Fran Healy wciąż wierzy w Amerykę

Frontman Travis o nowym albumie zespołu, 10 Songs; chorobie Trumpa; i dlaczego historia Britpopu zasługuje na rewizję. fot: Xavi Torrent/Redferns

Fran Healy naprawdę chce, żebyś napisał tę piosenkę. Potrzebujemy jej, mówi mi kilka razy podczas rozmowy telefonicznej na początku października. Nosząc czerwony kombinezon (jego strój „Supermana”) i głosząc moc miłości i pieśni – i uśmiechając się jak szkocki pan Rogers, kiedy mówi, że Mark Zuckerberg może „spierdalać” – 47-letni frontman wykazuje zaangażowanie zarówno w swoje rzemiosło, jak i w bit, który jest prawie niemożliwy do odrzucenia. Jego pasja do bycia miłym jest prawdopodobnie powodem, dla którego albo kochasz, albo nienawidzisz jego zespołu, Travis, który zaczął jako lepszy niż przeciętny (i samoświadomy) knockoff średniej klasy Britpopu, zanim podwoił się na uprzejmości i stał się największym zespołem w Wielkiej Brytanii na „dziesięć minut” (słowa Healy’ego) z 1999 roku z epokowym The Man Who. (Jestem prawnie zobowiązany przypomnieć wam, że Travis bezpośrednio zainspirował Coldplay). Kilka całkiem dobrych albumów i dwie dekady później – Healy opisał kiedyś wydany w 2007 roku The Boy With No Name jako „Greatest Hits, które nie istniało” – zespół wciąż przyciąga oddanych fanów i pozostaje w kręgu żartów. Nazwanie przez Travisa swojej trasy koncertowej w 2018 roku dokumentem Almost Fashionable (w którym zapraszają na trasę dziennikarza, który wcześniej dał znać o swojej niechęci do Travisa) jest po prostu wystarczająco na nosie.

Nowy album zespołu, odpowiednio zatytułowany 10 Songs, jest top-tier późnej kariery Travisa. Pisanie piosenek przez Healy’ego, który porównuje to do przeżycia odrodzenia w stylu Paula Simona po 14 latach bycia ojcem, jest bardziej zainteresowane unoszeniem się w powietrzu niż wznoszeniem. Piosenki takie jak „The Only Thing”, z duetem z Susanną Hoffs z The Bangles, nie zaprowadzą cię na szczyt smutnej góry jak klasyki Travisa „Driftwood” czy „Turn”, ale ich melodia otuli cię jak ciepły koc. „To są moje najlepsze piosenki” – mówi Healy. „Myślę, że to najbardziej spójna rzecz, jaką zrobiłem, a nie powinienem nagrywać żadnych dobrych płyt po czterdziestce. Takie jest prawo rock and rolla. Twoja data przydatności do spożycia trwa tylko do 26-30 roku życia, potem masz przejebane.”

Wydany kilka tygodni po wyborach, album zapewnia niezbędne pocieszenie w sposób, w jaki od dawna robią to najskuteczniejsze piosenki Travisa. Polityka zaprzątała Healy’emu głowę, jak zresztą wszystkim innym; mieszkając przez trzy lata w Los Angeles, stał się jawnym „sumiennym obserwatorem rozpadu amerykańskiej kultury”. Nie podoba mu się to, co widzi, i nie jest tym zaskoczony. Ma też nadzieję. „Piosenki to kulturalne rzeczy, które sprawiają, że czujemy się lepiej” – zastanawia się. „Dlatego właśnie zatytułowałem album 10 Songs: Być miłym, robić proste rzeczy, to radykalny akt.”

Czytałem, że pisałeś piosenki na pianinie, a jednak 10 Songs sprawia wrażenie pierwszej fortepianowej płyty Travisa. Czuje się jak album, który tworzysz, gdy jesteś głęboko w swojej karierze.

To jest celowo w ten sposób. Piszę na gitarze; znam gitarę tak dobrze. Nie jestem technicznym graczem, ale jestem bardzo dobrym gitarzystą. Powiedziano mi, że mam bardzo dobre wyczucie czasu. Ale kiedy piszesz na fortepianie, nie mam pojęcia. Dla mnie fortepian jest jak francuski. Nie umiem mówić po francusku, ale lubię słuchać z fortepianem. Nie do końca ogarniam francuski leksykon i dlatego kieruję się w stronę tego instrumentu.

Czy to dlatego, że chciałeś rzucić sobie wyzwanie, czy po prostu czujesz, że utknąłeś?

Tutaj jest dobra analogia. Czy widziałeś film „Aż poleje się krew”? Znacie scenę na początku, kiedy Daniel Day-Lewis jest w tej dziurze i nieubłaganie uderza w skałę, aby spróbować wydobyć złoto? Tak właśnie czuję się jako autor piosenek, jako łowca melodii. Szukam melodii. Szukam tego małego, malutkiego kawałka złota, który mogę zmiażdżyć i zamienić w coś. Myślę, że z gitarą jest tak, że mój kilof już nie daje rady. Po prostu zmieniłem swój kilof. Teraz mogę odłamać ten kamień. To nie jest lepsze niż gitara. To po prostu nie jest zużyte.

