Originally published 2012; View Shara’s birth video here
Moje pierwsze dwa porody zaczęły się od marzeń o naturalnym porodzie, każdy trwał 24 godziny i z różnych powodów (żaden z nich nie był nagłym przypadkiem medycznym) zakończyły się narodzinami naszych chłopców przez cesarskie cięcie. Po moim drugim cesarskim cięciu bardzo trudno było mi odnaleźć spokój i uzdrowić się z emocjonalnego bólu, który czułam – mając za sobą dwukrotną „porażkę”. Postanowiłam, że jeśli tylko będzie to możliwe, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby moje następne dziecko urodziło się drogą pochwową po dwóch cesarskich cięciach (VBA2C).
Dowiedziałam się, że jestem w ciąży z dzieckiem nr 3 na początku kwietnia; mój drugi synek miał tylko 7 miesięcy. Gdy zaskoczenie zamieniło się w ekscytację, zaczęłam polowanie na dobrego świadczeniodawcę, który będzie wspierał VBA2C. Po wielu telefonach i pytaniach zdałam sobie sprawę, że nie będzie możliwe znalezienie chętnych położnych lub praktyk położniczych, które byłyby chętne/zdolne do wspierania moich celów porodowych. Wspaniałe położne, które widziałam z naszym ostatnim dzieckiem, nie mogły legalnie przyjąć pacjenta VBA2C.
Spotkałam się z lokalnym OB i porozmawiałam z nim o moich opcjach. Ich polityka oczekiwała, że kobieta zaplanuje swoje trzecie c/s w 39 tygodniu, nie pójdzie do porodu i będzie postępować zgodnie z ich zalecanymi procedurami. Zapytałam go, co by się stało, gdybym czekała na poród lub gdybym zaczęła rodzić przed zaplanowaną c/s. Wzruszył ramionami i zasugerował, że wtedy pomógłby mi urodzić dziecko, zamiast przeprowadzać operację. Zrzekłam się rzeczywistości, która miała być tak dobra, jak tylko mogłam znaleźć.
W ciągu kilku miesięcy mój mąż otrzymał ofertę pracy w innym stanie i przenieśliśmy naszą małą rodzinę. Ponownie rozpoczęłam poszukiwania wspierającego zespołu porodowego dla mojego nadchodzącego porodu. W tym czasie dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziewczynkę i zdecydowałam, że muszę być psychicznie/emocjonalnie w porządku z innym cięciem cesarskim, ponieważ wydawało się, że to jest to, co moje opcje były. Kiedy szukałam w internecie, lokalna grupa ICAN miała dla mnie wiele sugestii. Jedną z propozycji był poród domowy, co brzmiało pięknie, ale naprawdę nie było dla nas opcją (kariera mojego męża polega na zarządzaniu ryzykiem – możesz sobie wyobrazić, jak potoczyłyby się te rozmowy).
Byłam pod wrażeniem wsparcia grupy ICAN, zainteresowania i chęci dzielenia się pomysłami. Szybko dowiedziałam się, że przenieśliśmy się do BARDZO skoncentrowanego na matkach rejonu kraju. Skontaktowałam się z lokalną doulą, a ona bardzo chętnie pomogła mi uporządkować moje myśli, obawy, wątpliwości, pytania i uczucia. Zachęciła mnie w moich poszukiwaniach i zasugerował mi podróż 45 minut do OB, który jest znany lokalnie jako „OB w ubraniu położnej.” Powiedziano mi, że będzie moim najlepszym rozwiązaniem, jeśli będzie skłonny przyjąć mnie jako swojego pacjenta. W tym momencie prawie pogodziłam się z tym, że cesarskie cięcie będzie moją jedyną opcją, ale byłam ciekawa, co ten OB myśli i przebrnęłam przez moje główne obawy z nim.
Moje główne obawy były następujące: 1) długość czasu między porodami, 2) bardzo długi poród tylko po to, by zakończyć się cesarskim cięciem, 3) przekroczenie 6 cm (ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam), 4) parcie, 5) pęknięta macica mojej matki (powodująca nagłe cesarskie cięcie & skutkujące niepełnosprawnością mojego brata), oraz 6) unikanie interwencji z „polityki szpitala”. Moje obawy, w tym momencie, przeważyły nad moją wcześniejszą determinacją, aby doświadczyć naturalnego, pochwowego porodu.
