Byłem bardzo żywym nastolatkiem, nawet trochę niegrzecznym, zawsze chętnym do żartów i śmiechu. Jak to się mówi tam, skąd pochodzę, byłam… „zawsze do czegoś zdolna”. Kiedy straciłem wzrok, płakałem, ale tylko przez krótką chwilę. Potem odłożyłem na bok wszelkie formy użalania się nad sobą i zdecydowałem, że muszę być pozytywnie i optymistycznie nastawiony do życia, znajdując sposoby na jego odkrywanie. Nie wpłynęło to w żaden sposób na moje wykształcenie muzyczne. Ludzie mogą postrzegać to jako mój główny problem, ale to nigdy nie było i nie jest.
Nie powiedziałbym, że miałem jakiś nastoletni „gniew”. Ale na pewno byłem niespokojny i zawsze ciekawy wszystkiego, a także uparty. Może czasami, w ramach życia rodzinnego, zdarzały się jakieś iskry, kłótnie z rodzicami czy bratem, ale ogólnie byliśmy zjednoczoną i spokojną rodziną. Miłość zawsze zwyciężała, wzajemna sympatia łagodziła wszelkie tarcia, które mogły się pojawić.
Myślę, że byłem ambitnym nastolatkiem i marzycielem. Zawsze chciałem zarabiać na życie swoją muzyką. To była ambicja, która towarzyszyła mi od czasów szkoły średniej, a także później, w czasie studiów. Udało mi się, choć wiele lat później, gdy skończyłem 35 lat, po wielu przeszkodach i wielu „nie”, które wystawiły moje marzenia na ciężką próbę.
Bardzo dużo zawdzięczam moim rodzicom. Mój ojciec Sandro i moja matka Edi ukształtowali mój charakter, dając mi wykształcenie, które było nieocenione przez całe moje życie. Wśród wielu nauk, które otrzymałem, chciałbym wspomnieć o determinacji, aby się nie poddawać. To jest to, co moi rodzice pokazali podczas ciąży mojej mamy, kiedy lekarze doradzili jej aborcję, ponieważ dziecko urodzi się z poważnymi chorobami. Ona zignorowała ich rady i kontynuowała ciążę przy wsparciu mojego ojca. Bez ich odwagi i wiary nie byłoby mnie tu dzisiaj, by opowiedzieć tę historię.
Możliwość snucia marzeń jest uzasadniona i wspaniała, ale jako dorosły człowiek nie wolno nigdy tracić kontaktu z rzeczywistością
Mój ojciec i ja byliśmy bardzo podobni pod względem charakteru. Obaj mieliśmy silną naturę i z czasem się pokłóciliśmy. Mimo że w rodzinie nigdy nie było sprzeciwu wobec mojej muzycznej pasji, ojciec nie uważał, że mogę odnieść sukces i utrzymać się tylko dzięki głosowi. Mawiał, że jeśli ci się to podoba, to śpiewaj, ale najpierw musisz zdobyć wykształcenie! Próbował też hamować mój młodzieńczy zapał (a czasem lekkomyślność) swoją ojcowską miłością i typowym rodzicielskim lękiem, który zrozumiałem dopiero później, gdy sam zostałem ojcem.
Pierwszy raz na scenie byłem w wieku około ośmiu lat, na koncercie na zakończenie roku szkolnego. Pamiętam małą drewnianą scenę w szkolnej auli, gdzie spędziłem pierwsze pięć lat nauki. Byłam niespokojna i wzruszona i zaśpiewałam O sole mio. To był pierwszy aplauz poza kręgiem rodzinnym. W wieku 12 lat, mając jeszcze krótkie spodenki, mój wujek nalegał, abym wziął udział w letnim konkursie organizowanym przez Caffè Margherita w Viareggio (toskański kurort nadmorski). Wygrałam i to był mój pierwszy sukces, a także pierwszy raz poczułam sympatię publiczności. Wiele lat później, na scenie Festiwalu w Sanremo, poczułem entuzjazm publiczności i zrozumiałem, że być może moja kariera wreszcie nabiera rozpędu.