Nie zrozumcie mnie źle. Nienawidzę pisać. Absolutnie nienawidzę. Kurwa, nienawidzę. Dziewięćdziesiąt pięć procent aktu pisania piosenek nie jest w ogóle twórcze. To tylko czysta praca, prozaiczna i nie ma w niej żadnego skrótu. Kłujesz po omacku i nie wiesz, co wyląduje na twoim widelcu. Prawdopodobnie nic przez jakiś czas.

There Will Be Blood nie miało najlepszego zakończenia dla Daniela, więc życzę ci powodzenia.

Mam nadzieję, że nikt nie wypije mojego milkshake’a.

Wciąż, twoje brzmienie gitary jest tak istotną częścią sukcesu Travisa. Myślisz, że fani dobrze przyjmą ten zwrot?

Nie dbam o to, jak coś brzmi. Zależy mi tylko na najwyższej linii. Gówno mnie to obchodzi. Zależy mi na melodii; to najważniejsza część. To może brzmieć jak wszystko.

Słyszałem wywiad z Thomem Yorke’em pewnego dnia, stary wywiad, kiedy to wszyscy mówili o Kid A. I on powiedział, „Uważam, że melodia jest żenująca.” Uznałem to za całkiem interesujące. Myślę, że jest on jednym z najlepszych autorów melodii swojego pokolenia. Jako autor melodii wiem, o czym on mówi. Kiedy napiszesz naprawdę dobrą melodię, to jest jak znalezienie nowego pierwiastka w układzie okresowym. Uczucie, o którym mówi Thom to pisanie gównianych melodii. Musisz napisać setki gównianych melodii, żeby znaleźć jedną, która jest nowym pierwiastkiem. To jest wyzwanie. W tej chwili właśnie tego nam potrzeba. Potrzebujemy melodii. Potrzebujemy piosenek. Potrzebujemy prawdy. Potrzebujemy szczerości. Potrzebujemy prostoty. Złożoność jest postrzegana w muzyce jako coś wzniosłego. Muzyka jest jedyną dyscypliną, w której złożoność jest faktycznie uważana za coś wspaniałego.

Mówiąc o Radiohead, widzę wasz zespół i Radiohead jako dwa większe zespoły z Wielkiej Brytanii lat 90-tych, które krążyły wokół Britpopu. Wy dwaj nadal jesteście tymi, którzy kontynuują to dzisiaj. W końcu obaj z Thomem zapuściliście brody i przeprowadziliście się do L.A.

Żyjemy równoległymi życiami. Ja żyję jako alter ego Paula McCartneya.

Czy to Radiohead czy Travis, jest kilka zespołów, które są po prostu „We are us.” Ale tak jak powiedziałeś, my byliśmy poza tym. Why would you follow fashion?

There’s a sort of revision happening right now where people are reckoning with how conservative Britpop actually was: Noel Gallagher odmawia teraz noszenia maski, program „Make Britain Great Again”, powrót do podstaw i tradycji w rock and rollu. Jako ktoś, kto był częścią tej ery, myślisz, że jest w tym prawda, czy to tylko źle ulokowana nostalgia?

Nie zrozumiałem tej sprawy z Britannią, bo wiesz, pieprzyć to. Jestem Szkotem.

Kiedy Oasis się pojawiło, pokazali temu pracującemu z klasy robotniczej, małemu 18-letniemu facetowi, że jest możliwe dla ludzi z klasy robotniczej dostać się na absolutny szczyt kultury. W Wielkiej Brytanii, jeśli jesteś z klasy pracującej, generalnie nie masz czasu na użalanie się nad czymkolwiek. Po prostu chcesz usłyszeć dobrą melodię po powrocie z pracy, która przemawia do ciebie w prosty, pieprzony sposób. To właśnie było wspaniałe w Oasis.

Kiedy myślę o Britpop, myślę o kilku zespołach. Myślę o La’s. Interesujące byłoby ponowne skategoryzowanie Britpopu i być może tego, co on właściwie oznacza, ponieważ są zespoły takie jak The Housemartins i Billy Bragg, które pojawiły się przed nim. The Stone Roses, Happy Mondays. Oni byli częścią brytyjskiej kultury popularnej, ale może trzeba ją zrewidować. Oasis i Blur byli wybitnymi zespołami tamtej ery, potem pojawiliśmy się my, a następnie Coldplay i Keane. Nie widzę wielu zespołów, które osiągnęłyby te wyżyny w Wielkiej Brytanii. Nie widziałem ich od dłuższego czasu. To po prostu nie jest coś w tym momencie. Może będzie.

