wikingów; wikingertage.de) na przełomie lipca i sierpnia w latach nieparzystych. Z odrobiną poetyckiej licencji pozostaje coś ze Skandynawii w wypielęgnowanym Altstadt, gdzie domy rybaków z czerwonej cegły emanują wiejskim urokiem. To, że święta trójca obowiązkowych zabytków – katedra, pałac i przeszłość Wikingów – rozciąga się na dużym obszarze, podkreśla tylko, że Szlezwik jest miastem, którym najlepiej delektować się w czasie wolnym. Nie spiesz się i poświęć na to jeden dzień – najlepiej dwa.
Dogłębne, łatwe w użyciu przewodniki wypełnione poradami ekspertów.
Znajdź jeszcze więcej inspiracji dla Niemiec tutaj
Planujesz na własną rękę? Przygotuj się do podróży
Skorzystaj z usług zaufanych partnerów Rough Guides, aby uzyskać świetne ceny
- Loty
- . Zakwaterowanie
- Wynajmij samochód
- Wiza podróżna
- Ubezpieczenie
.
mail_outline
.