Kiedy spotkałam się z Dr. H, wysłuchał mnie i podzielił się moimi poprzednimi dwoma historiami porodowymi; przytaknął moim obawom i lękom i zadawał pytania, aby ocenić moją sytuację. Odpowiedział na moje obawy i wyjaśnił, że każdy poród wiąże się z pewnym ryzykiem, ale nie ma powodu, dla którego nie powinnam spróbować VBA2C. Powiedział mi również, że główną przyczyną niepowodzenia prób VBAC jest utrata koncentracji psychicznej/emocjonalnej przez rodzącą matkę. Jego wyzwanie dla mnie to dowiedzieć się, czego naprawdę chcę, a następnie skierować to pragnienie na moje skupienie. Powiedział, że będzie mnie wspierał w każdym porodzie, który jest moim celem – zważywszy, że moja ciąża nadal była bezproblemowa, a dziecko było w porządku.
Wyszłam z jego biura z nową energią i zainteresowaniem moimi celami VBA2C. Wciąż byłam niezdecydowana z powodu moich obaw, ale miałam nadzieję – to była moja szansa – ten lekarz był całkowicie pozytywny i wspierający! Czułam, że ogromny ciężar został zdjęty z moich barków. Miałam opcje i wsparcie – czułam się niesamowicie.
Opowiedziałam wszystkim o moim „niesamowitym OB w ubraniu położnej” i zachwycałam się możliwościami. Podczas kolejnych wizyt dowiedziałam się, że mogę rodzić w wannie, mieć swobodę ruchów (z monitoringiem), jeść to, co chcę, nosić to, co chcę, opóźnić przecięcie pępowiny, karmić piersią zaraz po porodzie i… mieć poród w wodzie! Zwiedziłam pomieszczenia szpitalne i stwierdziłam, że fantastycznie wspierają VBAC, poród w wodzie i inne naturalne opcje porodu. Wymagali regularnego monitorowania, ale poza tym mogłam robić to, czego pragnęło moje rodzące ciało. Byłam tak podekscytowana, czułam, że wszystkie moje marzenia o porodzie się spełniają!
Znalazłam trenerkę douli i praktykantkę, które chciały dołączyć do naszego zespołu porodowego, i zaczęłyśmy pracę nad tym, by mój umysł naprawdę, naprawdę był na pokładzie z moimi celami VBAC. I skimmed przez moją kolekcję książek przygotowań porodowych – o planach porodu, położnych, doule, hipnobirthing, Lamaze, Bradley, itp. Na mojej doula sugestii, I niezwłocznie zamówił & przeczytać książkę Ina May Gaskin, Ina May Przewodnik do porodu. Wierzę, że ta książka naprawdę pomógł wziąć mnie do następnego poziomu – miejsce, które musiałem być, aby włączyć moje naturalne marzenia rodzenia w rzeczywistość. W swojej książce Ina May wyjaśnia znaczenie połączenia umysł-ciało oraz piękno i możliwości kobiecego ciała. Gorąco polecam tę książkę każdemu, kto przygotowuje się do porodu.
Czytałam dziesiątki udanych historii VBA2C online, oglądałam filmy porodowe i zaczęłam wizualizować swój własny udany poród. Rozmawiałam z moimi doulami o możliwościach uśmierzania bólu i pozytywnych afirmacjach. Napisałam na maszynie listę afirmacji (niektóre z list internetowych, niektóre z własnego serca), wydrukowałam je i zalaminowałam. Studiowałam je na tygodnie przed naszym terminem porodu, więc mogłam mieć je w głowie i gotowe.
Mogę to zrobić. Zrobię to. Zrobię to!
W noc przed terminem porodu doświadczyłam kilku silnych skurczów. Mój mąż spakował samochód i przygotował rzeczy, abyśmy mogli wyjechać. Nadal mogłam się śmiać i mówić, wiedziałam, że nie czas na pośpiech w drodze do szpitala. Pomyślałam: „Chciałabym najpierw dobrze się wyspać”, więc położyliśmy się do łóżka około północy.