Gdybym dziś spotkał nastoletniego Andreę, myślę, że ogólnie rzecz biorąc, polubiłbym go. Może różnica między nami polegałaby na żywiołowości, którą nauczyłem się tonować przez lata. I szczypta lekkomyślności, która w tym czasie sprawiła, że podjąłem pewne ryzyko, zwłaszcza w sporcie, i że nauczyłem się opanować, jak rozwinąłem poczucie odpowiedzialności. Zazdrościłbym nastoletniemu Andrei jego młodości. Ale młody Andrea może zazdrościć innych radości, które przychodzą z wiekiem średnim.
Jako młody chłopak byłem agnostykiem. Młody Andrea prawdopodobnie nie zrozumiałby, że dziś wierzę w wiarę i wielkie wartości, w potrzebę bycia pobożnym każdego dnia. Z biegiem lat doszedłem do przekonania, że wiary nie można nabyć bez wysiłku: tak jak każda inna dyscyplina, wymaga ona zaangażowania, wytrwałości i poświęcenia. Zaangażowanie w wiarę oznacza, że musimy wypełniać proste uczynki, które mogą wydawać się nawet żmudne. Jeśli chcemy poprawić naszą wiarę, musimy poddać się modlitwie.
Z wszystkich występów, które zrobiłem, prawdopodobnie pokazałbym młodemu Andrei koncert w Central Parku . Albo jedną z oper, które interpretowałem na całym świecie (było to zawsze moim marzeniem, marzeniem, które pielęgnowałem z wielkim entuzjazmem i niewielką nadzieją). Albo może mój duet z Luciano Pavarottim, albo z José Carrerasem czy Placido Domingo. Coś, co trudno w pełni pojąć jako nastolatek, ale co staje się bardzo jasne w miarę dorastania, to fakt, że sława sama w sobie nie jest wartością, a nawet może być przeszkodą w zdobyciu prawdziwego człowieczeństwa… Możliwość marzycielstwa jest uzasadniona i wspaniała, ale w dorosłym życiu nie wolno tracić kontaktu z rzeczywistością: jeśli nie trzymamy obu stóp mocno na ziemi, ryzykujemy, że zgubimy drogę.
Wcześniej mówiłem, że młody Andrea używane powiedzieć, że był agnostykiem, ale to był chwyt, aby uniknąć prawdziwego problemu. W dorosłości, niektóre pilne pytania egzystencjalne wyrosły. Lektura małej i wspaniałej książki Tołstoja, Spowiedź, a później wszystkich innych jego arcydzieł, bardzo pomogła mi na drodze do wiary. Wierzyć, że życie jest zdeterminowane przez przypadek, jest nie tylko nieodpowiednie, ale nielogiczne i niezbyt rozsądne. Podstawową przesłanką, która pozwala nam obrać właściwą drogę, gdy docieramy do pierwszego fundamentalnego rozdroża, jest wierzyć lub nie wierzyć… Według mnie jest to wybór i nie ma alternatywy.
Gdybym mógł odbyć z kimś ostatnią rozmowę, byłby to mój ojciec – żeby mu podziękować. Wystarczyłoby mieć go blisko siebie, czuć jego uśmiech. Wszelkie inne słowa byłyby przesadą.
Staram się skupić na tym, co tu i teraz, na każdym dniu. Nigdy nie oglądam się za siebie i nie chcę wiedzieć, jaki jest mój program na jutro. Jeśli chodzi o krytykę, to w pełni szanuję opinie innych ludzi – nie da się zadowolić wszystkich! Artyści są poddawani pozytywnej i negatywnej krytyce podczas swojej kariery, to jest życie. Powiedziałem już, co myślę o sławie, nie uważam jej za wartość. Jeśli chodzi o priorytety, to zawsze na pierwszym miejscu są dzieci. To było dla mnie jasne od momentu, kiedy zostałem ojcem. Gdybym mógł cofnąć się w czasie i przeżyć jeden moment w życiu, byłaby to chwila, w której po raz pierwszy trzymałem w ramionach mojego pierworodnego.
Album Si Andrei Bocellego ukazał się nakładem wytwórni Decca. Daty tras koncertowych można znaleźć na stronie andreabocelli.com
Zdjęcie: Mark Seliger/Decca Records
.