Nie mogę mówić za Noela, ale kiedy usłyszałem, co powiedział, byłem jak, „To nie ma nic wspólnego z tobą.” Wielka Brytania to konserwatywny kraj. Ameryka jest konserwatywnym krajem. Co się kurwa dzieje z twoim krajem? Mieszkam tu od trzech lat. Rozglądam się dookoła i widzę wielu nieszczęśliwych ludzi. Wszyscy są pusti. Nie ma miłości. Ludzie nie mają czasu na miłość. Ludzie nie mają czasu dla swoich dzieci. Ludzie harują jak wół, żeby tylko mieć co jeść, dach nad głową, a nie widują swoich dzieci. Dzieci dorastają czując się bardziej przygnębione. Ameryka wydaje się być w tej strasznej pętli sprzężenia zwrotnego i spójrzcie, gdzie teraz jesteście. Zachorowaliście na grypę, tę metaforyczną grypę, a Trump jest objawem. Jest bolącym karkiem lub bólem gardła. Nie jest przyczyną. Pozbycie się go nie sprawi, że to wszystko zniknie. A ja kocham Amerykę, absolutnie. To miejsce, gdzie wszystko jest możliwe. Poleciałeś na Księżyc. Umieściliście czarnego człowieka w Białym Domu. Niestety, Trump również jest możliwy w Ameryce.

Jak się czujesz jako Amerykanin?

Nie wiem, co się stanie.

Jest naprawdę interesująca książka pod tytułem Why Love Matters. Zawiera wszystkie te dowody na korzyści płynące z miłości i jak absolutnie ważne jest to dla zdrowia człowieka, a następnie, na większą skalę rzeczy, dla zdrowia kraju. Spójrzcie na Trumpa. Oto ktoś, kto nigdy nie otrzymał miłości. Był zaniedbywany. Ten facet jest chodzącym chłopcem z plakatu dla czystego zaniedbania. Cokolwiek mu się przytrafiło, stworzyło tę personę narcyzmu i poczucia, że nie ma wstydu. Nie ma poczucia humoru. Nie ma inteligencji. Ale jest niesamowitym oszustem. Jest ocalałym człowiekiem. Nie podziwiam go w żaden sposób, ale cholera jasna, ten facet został prezydentem Stanów Zjednoczonych. To pieprzony oszust wszechczasów. Jest bardzo dobry w tym, co robi, ale jest całkowicie pusty. I spójrzcie, do kogo się odwołuje. Przemawia do ludzi, którzy byli zaniedbywani przez pierdolony rząd za rządem, który nawet nie przyjmuje do wiadomości ich istnienia. Wszyscy ich obrzucają błotem. Miej trochę pieprzonego współczucia dla tych ludzi, bo nie mają tyle szczęścia co ty i ja. Wielu ludzi było ignorowanych przez pokolenia, a tu nagle pojawia się ten facet i mówi: „Widzę cię”. Ale on nie daje im miłości. Nie może. On nie jest do tego zdolny.

Twój kraj lunatykuje i był przez 20, 30 lat, a teraz lunatykuje z krawędzi klifu, chyba że coś się stanie. Myślę, że te wybory będą testem IQ Ameryki. Sądzę, że dostaniecie ocenę celującą. Zdasz go, ponieważ ludzie się obudzili, a nie tylko obudzeni, liberałowie z klasy średniej.

Podziwiam twój optymizm.

Postawiłem zakład na to, że Trump zostanie prezydentem 18 miesięcy, zanim jeszcze powiedział, że startuje. Po prostu widziałem, że to nadchodzi. Pewnej nocy w barze w Nowym Jorku z moim przyjacielem, powiedziałem: „Donald Trump będzie twoim następnym prezydentem”. A on na to: „Spierdalaj”, a ja na to: „Postawiłem na to pieniądze”, postawiłem 100 dolarów i wygrałem. Tym razem postawiłem na to, że będzie dobrze. To tylko nauka. Wahadło wychyla się w jedną stronę i będzie się wychylać w drugą. Ale kiedy wychyla się z powrotem w drugą stronę, miejmy nadzieję, że ludzie umieszczają rzeczy w miejscu.

To interesujący czas w Ameryce. Jako młody chłopiec, patrzyłem na wasz kraj i był to zamek na wzgórzu. Wszystkie wasze filmy, cała wasza sztuka, muzyka i wszystko było takie fajne. Byliście tacy mądrzy i sprytni, a teraz dopadła was grypa. Leżycie teraz na plecach. Myślę, że to się stanie, jeśli na to pozwolisz. Myślę, że dobre rzeczy się wydarzą. Mam dobre przeczucie.

Mam nadzieję, że wygrasz swój zakład.

Po prostu bądź dobry. Po prostu postaraj się być dobry. To jest w porządku, zwłaszcza teraz, być miłym.

Ten wywiad został zredagowany i skondensowany dla jasności.