Udało mi się zasnąć, dopóki skurcze nie obudziły mnie około 8 rano! Zmówiłam kilka modlitw wdzięczności za dobry sen i błagałam, aby wszystko poszło gładko podczas naszego potencjalnego „dnia narodzin”. Mój mąż był zajęty śniadaniami chłopców i poranną rutyną; ja spędziłam trochę czasu, pracując w łóżku. Wstałam, znalazłam w Internecie aplikację do mierzenia czasu skurczów i zaczęłam prowadzić zapiski. Zastanawiałam się, czy to dziecko naprawdę urodzi się w wyznaczonym terminie? Zauważyłam, że tego dnia był dzień St. Lucia i zanotowałam to sobie w pamięci.
Skończyłam pakować kilka toreb, zjadłam śniadanie, rozmawiałam z moimi chłopcami – i zatrzymywałam się na każdym skurczu. Teraz zaczęły one zapierać mi dech w piersiach. Oddychałam przez nie i trzymałam się wszystkiego, czego mogłam się chwycić, gdy się pojawiały. Kiedy każdy skurcz się kończył, kontynuowałam swoją pracę. Po kilku godzinach poszłam pod prysznic. Woda była niesamowicie relaksująca, więc zaczęłam napełniać wannę, aby wziąć kąpiel. Mój mąż musiał podgrzać wodę na kuchence, ponieważ zabrakło nam gorącej wody (dużo porannego prania), co wydawało mi się humorystyczne i przypominało o pokoleniach kobiet, które potrzebowały kogoś, kto podgrzeje im wodę, aby przygotować się do porodu & narodzin.
W wannie skurcze trwały i zwiększały swoją intensywność – uśmiechałam się między nimi, zachęcana, że moje ciało WYKONUJE PRACĘ, którą wie, jak wykonać i że tego dnia spotkam się z moją córeczką. Wyobraziłam sobie pudełko z prezentami – otwierane powoli, perfekcyjnie… chrupiące krawędzie rozchodzą się wachlarzowato, tworząc szeroką, otwartą przestrzeń. Wyobraziłam sobie ciepłe, jasne, złoto-żółte światło wirujące wokół mojego rodzącego brzucha – dające mi siłę i motywację do głębokiego oddychania i relaksu. Te dwie wizualizacje były bardzo pomocne, gdy rodziłam w domu.
Podczas gdy ja wizualizowałam, oddychałam i skupiałam się – mój mąż wykonywał telefony, aby nasi chłopcy zajęli się mną, sprzątał dom i dzwonił do naszej douli. Sprawdzał mnie regularnie, byłam mu wdzięczna za pracę, którą wykonywał, aby przygotować nas do wyjazdu. Kiedy skurcze stały się wystarczająco silne, poprosiłam go, aby został ze mną w łazience, aby zapewnić mi przeciwciśnienie. W każdym z moich doświadczeń porodowych miałam poród tylny i przeciwciśnienie czyni WSZELKĄ RÓŻNICĘ podczas oddychania przy takiej intensywności porodu.
Mój mąż oddychał ze mną, liczył skurcze i minuty, naciskał na moje plecy, aby mi ulżyć i dawał mi małe pocałunki. Jego obecność i wsparcie były niesamowite podczas tych godzin porodu w domu. Myśleliśmy, że odeszły mi wody i byliśmy pewni, że sprawy posuwają się szybko, więc wysłaliśmy sms-y do obu doul, aby spotkały się z nami w szpitalu. Wyboje, zakręty i szybkie przystanki były wyzwaniem, ale ogólnie nie była to zła jazda… i byliśmy na miejscu!
Gdy recepcja zdała sobie sprawę, że jestem w aktywnym porodzie, zabrali nas na dół do skrzydła porodowego małego szpitala. Mruknęłam coś pod nosem o tym, że zamierzam się zarejestrować w tym tygodniu, podczas gdy Trevor szybko popchnął mnie na korytarz. Zostawiliśmy wszystko w samochodzie, żebyśmy mogli szybko wejść do środka i się zadomowić. Nasze poprzednie doświadczenia obejmowały 24-godzinne porody, więc myśleliśmy, że jesteśmy daleko od zakończenia.
Jedna z moich doulas była już w naszym pokoju; wspaniale było zobaczyć znajomą twarz. Pielęgniarki wyciągnęły moje informacje; zostałam sprawdzona i podpisałam kilka formularzy. Poszłam do łazienki i wróciłam do większej ilości pielęgniarek – musiały pobrać jakieś badania krwi. Jęczałam głęboko przez skurcze, one pobierały krew, a Trevor za każdym razem podawał mi ciśnienie. Moja druga doula przyjechała i położyła mi delikatnie rękę na ramieniu, gdy mnie witała… poczułam się jak zaczarowana, natychmiast się odprężyłam. Podziękowałam jej za przybycie i przeprosiłam wszystkich w pokoju za rzeczy, które mogłam powiedzieć lub zrobić w ciągu najbliższych godzin. Śmiali się… ale ja mówiłam poważnie.
Powiedziałam moim doulom, jak wspaniale było, wiedziałam, że skurcze wykonywały ciężką pracę i skupiałam się na moich pozytywnych afirmacjach. Pielęgniarka zapytała o antybiotyk na paciorkowca grupy B i dla kaprysu odmówiłam go. Kazali mi podpisać papierek i nie mieli nic więcej do powiedzenia na ten temat, byłam im za to wdzięczna. Nie chciałam żadnych dodatkowych rzeczy, które miałyby mnie łączyć z rurkami. Monitor był ustawiony na ciągłe monitorowanie, ale starałam się jak mogłam, żeby go zignorować i poruszałam się tak swobodnie, jak tylko mogłam. Byłam tam i z powrotem w łazience, a potem na piłce porodowej, kiedy przyszli założyć mi kroplówkę (hep-lock). To była polityka szpitala-I nie przeszkadzało, ponieważ wiedziałem, że będą one umieścić go w i to będzie gotowy, jeśli potrzebujemy do haka go z jakiegokolwiek powodu.
Niestety, to trwało kilka pielęgniarek i więcej niż kilka prób, aby znaleźć prawo żyły (obie ręce, wiele kijów), co było wyzwaniem do pracy przez. Moje doule trzymały chłodne ściereczki na mojej głowie, masowały mi ręce i wkładały mi do uszu kojące słowa. Trzymałam oczy zamknięte prawie przez cały czas.
Mogę to zrobić. Zrobię to. I am doing this!
After my water broke (we were wrong about it breaking earlier at home) all over Trevor’s pants (sorry, honey!), the work of labor kicked up a notch (or two, or three!) and I had no idea (I requested not to be told my centimeter-measured progress) I was in transition. Ból był szybki, ostry, pełny i obezwładniający. Oddychałam ciężko i szybko. Czułam potrzebę parcia, ale moje rozwarcie nie było jeszcze tak duże, żeby był to czas parcia (tak samo było z moim ostatnim porodem po tym, jak odeszły mi wody – skurcze PLUS opór przed parciem). Przypomniałam sobie, że to był początek mojego braku skupienia ostatnim razem. Spojrzałam na moją doulę, a ona powiedziała: „odpręż się i oddychaj”
Zaufałam im. Ufałam moim doulom, mojemu mężowi i mojemu lekarzowi. Wiedziałam, że chcą, abym miała pozytywne doświadczenia porodowe. Czułam ciepło skurczów i nie mogłam już nawet myśleć o otwieraniu pudełka z prezentami. Ledwie mogłam sobie wyobrazić wiry światła wokół mojego rodzącego się ciała… Wręcz się w nich tłoczyło. Powiedziałam im, że chcę być w wodzie. Potrzebowałam wody. Pielęgniarki skrobały, a potem zgłosiły z powrotem, że brakowało im jakiegoś przewodu lub złącza do monitora płodowego, aby wejść do wody.
Zapytałam, czy nadal mogę wejść do wanny, a oni powiedzieli „nie. Powiedziałam „poważnie?!” Ból brał górę…i powiedziałam: „Czy mogę mieć znieczulenie zewnątrzoponowe, wtedy?” Wszyscy wyglądali na zszokowanych i odrzucili moją prośbę (Trevor był za mną, przesuwając znak NIE ZRÓB TO). Zapytałam ponownie, tym razem bardziej wymagającym głosem. Moje doule rzuciły się do akcji ze słowami zachęty i delikatnymi przypomnieniami. Nie mogłam o tym myśleć, pragnęłam tylko ulgi. Straciłam koncentrację, wody nie wchodziły w grę, a ja pragnęłam ukojenia. Kolejny skurcz przyszedł i odszedł z dużą intensywnością – oddychałam ciężko i głośno – i wtedy jedna z moich doul powiedziała: „ona chce porodu w wodzie…czy może mieć poród w wodzie?”
Pamiętam to jako wir zamieszania-„co? Ona chce rodzić w wodzie?…musimy sprawdzić jej kartę, czy zrobiła test krwi…o tak, może to zrobić…napełnijmy wannę…” Zostawiliśmy nasz plan porodu (i koszyk czekoladek dla pielęgniarek) w samochodzie…razem z moim strojem porodowym, naszym aparatem, kamerą wideo, jedzeniem porodowym, itd. Oni nie wiedzieli, a ja nawet nie mogłam pomyśleć, żeby im powiedzieć. Na szczęście nasza doula była skupiona i szybka. Zanim się zorientowałam, miałam kilka osób, które pomagały mi z wdziękiem ustawić się na wózku inwalidzkim, aby zostać przeniesionym do sali narodzin wody.
Przez większość czasu miałam zamknięte oczy, ale mogę sobie wyobrazić te kilka razy, kiedy otwierałam je podczas porodu. Pamiętam, że otwierałam je losowo podczas jazdy i początkowej konfiguracji szpitala, podczas pobierania krwi, zmiany pozycji porodowych, wycieczek do łazienki, pierwszej kroplówki i jak wchodziłam do wanny porodowej z wodą.
Światła były słabe, były zasilane bateriami lampki herbaciane wzdłuż krawędzi wanny i były miękkie świecące kolorowe światła pod wodą. Woda była ciepła (balsamiczny 97 stopni) i jak moje ciało zrelaksowany pod kocem pocieszające wody, spojrzałem wokół pokoju i powiedział z energią triumfu: „Mam wody urodzenia!”
Mogę to zrobić. Zrobię to. Robię to!
Powiedziano mi, że kiedy weszłam do wanny z wodą, całe moje oblicze się zmieniło. Czułam to. Ból był nadal tam, ciśnienie było nadal intensywne, skurcze nadal przychodzi, a ciężka praca porodu & dostawy był nadal obecny, ale jest coś o wodzie – zmienia charakter doświadczenia.
Wanna porodowa oferowane poczucie bezpieczeństwa – czułem się pokryte, ubrany w wodzie i rodzaj prywatności, mimo że miałem na sobie nic. Myślę, że jest coś boskiego o wodzie, jak czuję się wokół oceanów i wodospadów – uczucie, które wydaje się przechodzić przez moją skórę aż do mojej duszy. Byłam w stanie poruszać się w wodzie – otwierając moją miednicę w sposób, w jaki nie mogłabym tego zrobić, gdybym była na „suchej ziemi”. To było bardzo wyzwalające. Znalazłam się z powrotem w tym samym miejscu – na moich rękach i kolanach – moje czoło blisko przodu wanny.
Pielęgniarki ciężko pracowały, aby utrzymać dobry odczyt bicia serca mojego dziecka (nie było to łatwe, ponieważ wciąż brakowało im niektórych przewodów łączących) – na zmianę pochylały się nad wanną, aby utrzymać monitor w miejscu i w końcu uciekły się do sprawdzania tylko pomiędzy skurczami. Dr H wszedł i przywitał się ze wszystkimi, sprawdził mnie i pokazał swoimi rękami, jak daleko posunęłam się w rozwoju. Nie miałam pojęcia, jak blisko byliśmy, więc kiedy powiedział: „Ok, teraz możesz przeć!”. Nie mogłam w to uwierzyć. Powiedziałam „naprawdę!?”, a potem coś w stylu „nie wiem, co teraz robić!”
Znałam pracę porodową z moich poprzednich porodów, ale nigdy nie parłam i nie miałam pojęcia, co robić, aby wydostać to dziecko! Próbowałam sobie przypomnieć, co czytałam i o czym rozmawiałam wcześniej z moimi doulami… połączenie umysł-ciało… i że nie zostało mi już wiele pracy, zanim moje dziecko znajdzie się w moich ramionach. Nadal potrzebowałam przeciwciśnienia w dolnej części pleców, więc Trevor i nasze doule na zmianę uciskali mnie z tyłu i z przodu, podtrzymując moje ramiona i kładąc chłodne okrycia na mojej szyi/czole. Zaczęłam przeć i poczułam wdzięczność za bezpieczeństwo i komfort, jakie dała mi wanna porodowa.
Po kilku parciach zdałam sobie sprawę, że słabe parcie oznaczałoby tylko, że będę przeć i kurczyć się dłużej – postanowiłam więc, że przy następnym skurczu będę przeć z całą energią, jaka mi została. Pchnęłam i jęknęłam głośno, głęboko wydając z siebie pierwotny dźwięk. Powtórzyłam to samo i tym razem poczułam piekący ucisk – moja doula powiedziała mi, że to świetnie i że będę to odczuwać, rodząc moje dziecko. W ciągu minuty lub dwóch (to wszystko jest trochę zamazane), po kolejnym silnym parciu, usiadłam i otworzyłam oczy.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam postać unoszącą się w wodzie pode mną – nie od razu zdałam sobie sprawę, że moje dziecko się urodziło, a mój lekarz (który tak naprawdę stał z tyłu i pozwalał mi wykonywać moją pracę) delikatnie prowadził ją w wodzie w moją stronę. Objęłam rękami jej małe ciałko i wyciągnęłam ją z wody na wysokość mojej klatki piersiowej. Nasze oczy po raz pierwszy się spotkały, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Trevor przytulił się do moich ramion i między łzami powiedział mi, jak wspaniałą pracę wykonałem. Wszystko, co mogłem myśleć było -” naprawdę?! Czy ja to właśnie zrobiłem?!”
Chwile po jej narodzinach były tak surrealistyczne. Mogłam siedzieć w ciepłej wodzie, tuląc moje nowo narodzone dziecko tak długo, jak chciałam. Wpatrywałam się z podziwem w zakończenie mojego pierwszego naturalnego porodu & mojej pierwszej córeczki. Powiedziałam jej, że ją kocham i pocałowałam czubek jej głowy. Nie pamiętam każdego szczegółu tych wczesnych minut poporodowych, ale zawsze będę pamiętać uczucia radości, triumfu i wdzięczności.
Trevor przeciął pępowinę, podczas gdy ja i moja córeczka cieszyliśmy się przytulaniem jak skóra do skóry. Karmiłam piersią, gdy tylko chciała się zatrzasnąć, a wszystkie dodatkowe czynności były opóźnione, dopóki nie byłyśmy gotowe. Dowiedzieliśmy się kilka godzin po porodzie, że ważyła 10 funtów i 3 uncje! Odniosłam jedno małe wewnętrzne/zewnętrzne rozdarcie, które nie wymagało żadnych szwów i byliśmy w stanie wrócić do domu po nieco ponad 24 godzinach od jej narodzin.
Mój poród trwał około dziewięciu godzin i byłam w szpitalu tylko przez około trzy godziny, zanim się urodziła. Jej narodziny były wszystkim, na co zawsze miałam nadzieję i czego pragnęłam dla moich dzieci i dla siebie. To doświadczenie porodowe dało mi odnowione poczucie siebie, uzdrawiający balsam i poczucie umocnienia. Czułam się bardzo blisko boskości, gdy rozważałam emocje, ludzi i wydarzenia prowadzące do mojego VBA2C.
Nazwaliśmy naszą córeczkę Noelle Lucia i jest ona spełnieniem moich marzeń.